Jasny, melodyjny głos prezenterki
zapowiadającej program telewizyjny niepodziewanie ucichł. Przerwało go głuche
pyknięcie, które jeszcze przez jakiś czas odbijało się echem w głowie
Kagamiego.
─ Czekaj, Kuroko, zaraz ma lecieć jakiś film.
Weź włącz ─ rzucił, nie oglądając się za siebie.
Odpowiedziała mu przedłużająca się cisza.
─ Kuroko?
Taiga zakręcił wodę, przetarł mokre dłonie o materiał
starych, postrzępionych jeansów. Blachę po cieście, którą przed chwilą opłukał
z piany, odstawił na suszarkę do drugiej przegrody w zlewie. Odwrócił się, by
ogarnąć spojrzeniem pusty salon. Panował półmrok; jedynym źródłem światła w pomieszczeniu
była kuchenna jarzeniówka, padająca słabą poświatą na oparcie narożnika
znajdującego się w centrum salonu.
─ E-ej. To nie jest śmieszne.
Mężczyzna stał przez moment w miejscu,
wpatrzony w wyłączony telewizor, jakby w oczekiwaniu na ponowne osobliwe
zachowanie urządzenia, jednak to wydawało się niewzruszone. Nie doszukując się
żadnej nieprawidłowości, Taiga mruknął pod nosem przekleństwo i przeszedł w
głąb pomieszczeni, by rozejrzeć się za pilotem. Nie znalazł go tam, gdzie
wcześniej zostawił – na stoliku kawowym leżała tylko książka jego chłopaka i
pusty kubek po herbacie.
Postanowił przeszukać narożnik. Przetrząsnął
wszystkie poduszki, jednak jego działania nie wpłynęły w żadnym stopniu na stan
poszukiwań.
─ Co jest, do cholery… ─ mruknął sam do
siebie, prostując się. Jeszcze raz rozejrzał po pomieszczeniu, marszcząc
gniewnie brwi. Kątem oka dostrzegł zionący mrok, którym osnuty był przedpokój.
W jednej chwili przeszedł go nieprzyjemny
dreszcz. Ponieważ Kuroko wcześniej mu nie odpowiadał, był pewien, że jest w
łazience, jednak przecież nie korzystałby z niej po ciemku. Przecież dopiero co
ze sobą rozmawiali. Jakby się nad tym zastanowić, Tetsuya nie zwykł wychodzić w
połowie dyskusji, a jeśli już zaistniałaby taka sytuacja, na pewno poinformował
by o tym Taigę. Czemu więc…
Nagły dotyk chłodu, który poczuł na plecach,
sparaliżował go, a z jego gardła wyrwał się niespodziewany krzyk. Gdy pierwsza
chwila otępienia minęła, Kagami rzucił się przed siebie, byle jak najdalej od
potencjalnego zagrożenia. Oczami wyobraźni widział Śmierć, która wyciągała ku
niemu swe lodowate, kościste dłonie.
─ Jestem aż tak odpychający, że nie mogę cię
przytulić?
Kuroko splótł ręce na piersi i zmierzył
swojego chłopaka krytycznym spojrzeniem. Taiga poczuł się nim wręcz zmrożony.
Mimowolnie przemknęło mu przez myśl, iż swoim zachowaniem wolałby urazić samą
Śmierć niż Tetsuyę.
Odetchnął głęboko, z trudem uspokajając
przyspieszone tętno.
─ Jak chcesz się przytulić, to może zrób to
normalnie? Zaskoczyłeś mnie ─ mruknął wymijająco. ─ Poza tym gdzieś ty był?! I
czemu wyłączyłeś telewizor?
─ Słucham? Przecież mówiłem, że idę się
przebrać.
─ A telewizor?
─ Nic nie ruszałem.
─ Ha? Że niby sam się wyłączył?
Niższy wzruszył obojętnie ramionami.
Ostentacyjnie odwrócił się i usiadł na sofie, zakładając nogę na nogę. Sięgnął
po swoją książkę, dając Kagamiemu jasno do zrozumienia, iż przesadził. Tak
naprawdę jego wzrok utkwiony był w jednym punkcie, nie prześlizgiwał się przez
ciągi znaków kanji.
Czekał.
─ Hej, chyba nie jesteś zły?
Taiga momentalnie pożałował swojego
zachowania. Westchnął cierpienniczo, po czym podszedł do narożnika i zajął miejsce
koło swojego chłopaka. Przerzucił przez niego ramię i przyciągnął do siebie, na
co odpowiedziało mu poirytowane sapnięcie.
─ Czemu się przebrałeś? Teraz nie będę mieć
wymówki, żeby się do ciebie kleić ─ zauważył złośliwie.
Tamtego wieczora obaj po raz pierwszy wybrali
się na imprezę halloweenową, która odbyła się w mieszkaniu Kise i Aomine –
niestety pod nieobecność drugiego z gospodarzy, który tego wieczora pełnił
nocną zmianę na komisariacie. Poza Daikim pojawili się wszyscy członkowie Kiseki no Sedai, pełny skład byłej
drużyny Ryouty z Kaijou, a prócz nich
większość osób z Seirin. Chociaż
przebranie nie było wymagane, każdy z zaproszonych zdecydował się na jakąś
charakteryzację. Kuroko znalazł w kartonie ze swoimi starymi rzeczami z
gimnazjum kostium kościotrupa, w który udało mu zmieścić, zaś Kagami założył
komplet od dawna nie używanych przez niego, luźnych ubrań, do których dokupił
opaskę z uszami, tworząc tym samym strój wilkołaka.
I chociaż dobrali swoje przebrania całkiem
spontanicznie, znaczna część gości stwierdziła, że są do siebie dopasowane.
Tetsuya cały czas słyszał gdzieś z tyłu głowy śmiech Takao, który argumentował
swoje zdanie tym, iż „wilkołak to prawie to samo co pies, więc leci na kości”.
─ Ach tak? A co właśnie robisz…? ─ spytał
Kuroko, starając się powstrzymać uśmiech.
Kagami nie odpowiedział. Wsunął twarz w
zagłębienie szyi Tetsuyi, naznaczając rozgrzaną skórę ledwo wyczuwalnym
pocałunkiem. Stanowiła ona istne przeciwieństwo dłoni chłopaka – Taiga
wyciągnął mu z nich książkę, po czym zamknął w swoich, o wiele większych i
cieplejszych odpowiedniczkach, by ich temperatura nieco wzrosła.
─ Fajnie dzisiaj było ─ mruknął, zaciągając
się słodkim zapachem wanilii. ─ Nie myślałem, że ta impreza wypali.
─ Nie? Przecież pomagałeś ją organizować ─
zaśmiał się Kuroko.
─ Kise uważa mnie za jakiegoś eksperta,
chociaż na imprezie halloweenowej byłem w Stanach tylko raz. No i jeszcze za
gówniarza, więc się nie liczy.
─ Skoro tak mówisz… Nie wiem, jak to święto
wygląda u źródła, ale ja dzisiaj dobrze się bawiłem.
─ To najważniejsze. A co ty na to, żeby
jeszcze trochę poświętować? ─ zapytał Taiga, szczerząc się zaczepnie. Tetsuya,
dostrzegłszy wyraz jego twarzy, uniósł lekko jedną brew, jednocześnie wsuwając
dłoń w bordowe kosmyki włosów. Gładził je delikatnie, aż nie natrafił na
fragment opaski, na której osadzone były czarne, pokryte materiałem imitującym
sierść uszy.
─ Co masz na myśli…?
─ Dobry horror. Tylko najpierw trzeba znaleźć
pilota.
─ Znowu go zgubiłeś, Kagami-kun ─ bardziej
stwierdził niż spytał niższy.
─ Tym razem to nie moja wina! ─ próbował się
bronić. ─ Zostawiłem na stoliku, słowo! Myślałem, że to ty go wziąłeś.
─ Przebierałem się ─ przypomniał uprzejmie.
─ No to… M-może to jakieś duchy albo coś w
tym stylu…?
Kuroko powstrzymał się od westchnięcia.
─ Na pewno gdzieś tu leży.
Chłopak wyswobodził się z objęć Kagamiego, a
następnie uklęknął na panelach podłogowych, by wsunąć dłoń pod sofę i
przejechać nią pod meblem. Pilot odnalazł się jednak pod stolikiem do kawy.
Kuroko dostrzegł go przez przypadek, gdy się prostował. Podniósł zgubę i
wręczył ją zaskoczonemu Taidze.
─ To chyba jednak nie duchy ─ stwierdził sceptycznie.
─ A skąd wiesz… ─ burknął ryży. Poczuł, jak
przechodzi go mimowolny dreszcz niepokoju, jednak szybko zignorował to uczucie.
─ Dobra, oglądamy!
Włączyli horror i usadzili się wygodnie na
kanapie. Kuroko zajął swoje ulubione miejsce – wcisnął się w kąt narożnika,
przyciągając kolana pod brodę. Kagami jak zwykle usiadł po jego lewej stronie,
obejmując go ramieniem. Co i raz odwracał głowę w jego stronę, by cmoknąć
zaczepnie lub podmuchać mu na szyję, czego efektem była gęsia skórka na skórze
chłopaka. Nie miał jednak siły, by zabronić Taidze tej niewinnej zabawy. Od
czasu do czasu „oddawał” mu, szczypiąc lub próbując dźgnąć między żebra,
aczkolwiek mężczyzna zdawał się tego nie zauważać.
Atmosfera spokoju i swobody nie trwała długo.
Wraz z rozwojem akcji filmu, Kagami coraz rzadziej zaczepiał niższego,
skupiając się na kalejdoskopie dynamicznie zmieniających się obrazów. Błyski
mieszały się z kontrastem cienia, przerażone krzyki bohaterów z grobową ciszą
zwiastującą nieszczęście. Im dłużej na ekranie panował spokój, tym bardziej
wzrastał niepokój Taigi, który spodziewał się nagłego uderzenia zjawisk paranormalnych
w każdej chwili. Mimika jego twarzy była raczej stała, zastygła w skupieniu skonsolidowany
z niecierpliwym oczekiwaniem na koniec filmu.
Apogeum nastąpiło, gdy przestał radzić sobie
z nagromadzeniem emocji. Zaczął miętosić w dłoniach bogu ducha winną poduszkę
ozdobną, omal nie urywając jednego z przytwierdzonych do niej chwościków.
─ Dość tego ─ westchnął Kuroko, gdyż twarz
Kagamiego zaczęła blednąć, tworząc niesamowity kontrast z jego włosami. Na
ekranie telewizora jedna z głównych bohaterek właśnie popełniła najkrwawszy możliwy
rodzaj samobójstwa. ─ Powinieneś wcześniej mi powiedzieć, że cierpisz na
hemofobię, Kagami-kun…
─ J-jaka homofobia… Jestem gejem ─
wymamrotał, na w pół przytomny.
─ Hemofobia. Chyba nie przepadasz za widokiem
krwi, prawda? ─ spytał retorycznie, bowiem Taiga zaczął już osuwać się bezwładnie
na poduszki. Jego wzrok dalej był tępo utkwiony w ekran.
Tetsuya wywrócił oczami i wyłączył telewizor.
Dopiero wtedy zaczęło do Kagamiego docierać, co się w ogóle stało.
─ E-ej, oglądałem…!
─ Nie mam najmniejszego zamiaru targać cię do
łóżka, jeśli zemdlejesz. Poza tym już koniec Halloween. Dochodzi dwunasta.
Siła argumentów Kuroko okazała się niezbita,
albo to po prostu stanowczość emanująca z jego słów sprawiła, iż Taidze odechciało
się dyskutować.
Przez cztery lata, które ze sobą byli, zdążył
nauczyć się, że może i on w tym związku był „mężczyzną”, jednak bezsprzecznie
to Tetsuya w nim dominował. Zgłębił on sztuki manipulacji i perswazji na każdy
możliwy sposób, więc ryży nie był w stanie postępować inaczej, jak spełniać
każdą zachciankę swojego ukochanego chłopaka.
Przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Jego
wola (mniej lub… mniej silna) nie miała tu nic do rzeczy!
Kagami właśnie zwlekł się z sofy, kiedy
kuchenna jarzeniówka wydała z siebie ostatnie tchnienie – zamrugała parę razy,
po czym zgasła. W mieszkaniu zapanowała absolutna ciemność. Kuroko
instynktownie spiął się, ponieważ taki rozwój wydarzeń odrobinę go zdezorientował.
Jego oczy na szczęście szybko poraziły sobie z przyzwyczajeniem się do mroku,
dlatego był w stanie pokonać drogę dzielącą go do najbliższego włącznika
światła. Zanim jednak udał się do niego, poczuł na swoim ramieniu stanowczy
uścisk dłoni Kagamiego.
─ Kuroko…?
─ Tak, Kagami-kun?
─ Gdzie idziesz? Chyba nie chcesz mnie tu
zostawić, co?
Tym razem Tetsuya nie wytrzymał. Nie udało mu
się stłumić cichego parsknięcia śmiechu, które wyrwało mu się z piersi.
─ Chciałem włączyć światło, ale jeśli preferujesz
siedzenie po ciemku…
─ Za to ty się świetnie bawisz, co? ─ warknął
Taiga pod nosem. Było to już trzecie wydarzenie tego wieczora, które stanowczo
wykraczało poza względną dawkę paranormalności dopuszczalnej na dany dzień.
Kuroko to bawiło, jednak zdaniem Kagamiego niższy po prostu nie zdawał sobie sprawy
z powagi sytuacji. ─ To aż
nieprawdopodobne. Czy jest chociaż jedna, jedyna rzecz na tym cholernym świecie,
której byś się bał? ─ spytał retorycznie.
Gdy w salonie rozbłysło już ciepłe, biało-żółte
światło żyrandola, (a Taiga mógł wreszcie ze spokojem odetchnąć), mężczyźni
przeszli do łazienki, by zmyć z twarzy resztki charakteryzacji dopełniającej
ich wcześniejsze przebrania. Kagami zgubił swoje uszy gdzieś na kapie, więc po
oczyszczeniu twarzy z rozmazanych śladów sztucznej krwi i cienia, przeczesał
włosy grzebieniem, w międzyczasie memłając w zębach szczoteczkę z pastą. Myślał
nad czymś intensywnie, marszcząc nie tylko brwi, ale całe czoło. Podmiotem owej
kontemplacji stał się Kuroko. Mężczyzna zaczął zastanawiać się, czy jego
chłopak był w stanie odczuwać strach. Jego wątpliwości nie były bezpodstawne.
Znał Tetsuyę już przeszło pięć lat i często nadal nie był w stanie stwierdzić,
jakie emocje chłopak tłumił w sobie, a jakie zostały wyparte przez jego
stateczne, spokojne usposobienie.
Kuroko zauważył, że Kagami go nie słucha, gdy
zapytał, na którą ma jutro zmianę w pary, a ten mu nie odpowiedział. Westchnął
cicho i uśmiechnął się lekko, widząc jego wyraz twarzy. Gdy skończył myć zęby,
twarz stanął na palcach, by skupić na sobie uwagę wyższego, po czym przyciągnął
do siebie jego głowę i pocałował w miejscu tuż ponad prawą brwią.
─ Nie powinieneś tak się nadwyrężać
myśleniem, Kagami-kun ─ mruknął, rumieniąc się lekko.
Uciekł z łazienki, zanim ryży zdążył się
jakoś odgryźć.
W sypialni paliła się tylko jedna lampka od
strony łóżka ryżego. Ponieważ Kuroko już wcześniej przebrał się w piżamę, mógł
już się położyć i poczekać, aż Kagami do niego dołączy.
Taiga przeoczył próg pomieszczenia, mając na
sobie jedynie spodnie. Koszuli pozbył się gdzieś po drodze. Tetsuya mimowolnie
zlustrował wzrokiem jego nagi, umięśniony brzuch oraz klatkę piersiową, na
które padała subtelna łuna światła. Gdy mężczyzna wyczuł na sobie wzrok Kuroko,
uśmiechnął się kącikiem ust i ostentacyjnie zsunął z siebie jeansy wraz z
bokserkami. Nie musiał patrzeć na swojego chłopak, by oczami wyobraźni widzieć,
jak ten pąsowieje i spuszcza wzrok onieśmielony. Byli ze sobą już szmat czasu,
jednak nagość w dalszym ciągu był dla Tetsuyi czymś krępującym. Kagami uważał
to za urocze.
Ryży wszedł pod kołdrę i oparł się o ramę
łóżka, spoglądając na sufit. Po chwili ciszy Kuroko odchrząknął i spytał cicho:
─ Nie będzie ci zimno?
─ Hmm, raczej nie. A w razie czego możesz
mnie rozgrzać, nie? ─ mruknął Taiga zaczepnie, odwracając się na bok, przodem
do chłopaka, który w tej samej chwili przeniósł spojrzenie na lampkę nocną za
nim.
─ Chodźmy może już spać.
Kagami zgasił lampkę. W sypialni zrobiło się
nagle całkowicie ciemno. Ciszę przerywały tylko lekko przyspieszone oddechy
oraz bicia dwóch serc, które pompowały wrzącą od niewypowiedzianych emocji
krew.
W pewnym momencie Kuroko poczuł dotyk dłoni
Kagamiego na swojej. Miłe ciepło zaczęło rozprzestrzeniać się po jego ciele.
Spragnione czułości wargi instynktownie odnalazły swoje odpowiedniczki, łącząc
się w powolnym, zmysłowym pocałunku. Bariera konfuzji rozmyła się pod natłokiem
niepohamowanej żądzy. Ciało natarło na ciało, ich nogi splotły się ze sobą, a
ręce chciwie sunęły po nagiej, rozpalonej skórze.
─ Tetsuya… ─ szepnął niespodziewanie Taiga.
Kuroko uspokoił drżący oddech, opierając
czoło o obojczyk swojego chłopaka. Przymknął oczy, wsłuchując się w bicie jego
serca.
Kagami miał zamiar jeszcze coś powiedzieć,
gdy nagle z błogiego letargu wyrwał ich dzwonek komórki. Obaj spięli się na ten
dźwięk; chłopak mimowolnie zawęził uścisk, którym obdarzał ryżego. Ten zaś wyciągnął
jedną dłoń spod kołdry i sięgnął nią na szafkę nocną, gdzie leżało urządzenie.
Zawsze odbierał. Czymkolwiek by się akurat
nie zajmował. Telefon dzwonił czasem w dni powszednie, częściej w święta i
weekendy. Bywało, że i w środku nocy, tak jak w tamtej chwili. Szał miłosnych
uniesień musiał zaczekać; pragnienie, które zaledwie moment wcześniej odczuwał
Tetsuya przerodziło się w coś zgoła odmiennego. Taiga wymienił przez telefon
zaledwie parę zdań. Po tym rozłączył się, westchnął ciężko. Wstał, podszedł do
szafy i zaczął się ubierać.
Bez słów. Bez znaczącej wymiany spojrzeń. Bez
żadnych konkretnych myśli.
Kuroko poczuł, jak ściska go gardło. Nieznośne
uczucie.
Piętnaście minut później Tetsuya był już w
mieszkaniu sam. Narzucił na swoją piżamę (która składała się z białego t-shirtu
Taigi) pierwszą lepszą bluzę, zapalił światło w salonie, zaparzył herbaty.
Usiadł z kubkiem na kanapie, wbijając niewidzący wzrok w wyłączony telewizor.
Wpatrywał się w niego przez chwilę, tworząc w głowie różne scenariusze tego, jak
potoczy się dzisiejsza akcja. Pił małymi łyczkami wrzątek, co i raz podkurczając
pod siebie palce u stóp, by chwilę potem je wyprostować. W jakiś dziwny sposób
pozwalało mu to rozładować nadmiar emocji.
Nie spał do czwartej. W tym czasie starał się
poczytać książkę, jednak zmęczony umysł nie był w stanie przyswoić żadnych informacji,
a co dopiero łączyć wątków.
Przysnął na sofie, targany głębokim, szczerym
lękiem.
Chwilę po piątej po korytarzu rozniósł się
szczęk zamka, a zaraz potem znajome skrzypnięcie drzwi. Tetsuya podniósł się na
łokciach, zerkając nieprzytomnym wzrokiem ku wejściu do salonu.
─ Kagami-kun…?
─ Znowu śpisz na kanapie? Chcesz się przeziębić,
głupku?
Kuroko przetarł dłonią zaspane oczy. Wstał
zbyt szybko, przez co zakręciło mu się w głowie, jednak nie dbał o to. Podszedł
do Kagamiego, nim ten zdołał posunąć się choćby o krok. Przytulił się do
mężczyzny, wdychając gryzący zapach dymu, którym przeszedł jego odrobinę
osmolony mundur strażacki.
Ulga rozeszła się po jego ciele, wraz z
głębszym wydechem wyrzucił z siebie resztkę zmartwienia, które trawiło jego
umysł, odkąd Taiga wyszedł na akcję.
─ Hej, co to za ckliwe przywitanie? Przecież
nie wracam z wojny ─ zaśmiał się Kagami, głaszcząc niższego po włosach.
─ Jest jedna rzecz, której się boję,
Kagami-kun ─ odparł niespodziewanie niższy, nawiązując do pytania, które Taiga zadał
mu kilka godzin wcześniej. ─ Boję się o ciebie. O to, że coś mogłoby ci się
stać. Że nie wróciłbyś.
─ Idiota. Nie musisz się o to martwić,
Kuroko. Zawsze będę do ciebie wracać.
Nie masz pojęcia jak się cieszę, że w zakładkach na starym telefonie ciągle miałam zapisany twój blog ❤ Będę szczera odkąd przestałaś na niego dodawać prawie o nim zapomniałam, ale nudziło mi się, więc postanowiłam sprawdzić co takiego czytałam za starych dobrych czasów i zostałam bardzo przyjemnie zaskoczona tym że znowu coś publikujesz (+ twoje stare opowiadania są cudne co znaczy, że mój gust fanfikowy nie był aż tak zły jak sugeruje mój wattpad xd). A teraz apropo one shota - słodki, ciepły i z happy endem czyli wszystko czego może pragnąć moja skrycie romantyczna dusza. Idealny do czytania o 6 rano po zarwanej nocy.
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna jak podpisywałam się na starym blogu, ale w tym momencie chyba nie ma już to znaczenia wiec skończę to tylko z zapewnieniem że wytrwale czekam na nowy rozdział "Drugiego początku" i przesyłam całuski :*
Przepraszam, dopiero dziś zobaczyłam komentarz! Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mnie uszczęśliwił! Jestem ogromnie wzruszona, mogąc powitać na tej witrynie kogoś z "przeszłości" :D Liczę, że zostaniesz na dłużej! ♥
UsuńDziękuję za miłe słowa ^^ Miałam mały kryzys ostatnio, ale teraz czuję przypływ zapału i chęci do pisania, dziękuję!
Pozdrawiam i odwzajemniam całusy ^^
W końcu znalazłam chwilę, aby przeczytać jednopartowke i nawet nie zdajesz sobie sprawy jak żałuję, że dopiero teraz! CudoCudo! Nie zrozumiałam za bardzo kto dzwonił i dlaczego Kagami w ogóle wyszedł, ale cieszy mnie to, że wyjaśnieniem sprawy było pójście na akcję (to już wszystko wyjaśniło). Ich końcowa rozmowa była piękna, a klimat Halloween tak dobrze udało ci się utrzymać *-* Przeżywałam to razem z Kagamim xd No i pare razy się zaśmiałam (np. z komentarza Takao, boskie xd). Życzę weny i czekam na nowy rozdział Drugiego Początku !
OdpowiedzUsuńAw, dziękuję, kochana! ;^; Odrobinę martwiłam się tym, czy ta końcowa akcja nie odejdzie za bardzo od głównego tematu, ale teraz czuję się już całkiem o to spokojna ^^
UsuńStrasznie się cieszę, że się podobało! Dziękuję!
Drugi Początek niestety dopiero w grudniu, bo mam ostatnio w szkole sporo prac na zaliczenia i matury próbne </3 Ale poinformuję, jak tylko będzie ^^
Bardzo dobry flow. Słodkie przeplatające się z ulubioną złośliwością, która, moim skromnym zdaniem, napędza ten związek (podobnie, jak AoKise). Lekka paranoja Kagamiego i niewzruszenie Kuroko idealnie pasuje do ich charakterów. Uważam że dokładnie tak wyglądałaby sytuacja, gdyby spotkali się z jakimiś duchami :D
OdpowiedzUsuńPostaci idealnie oddane, a dialogi są bardzo naturalne. Przyjemna wymiana zdań i lekki, ale bez żadnych defektów, tekst-naprawdę bardzo przyjemnie mi się czytało.
Chciaz Kagakuro to nie mój ulubiony pairing, temu shotowi warto było poświęcić parę minut. I cieszę się, że to zrobiłam <3 - mało tego, nawet miałam niedosyt!
Ach, no i gorzki wątek, który tutaj dodałaś dodaje tej pracy autentyczności. Dość chłodne wyjście Taigi to taki zimny prysznic dla niektórych czytelników którzy często spłycają naszych cudownych chłopców, tworząc ich otoczenie i kreując życie na krainę mlekiem i miodem płynącą... Fluff, fluffem, bardzo je lubię (nie chcę żeby wyszło, że teraz potępiam ten rodzaj prac), ale bardzo cenię sobie właśnie takie momenty. Myślę że właśnie te drobne dramy tworzą większy i lepszy efekt, niż sam cukier ^^'
Pozdrawiam i życzę weny! Możesz być pewna, że zostanę tu na dłużej :3
Elo <3 ~ Yugy
Bardzo miło mi powitać Cię na blogu ^^ Jestem przeszczęśliwa, że shocik się podobał! Dziękuję za tak wyczerpujący i ciepły komentarz, nie mogłam się powstrzymać, by nie przeczytać go parę razy ;^; ♥ Mam nadzieję, że kolejne również przypadną do gustu!
UsuńJeszcze raz dziękuję! Również pozdrawiam i ślę tulasy :3
Hej,
OdpowiedzUsuńwszystkiego wspaniałego w Nowym Roku... niech wena nie odpuszcza, chęci i czasu...
chwiliwo mam mały postój w czytaniu i komentowaniu, ale wszystko to nadrobię...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńtekst jest naprawdę fantastyczny, Kuroko bardzo boi się o swojego chłopaka... też nie lubię takich sytuacji jak te tutaj...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, ja osobiście nie jak lubię takich sytuacji, i też mam podobne myśli co Kagami, ale tak cudownie... Kuroko boi się o swojego chłopaka... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza