Jest jedna rzecz, której się boję

Jasny, melodyjny głos prezenterki zapowiadającej program telewizyjny niepodziewanie ucichł. Przerwało go głuche pyknięcie, które jeszcze przez jakiś czas odbijało się echem w głowie Kagamiego.
─ Czekaj, Kuroko, zaraz ma lecieć jakiś film. Weź włącz ─ rzucił, nie oglądając się za siebie.
Odpowiedziała mu przedłużająca się cisza.
─ Kuroko?
Taiga zakręcił wodę, przetarł mokre dłonie o materiał starych, postrzępionych jeansów. Blachę po cieście, którą przed chwilą opłukał z piany, odstawił na suszarkę do drugiej przegrody w zlewie. Odwrócił się, by ogarnąć spojrzeniem pusty salon. Panował półmrok; jedynym źródłem światła w pomieszczeniu była kuchenna jarzeniówka, padająca słabą poświatą na oparcie narożnika znajdującego się w centrum salonu.
─ E-ej. To nie jest śmieszne.
Mężczyzna stał przez moment w miejscu, wpatrzony w wyłączony telewizor, jakby w oczekiwaniu na ponowne osobliwe zachowanie urządzenia, jednak to wydawało się niewzruszone. Nie doszukując się żadnej nieprawidłowości, Taiga mruknął pod nosem przekleństwo i przeszedł w głąb pomieszczeni, by rozejrzeć się za pilotem. Nie znalazł go tam, gdzie wcześniej zostawił – na stoliku kawowym leżała tylko książka jego chłopaka i pusty kubek po herbacie.
Postanowił przeszukać narożnik. Przetrząsnął wszystkie poduszki, jednak jego działania nie wpłynęły w żadnym stopniu na stan poszukiwań.
─ Co jest, do cholery… ─ mruknął sam do siebie, prostując się. Jeszcze raz rozejrzał po pomieszczeniu, marszcząc gniewnie brwi. Kątem oka dostrzegł zionący mrok, którym osnuty był przedpokój.
W jednej chwili przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Ponieważ Kuroko wcześniej mu nie odpowiadał, był pewien, że jest w łazience, jednak przecież nie korzystałby z niej po ciemku. Przecież dopiero co ze sobą rozmawiali. Jakby się nad tym zastanowić, Tetsuya nie zwykł wychodzić w połowie dyskusji, a jeśli już zaistniałaby taka sytuacja, na pewno poinformował by o tym Taigę. Czemu więc…
Nagły dotyk chłodu, który poczuł na plecach, sparaliżował go, a z jego gardła wyrwał się niespodziewany krzyk. Gdy pierwsza chwila otępienia minęła, Kagami rzucił się przed siebie, byle jak najdalej od potencjalnego zagrożenia. Oczami wyobraźni widział Śmierć, która wyciągała ku niemu swe lodowate, kościste dłonie.
─ Jestem aż tak odpychający, że nie mogę cię przytulić?
Kuroko splótł ręce na piersi i zmierzył swojego chłopaka krytycznym spojrzeniem. Taiga poczuł się nim wręcz zmrożony. Mimowolnie przemknęło mu przez myśl, iż swoim zachowaniem wolałby urazić samą Śmierć niż Tetsuyę.
Odetchnął głęboko, z trudem uspokajając przyspieszone tętno.
─ Jak chcesz się przytulić, to może zrób to normalnie? Zaskoczyłeś mnie ─ mruknął wymijająco. ─ Poza tym gdzieś ty był?! I czemu wyłączyłeś telewizor?
─ Słucham? Przecież mówiłem, że idę się przebrać.
─ A telewizor?
─ Nic nie ruszałem.
─ Ha? Że niby sam się wyłączył?
Niższy wzruszył obojętnie ramionami. Ostentacyjnie odwrócił się i usiadł na sofie, zakładając nogę na nogę. Sięgnął po swoją książkę, dając Kagamiemu jasno do zrozumienia, iż przesadził. Tak naprawdę jego wzrok utkwiony był w jednym punkcie, nie prześlizgiwał się przez ciągi znaków kanji.
Czekał.
─ Hej, chyba nie jesteś zły?
Taiga momentalnie pożałował swojego zachowania. Westchnął cierpienniczo, po czym podszedł do narożnika i zajął miejsce koło swojego chłopaka. Przerzucił przez niego ramię i przyciągnął do siebie, na co odpowiedziało mu poirytowane sapnięcie.
─ Czemu się przebrałeś? Teraz nie będę mieć wymówki, żeby się do ciebie kleić ─ zauważył złośliwie.
Tamtego wieczora obaj po raz pierwszy wybrali się na imprezę halloweenową, która odbyła się w mieszkaniu Kise i Aomine – niestety pod nieobecność drugiego z gospodarzy, który tego wieczora pełnił nocną zmianę na komisariacie. Poza Daikim pojawili się wszyscy członkowie Kiseki no Sedai, pełny skład byłej drużyny Ryouty z Kaijou, a prócz nich większość osób z Seirin. Chociaż przebranie nie było wymagane, każdy z zaproszonych zdecydował się na jakąś charakteryzację. Kuroko znalazł w kartonie ze swoimi starymi rzeczami z gimnazjum kostium kościotrupa, w który udało mu zmieścić, zaś Kagami założył komplet od dawna nie używanych przez niego, luźnych ubrań, do których dokupił opaskę z uszami, tworząc tym samym strój wilkołaka.
I chociaż dobrali swoje przebrania całkiem spontanicznie, znaczna część gości stwierdziła, że są do siebie dopasowane. Tetsuya cały czas słyszał gdzieś z tyłu głowy śmiech Takao, który argumentował swoje zdanie tym, iż „wilkołak to prawie to samo co pies, więc leci na kości”.
─ Ach tak? A co właśnie robisz…? ─ spytał Kuroko, starając się powstrzymać uśmiech.
Kagami nie odpowiedział. Wsunął twarz w zagłębienie szyi Tetsuyi, naznaczając rozgrzaną skórę ledwo wyczuwalnym pocałunkiem. Stanowiła ona istne przeciwieństwo dłoni chłopaka – Taiga wyciągnął mu z nich książkę, po czym zamknął w swoich, o wiele większych i cieplejszych odpowiedniczkach, by ich temperatura nieco wzrosła.
─ Fajnie dzisiaj było ─ mruknął, zaciągając się słodkim zapachem wanilii. ─ Nie myślałem, że ta impreza wypali.
─ Nie? Przecież pomagałeś ją organizować ─ zaśmiał się Kuroko.
─ Kise uważa mnie za jakiegoś eksperta, chociaż na imprezie halloweenowej byłem w Stanach tylko raz. No i jeszcze za gówniarza, więc się nie liczy.
─ Skoro tak mówisz… Nie wiem, jak to święto wygląda u źródła, ale ja dzisiaj dobrze się bawiłem.
─ To najważniejsze. A co ty na to, żeby jeszcze trochę poświętować? ─ zapytał Taiga, szczerząc się zaczepnie. Tetsuya, dostrzegłszy wyraz jego twarzy, uniósł lekko jedną brew, jednocześnie wsuwając dłoń w bordowe kosmyki włosów. Gładził je delikatnie, aż nie natrafił na fragment opaski, na której osadzone były czarne, pokryte materiałem imitującym sierść uszy.
─ Co masz na myśli…?
─ Dobry horror. Tylko najpierw trzeba znaleźć pilota.
─ Znowu go zgubiłeś, Kagami-kun ─ bardziej stwierdził niż spytał niższy.
─ Tym razem to nie moja wina! ─ próbował się bronić. ─ Zostawiłem na stoliku, słowo! Myślałem, że to ty go wziąłeś.
─ Przebierałem się ─ przypomniał uprzejmie.
─ No to… M-może to jakieś duchy albo coś w tym stylu…?
Kuroko powstrzymał się od westchnięcia.
─ Na pewno gdzieś tu leży.
Chłopak wyswobodził się z objęć Kagamiego, a następnie uklęknął na panelach podłogowych, by wsunąć dłoń pod sofę i przejechać nią pod meblem. Pilot odnalazł się jednak pod stolikiem do kawy. Kuroko dostrzegł go przez przypadek, gdy się prostował. Podniósł zgubę i wręczył ją zaskoczonemu Taidze.
─ To chyba jednak nie duchy ─ stwierdził sceptycznie.
─ A skąd wiesz… ─ burknął ryży. Poczuł, jak przechodzi go mimowolny dreszcz niepokoju, jednak szybko zignorował to uczucie. ─ Dobra, oglądamy!
Włączyli horror i usadzili się wygodnie na kanapie. Kuroko zajął swoje ulubione miejsce – wcisnął się w kąt narożnika, przyciągając kolana pod brodę. Kagami jak zwykle usiadł po jego lewej stronie, obejmując go ramieniem. Co i raz odwracał głowę w jego stronę, by cmoknąć zaczepnie lub podmuchać mu na szyję, czego efektem była gęsia skórka na skórze chłopaka. Nie miał jednak siły, by zabronić Taidze tej niewinnej zabawy. Od czasu do czasu „oddawał” mu, szczypiąc lub próbując dźgnąć między żebra, aczkolwiek mężczyzna zdawał się tego nie zauważać.
Atmosfera spokoju i swobody nie trwała długo. Wraz z rozwojem akcji filmu, Kagami coraz rzadziej zaczepiał niższego, skupiając się na kalejdoskopie dynamicznie zmieniających się obrazów. Błyski mieszały się z kontrastem cienia, przerażone krzyki bohaterów z grobową ciszą zwiastującą nieszczęście. Im dłużej na ekranie panował spokój, tym bardziej wzrastał niepokój Taigi, który spodziewał się nagłego uderzenia zjawisk paranormalnych w każdej chwili. Mimika jego twarzy była raczej stała, zastygła w skupieniu skonsolidowany z niecierpliwym oczekiwaniem na koniec filmu.
Apogeum nastąpiło, gdy przestał radzić sobie z nagromadzeniem emocji. Zaczął miętosić w dłoniach bogu ducha winną poduszkę ozdobną, omal nie urywając jednego z przytwierdzonych do niej chwościków.
─ Dość tego ─ westchnął Kuroko, gdyż twarz Kagamiego zaczęła blednąć, tworząc niesamowity kontrast z jego włosami. Na ekranie telewizora jedna z głównych bohaterek właśnie popełniła najkrwawszy możliwy rodzaj samobójstwa. ─ Powinieneś wcześniej mi powiedzieć, że cierpisz na hemofobię, Kagami-kun…
─ J-jaka homofobia… Jestem gejem ─ wymamrotał, na w pół przytomny.
─ Hemofobia. Chyba nie przepadasz za widokiem krwi, prawda? ─ spytał retorycznie, bowiem Taiga zaczął już osuwać się bezwładnie na poduszki. Jego wzrok dalej był tępo utkwiony w ekran.
Tetsuya wywrócił oczami i wyłączył telewizor. Dopiero wtedy zaczęło do Kagamiego docierać, co się w ogóle stało.
─ E-ej, oglądałem…!
─ Nie mam najmniejszego zamiaru targać cię do łóżka, jeśli zemdlejesz. Poza tym już koniec Halloween. Dochodzi dwunasta.
Siła argumentów Kuroko okazała się niezbita, albo to po prostu stanowczość emanująca z jego słów sprawiła, iż Taidze odechciało się dyskutować.
Przez cztery lata, które ze sobą byli, zdążył nauczyć się, że może i on w tym związku był „mężczyzną”, jednak bezsprzecznie to Tetsuya w nim dominował. Zgłębił on sztuki manipulacji i perswazji na każdy możliwy sposób, więc ryży nie był w stanie postępować inaczej, jak spełniać każdą zachciankę swojego ukochanego chłopaka.
Przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Jego wola (mniej lub… mniej silna) nie miała tu nic do rzeczy!
Kagami właśnie zwlekł się z sofy, kiedy kuchenna jarzeniówka wydała z siebie ostatnie tchnienie – zamrugała parę razy, po czym zgasła. W mieszkaniu zapanowała absolutna ciemność. Kuroko instynktownie spiął się, ponieważ taki rozwój wydarzeń odrobinę go zdezorientował. Jego oczy na szczęście szybko poraziły sobie z przyzwyczajeniem się do mroku, dlatego był w stanie pokonać drogę dzielącą go do najbliższego włącznika światła. Zanim jednak udał się do niego, poczuł na swoim ramieniu stanowczy uścisk dłoni Kagamiego.
─ Kuroko…?
─ Tak, Kagami-kun?
─ Gdzie idziesz? Chyba nie chcesz mnie tu zostawić, co?
Tym razem Tetsuya nie wytrzymał. Nie udało mu się stłumić cichego parsknięcia śmiechu, które wyrwało mu się z piersi.
─ Chciałem włączyć światło, ale jeśli preferujesz siedzenie po ciemku…
─ Za to ty się świetnie bawisz, co? ─ warknął Taiga pod nosem. Było to już trzecie wydarzenie tego wieczora, które stanowczo wykraczało poza względną dawkę paranormalności dopuszczalnej na dany dzień. Kuroko to bawiło, jednak zdaniem Kagamiego niższy po prostu nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. ─  To aż nieprawdopodobne. Czy jest chociaż jedna, jedyna rzecz na tym cholernym świecie, której byś się bał? ─ spytał retorycznie.
Gdy w salonie rozbłysło już ciepłe, biało-żółte światło żyrandola, (a Taiga mógł wreszcie ze spokojem odetchnąć), mężczyźni przeszli do łazienki, by zmyć z twarzy resztki charakteryzacji dopełniającej ich wcześniejsze przebrania. Kagami zgubił swoje uszy gdzieś na kapie, więc po oczyszczeniu twarzy z rozmazanych śladów sztucznej krwi i cienia, przeczesał włosy grzebieniem, w międzyczasie memłając w zębach szczoteczkę z pastą. Myślał nad czymś intensywnie, marszcząc nie tylko brwi, ale całe czoło. Podmiotem owej kontemplacji stał się Kuroko. Mężczyzna zaczął zastanawiać się, czy jego chłopak był w stanie odczuwać strach. Jego wątpliwości nie były bezpodstawne. Znał Tetsuyę już przeszło pięć lat i często nadal nie był w stanie stwierdzić, jakie emocje chłopak tłumił w sobie, a jakie zostały wyparte przez jego stateczne, spokojne usposobienie.
Kuroko zauważył, że Kagami go nie słucha, gdy zapytał, na którą ma jutro zmianę w pary, a ten mu nie odpowiedział. Westchnął cicho i uśmiechnął się lekko, widząc jego wyraz twarzy. Gdy skończył myć zęby, twarz stanął na palcach, by skupić na sobie uwagę wyższego, po czym przyciągnął do siebie jego głowę i pocałował w miejscu tuż ponad prawą brwią.
─ Nie powinieneś tak się nadwyrężać myśleniem, Kagami-kun ─ mruknął, rumieniąc się lekko.
Uciekł z łazienki, zanim ryży zdążył się jakoś odgryźć.
W sypialni paliła się tylko jedna lampka od strony łóżka ryżego. Ponieważ Kuroko już wcześniej przebrał się w piżamę, mógł już się położyć i poczekać, aż Kagami do niego dołączy.
Taiga przeoczył próg pomieszczenia, mając na sobie jedynie spodnie. Koszuli pozbył się gdzieś po drodze. Tetsuya mimowolnie zlustrował wzrokiem jego nagi, umięśniony brzuch oraz klatkę piersiową, na które padała subtelna łuna światła. Gdy mężczyzna wyczuł na sobie wzrok Kuroko, uśmiechnął się kącikiem ust i ostentacyjnie zsunął z siebie jeansy wraz z bokserkami. Nie musiał patrzeć na swojego chłopak, by oczami wyobraźni widzieć, jak ten pąsowieje i spuszcza wzrok onieśmielony. Byli ze sobą już szmat czasu, jednak nagość w dalszym ciągu był dla Tetsuyi czymś krępującym. Kagami uważał to za urocze.
Ryży wszedł pod kołdrę i oparł się o ramę łóżka, spoglądając na sufit. Po chwili ciszy Kuroko odchrząknął i spytał cicho:
─ Nie będzie ci zimno?
─ Hmm, raczej nie. A w razie czego możesz mnie rozgrzać, nie? ─ mruknął Taiga zaczepnie, odwracając się na bok, przodem do chłopaka, który w tej samej chwili przeniósł spojrzenie na lampkę nocną za nim.
─ Chodźmy może już spać.
Kagami zgasił lampkę. W sypialni zrobiło się nagle całkowicie ciemno. Ciszę przerywały tylko lekko przyspieszone oddechy oraz bicia dwóch serc, które pompowały wrzącą od niewypowiedzianych emocji krew.
W pewnym momencie Kuroko poczuł dotyk dłoni Kagamiego na swojej. Miłe ciepło zaczęło rozprzestrzeniać się po jego ciele. Spragnione czułości wargi instynktownie odnalazły swoje odpowiedniczki, łącząc się w powolnym, zmysłowym pocałunku. Bariera konfuzji rozmyła się pod natłokiem niepohamowanej żądzy. Ciało natarło na ciało, ich nogi splotły się ze sobą, a ręce chciwie sunęły po nagiej, rozpalonej skórze.
─ Tetsuya… ─ szepnął niespodziewanie Taiga.
Kuroko uspokoił drżący oddech, opierając czoło o obojczyk swojego chłopaka. Przymknął oczy, wsłuchując się w bicie jego serca.
Kagami miał zamiar jeszcze coś powiedzieć, gdy nagle z błogiego letargu wyrwał ich dzwonek komórki. Obaj spięli się na ten dźwięk; chłopak mimowolnie zawęził uścisk, którym obdarzał ryżego. Ten zaś wyciągnął jedną dłoń spod kołdry i sięgnął nią na szafkę nocną, gdzie leżało urządzenie.
Zawsze odbierał. Czymkolwiek by się akurat nie zajmował. Telefon dzwonił czasem w dni powszednie, częściej w święta i weekendy. Bywało, że i w środku nocy, tak jak w tamtej chwili. Szał miłosnych uniesień musiał zaczekać; pragnienie, które zaledwie moment wcześniej odczuwał Tetsuya przerodziło się w coś zgoła odmiennego. Taiga wymienił przez telefon zaledwie parę zdań. Po tym rozłączył się, westchnął ciężko. Wstał, podszedł do szafy i zaczął się ubierać.
Bez słów. Bez znaczącej wymiany spojrzeń. Bez żadnych konkretnych myśli.
Kuroko poczuł, jak ściska go gardło. Nieznośne uczucie.
Piętnaście minut później Tetsuya był już w mieszkaniu sam. Narzucił na swoją piżamę (która składała się z białego t-shirtu Taigi) pierwszą lepszą bluzę, zapalił światło w salonie, zaparzył herbaty. Usiadł z kubkiem na kanapie, wbijając niewidzący wzrok w wyłączony telewizor. Wpatrywał się w niego przez chwilę, tworząc w głowie różne scenariusze tego, jak potoczy się dzisiejsza akcja. Pił małymi łyczkami wrzątek, co i raz podkurczając pod siebie palce u stóp, by chwilę potem je wyprostować. W jakiś dziwny sposób pozwalało mu to rozładować nadmiar emocji.
Nie spał do czwartej. W tym czasie starał się poczytać książkę, jednak zmęczony umysł nie był w stanie przyswoić żadnych informacji, a co dopiero łączyć wątków.
Przysnął na sofie, targany głębokim, szczerym lękiem.
Chwilę po piątej po korytarzu rozniósł się szczęk zamka, a zaraz potem znajome skrzypnięcie drzwi. Tetsuya podniósł się na łokciach, zerkając nieprzytomnym wzrokiem ku wejściu do salonu.
─ Kagami-kun…?
─ Znowu śpisz na kanapie? Chcesz się przeziębić, głupku?
Kuroko przetarł dłonią zaspane oczy. Wstał zbyt szybko, przez co zakręciło mu się w głowie, jednak nie dbał o to. Podszedł do Kagamiego, nim ten zdołał posunąć się choćby o krok. Przytulił się do mężczyzny, wdychając gryzący zapach dymu, którym przeszedł jego odrobinę osmolony mundur strażacki.
Ulga rozeszła się po jego ciele, wraz z głębszym wydechem wyrzucił z siebie resztkę zmartwienia, które trawiło jego umysł, odkąd Taiga wyszedł na akcję.
─ Hej, co to za ckliwe przywitanie? Przecież nie wracam z wojny ─ zaśmiał się Kagami, głaszcząc niższego po włosach.
─ Jest jedna rzecz, której się boję, Kagami-kun ─ odparł niespodziewanie niższy, nawiązując do pytania, które Taiga zadał mu kilka godzin wcześniej. ─ Boję się o ciebie. O to, że coś mogłoby ci się stać. Że nie wróciłbyś.
─ Idiota. Nie musisz się o to martwić, Kuroko. Zawsze będę do ciebie wracać.

9 komentarzy:

  1. Nie masz pojęcia jak się cieszę, że w zakładkach na starym telefonie ciągle miałam zapisany twój blog ❤ Będę szczera odkąd przestałaś na niego dodawać prawie o nim zapomniałam, ale nudziło mi się, więc postanowiłam sprawdzić co takiego czytałam za starych dobrych czasów i zostałam bardzo przyjemnie zaskoczona tym że znowu coś publikujesz (+ twoje stare opowiadania są cudne co znaczy, że mój gust fanfikowy nie był aż tak zły jak sugeruje mój wattpad xd). A teraz apropo one shota - słodki, ciepły i z happy endem czyli wszystko czego może pragnąć moja skrycie romantyczna dusza. Idealny do czytania o 6 rano po zarwanej nocy.
    Nie jestem pewna jak podpisywałam się na starym blogu, ale w tym momencie chyba nie ma już to znaczenia wiec skończę to tylko z zapewnieniem że wytrwale czekam na nowy rozdział "Drugiego początku" i przesyłam całuski :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, dopiero dziś zobaczyłam komentarz! Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mnie uszczęśliwił! Jestem ogromnie wzruszona, mogąc powitać na tej witrynie kogoś z "przeszłości" :D Liczę, że zostaniesz na dłużej! ♥
      Dziękuję za miłe słowa ^^ Miałam mały kryzys ostatnio, ale teraz czuję przypływ zapału i chęci do pisania, dziękuję!
      Pozdrawiam i odwzajemniam całusy ^^

      Usuń
  2. W końcu znalazłam chwilę, aby przeczytać jednopartowke i nawet nie zdajesz sobie sprawy jak żałuję, że dopiero teraz! CudoCudo! Nie zrozumiałam za bardzo kto dzwonił i dlaczego Kagami w ogóle wyszedł, ale cieszy mnie to, że wyjaśnieniem sprawy było pójście na akcję (to już wszystko wyjaśniło). Ich końcowa rozmowa była piękna, a klimat Halloween tak dobrze udało ci się utrzymać *-* Przeżywałam to razem z Kagamim xd No i pare razy się zaśmiałam (np. z komentarza Takao, boskie xd). Życzę weny i czekam na nowy rozdział Drugiego Początku !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aw, dziękuję, kochana! ;^; Odrobinę martwiłam się tym, czy ta końcowa akcja nie odejdzie za bardzo od głównego tematu, ale teraz czuję się już całkiem o to spokojna ^^
      Strasznie się cieszę, że się podobało! Dziękuję!
      Drugi Początek niestety dopiero w grudniu, bo mam ostatnio w szkole sporo prac na zaliczenia i matury próbne </3 Ale poinformuję, jak tylko będzie ^^

      Usuń
  3. Bardzo dobry flow. Słodkie przeplatające się z ulubioną złośliwością, która, moim skromnym zdaniem, napędza ten związek (podobnie, jak AoKise). Lekka paranoja Kagamiego i niewzruszenie Kuroko idealnie pasuje do ich charakterów. Uważam że dokładnie tak wyglądałaby sytuacja, gdyby spotkali się z jakimiś duchami :D
    Postaci idealnie oddane, a dialogi są bardzo naturalne. Przyjemna wymiana zdań i lekki, ale bez żadnych defektów, tekst-naprawdę bardzo przyjemnie mi się czytało.
    Chciaz Kagakuro to nie mój ulubiony pairing, temu shotowi warto było poświęcić parę minut. I cieszę się, że to zrobiłam <3 - mało tego, nawet miałam niedosyt!
    Ach, no i gorzki wątek, który tutaj dodałaś dodaje tej pracy autentyczności. Dość chłodne wyjście Taigi to taki zimny prysznic dla niektórych czytelników którzy często spłycają naszych cudownych chłopców, tworząc ich otoczenie i kreując życie na krainę mlekiem i miodem płynącą... Fluff, fluffem, bardzo je lubię (nie chcę żeby wyszło, że teraz potępiam ten rodzaj prac), ale bardzo cenię sobie właśnie takie momenty. Myślę że właśnie te drobne dramy tworzą większy i lepszy efekt, niż sam cukier ^^'
    Pozdrawiam i życzę weny! Możesz być pewna, że zostanę tu na dłużej :3
    Elo <3 ~ Yugy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi powitać Cię na blogu ^^ Jestem przeszczęśliwa, że shocik się podobał! Dziękuję za tak wyczerpujący i ciepły komentarz, nie mogłam się powstrzymać, by nie przeczytać go parę razy ;^; ♥ Mam nadzieję, że kolejne również przypadną do gustu!
      Jeszcze raz dziękuję! Również pozdrawiam i ślę tulasy :3

      Usuń
  4. Hej,
    wszystkiego wspaniałego w Nowym Roku... niech wena nie odpuszcza, chęci i czasu...
    chwiliwo mam mały postój w czytaniu i komentowaniu, ale wszystko to nadrobię...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    tekst jest naprawdę fantastyczny, Kuroko bardzo boi się o swojego chłopaka... też nie lubię takich sytuacji jak te tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    cudownie, ja osobiście nie jak lubię takich sytuacji, i też mam podobne myśli co Kagami, ale tak cudownie... Kuroko boi się o swojego chłopaka... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń