─ Eee… No to
czuj się jak u siebie i tak dalej…
─
Przepraszam za najście.
Kuroko z
nieskrywaną ciekawością przekroczył próg mieszkania Kagamiego, podświadomie
wstrzymując na moment oddech. Wyższy wszedł zaraz za nim i zamknął drzwi, po
czym zapalił światło. Prosta, mlecznobiała lampa sufitowa rozproszyła mrok w genkan. Chłopak ściągnął z nóg czarne,
poprzecierane w paru miejscach oksfordy i odstawił je na jedną z półek niskiej
szafki, którą wskazał mu Taiga. Dopiero wtedy zreflektował się, że ma
przemoczone skarpetki. Nerwowo podwinął pod siebie place u stóp, jakby instynktownie
starając się zamoczyć jak najmniejszy skrawek kamiennych kafelków, na których
stał. Płaszcz, który trzymał w dłoniach, wyglądał jak świeżo wyciągnięty z
prania, a z przesiąkniętej deszczem bluzy kapało na podłogę.
Widząc to
wszystko, Tetsuya nawet nie śmiał wejść na drewniane panele.
Tymczasem
Taiga ściągnął już z siebie przemoczone, czerwone trampki, które pyrgnął
niedbale pod szafkę, po czym ruszył przez korytarz. Dopiero po kilku krokach
zorientował się, iż Tetsuya nie ruszył się z miejsca.
─ Serio, Kuroko?
Chcesz nocować w przedpokoju? ─ westchnął zniecierpliwiony.
─ Um… Pomoczę
ci podłogę, Kagami-kun.
─ Tym się
przejmujesz?! Rany…
Mężczyzna
cofnął się i wziął od niższego jego płaszcz. Rozwiesił go na dwóch wieszakach
nad butami, licząc, że w tym miejscu choć trochę podeschnie do rana. Następnie
wyciągnął z szafki kapcie, które wziął w jedną rękę. W drugą złapał nadgarstek
Kuroko i pociągnął go za sobą niczym dziecko. Przeszli przez nieduży hol. Na
jego końcu znajdowały się jasne drzwi prowadzące do łazienki, które Taiga
otworzył. Wepchnął tam niższego, sam zaś zatrzymał się w wejściu.
─ Wykąp się
pierwszy, a ja w tym czasie poszukam dla ciebie jakiś ciuchów. Ręczniki są w
szafce pod umywalką, a płyn możesz wziąć mój.
Ryży podał
mu kapcie. Miał już zamiar opuścić pomieszczenie, jednak zatrzymał się w pół
kroku, gdy Tetsuya niespodziewanie wyraził swój sprzeciw:
─ Nie
zgadzam się, Kagami-kun. Zmokłeś bardziej niż ja. Wyszedłeś na deszcz w samej
koszulce! Powinieneś pierwszy się ogrzać ─ stwierdził stanowczo. W lazurowych
tęczówkach błyszczała determinacja. Doceniał gest wyższego, jednak nie zamierzał
pozwolić, by przez wzgląd na niego to on się rozchorował. Taiga przecież też
chodził do pracy, a w dodatku miał do zaliczenia obowiązkowe praktyki w
remizie.
─ Dzięki,
Kuroko, ale póki to moje mieszkanie, to ja tu rządzę. Im dłużej będziesz gadać,
tym dłużej sobie poczekam. Więc idź się już myć ─ powiedział, wyciągnął z
wcześniej wspomnianej przez siebie szafki biały, puchowy ręcznik, który
zarzucił sobie na głowę, po czym wyszedł z łazienki, zamykając drzwi na klamkę.
Tetsuya
został sam. Jego wzrok jeszcze przez chwilę utkwiony był w miejscu, w którym
zniknął Kagami, jednak ten nie wracał. Westchnął ciężko, niepocieszony. Dopadły
go wyrzuty sumienia. Niepotrzebnie zawracał mężczyźnie głowę. Miał nadzieję, że
nie złapie przez niego przeziębienia.
W dalszym
ciągu zatopiony we własnych myślach, począł odruchowo rozglądać się wokół.
Wcześniej nie miał szansy, by przypatrzeć się wystrojowi mieszkania, jednak łazienka
urządzona była w zachodnim stylu. Po prawej stronie od wejścia znajdował się
długi blat z czarnego marmuru w kształcie lustrzanego odbicia litery „L”. Pod
nim znajdował się ciąg szafek i szuflad. Kuroko otworzył tę, którą wskazał mu
Kagami, by wyciągnąć z niej taki sam ręcznik, który zabrał dla siebie ryży.
Chłopak ułożył go na blacie i przejechał po nim dłonią. Był tak miękki i przyjemny
w dotyku, iż podejrzewał, że musi być nowy.
Uniósł
głowę, by kontynuował rozglądanie się po pomieszczeniu, jednak ze zdziwieniem
odkrył, że patrzy na siebie. Duże, podkrążone oczy wlepiały w niego
przeszywający wzrok niebieskich tęczówek, na dnie których czaił się strach
podszyty niepewnością. Chorobliwie jasna cera oświetlana światłem padającym
znad lustra wyglądała na niemal białą, a pudrowe, wąskie wargi niemal się w nią
wtapiały. Drobny nos i lekko zapadnięte policzki były nieco zaczerwienione; na
czoło opadały mokre, posklejane ze sobą kosmyki błękitnych włosów.
Nie
pamiętał, kiedy ostatnio tak dokładnie przyglądał się swojej twarzy. Sprawiała
wrażenie niezdrowo zmęczonej. Nieoczekiwanie zdał sobie sprawę, że część
negatywnych emocji, które tłumił w sobie przez kilka lat, znalazła ujście,
odznaczając piętno na jego obliczu.
Odwrócił się
od swojego odbicia, nie mogąc już dłużej na nie patrzeć. Plecami oparł się o
blat i uniósł wzrok. Przed sobą miał bambusowy kosz na pranie, a po jego prawej
stronie, w kącie, stała duża, biała wanna, na widok której mimowolnie przeszedł
go dreszcz. Nie zamierzał z niej korzystać. Przesunął spojrzeniem po dalszej
części łazienki, w poszukiwaniu prysznica, jednak między wanną a marmurowym
blatem znajdowało się jedynie okno zasłonięte beżową roletą.
Jego oddech
stał się nagle o wiele szybszy i cięższy. Z trudem przełknął ślinę, czując, że robi
mu się słabo. Nie potrafił kontrolować swoich reakcji. Odkąd Haizaki po raz
pierwszy zgwałcił go właśnie w tym miejscu, nabawił się swoistej fobii. Tamto
wydarzenie stawało mu przed oczami, gdy tylko patrzył na wannę. Był pewien, że
po wejściu do niej wspomnienia uderzyłyby w niego ze zdwojoną mocą. To, jak
wielkie piętno Shougo odcisnął na jego życiu, było zatrważające. Nawet tak
prozaiczna rzecz jak kąpiel stanowiła dla chłopaka wyzwanie. Świadomość tego,
że cokolwiek by nie zrobił, widmo mężczyzny zawsze będzie mu towarzyszyć,
zaczęła go przytłaczać, z resztą, nie po raz pierwszy. Myśli o Haizakim
potrafiły osaczyć go w najmniej spodziewanym momencie i sparaliżować. Bywało,
że idąc zatłoczoną ulicą w centrum Tokio, wydawało mu się, że czuje oddech
mężczyzny na karku.
Jego
rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Tetsuya drgnął, po czym niemal rzucił
się na klamkę, by otworzyć. Kagami był wyraźnie zaskoczony jego zachowaniem.
Zamrugał szybciej parę razy i zmarszczył brwi.
─ Kuroko? Co
ty wyrabiasz? Miałeś się kąpać!
Chwilowe
poirytowanie zastąpiło zmartwienie, kiedy dokładnie przyjrzał się chłopakowi.
Niższy wyglądał, jakby zobaczył ducha. Jego spojrzenie było nieobecne, oczy
przeszklone, a sylwetka przygarbiona. Cały czas miał na sobie przemoczone
ubrania i trząsł się nieznacznie.
─ Coś się
stało? ─ spytał już łagodniej. ─ Jeśli naprawdę aż tak ci na tym zależy, to
mogę iść pierwszy, ale już się przebrałem w suche rzeczy, więc jest okay…
Tetsuya
zacisnął usta w wąską linię i pokręcił głową. Kiedy zebrał się w sobie, uniósł
wzrok i spojrzał na Taigę. Mężczyzna zmienił wilgotne jeansy na czarne dresy, a
płynący wodą t-shirt na szarą bluzkę z wizerunkiem tygrysa. Jego włosy były w
nieładzie. Kosmyki sterczały zabawnie w każdą stronę, zapewne pocierane
wcześniej ręcznikiem.
Kuroko
wypuścił z płuc drżące powietrze, które się w nich nagromadziło. Było mu niewypowiedzianie
głupio, jednak postanowił udzielić najbliższej prawdzie odpowiedzi.
─
Przepraszam… Po prostu zastanawiałem się, czy może nie masz prysznica,
Kagami-kun ─ wydusił z siebie.
─ Prysznica?
O to chodzi? ─ westchnął ryży. ─ Ech, Japończycy i ten wasz rytuał kąpieli… Nie
zbezcześcisz mi łazienki, jeśli od razu wejdziesz do wanny, wiesz? Sorry, ale
wynajmuję to mieszkanie od mieszanego małżeństwa. Babka-Amerykanka chyba nie
mogła dogadać się ze swoim mężem, bo całość urządzona jest niby po japońsku,
ale łazienka i parę innych udogodnień została zachodnia. Nic nie poradzę.
─ Nie,
przepraszam! To niegrzeczne z mojej strony… Szczerze mówiąc to ja… Nie
przywykłem do kąpieli w wannie. Ale może… Może mógłbym po prostu zostawić lekko
uchylone drzwi? Naprawdę przepraszam!
─ Ha?
Brwi
Kagamiego powędrowały w górę ze zdziwienia, a oczy rozwarły szerzej. Zamierzał
wyrazić w słowach, jak bardzo Tetsuya go zaskoczył, jednak zdążył w porę ugryźć
się w język, gdy tylko spojrzał na Kuroko. Chłopak był cały czerwony na twarzy,
jego wzrok uciekł gdzieś w bok. Na pierwszy rzut oka można było domyśleć się,
ile trudu sprawiło mu wypowiedzenie swojej prośby na głos.
Ryży nie
miał pojęcia, z czego ona wynikała, jednak nie potrafiłby na nią nie przystać.
To była jedna z bardzo nielicznych chwil, kiedy miał okazję zobaczyć na twarzy
niższego tak wiele ekspresji.
─ Mogłeś od
razu spytać ─ mruknął, drapiąc się po karku. ─ Mówiłem już: czuj się jak u
siebie. Rób, co chcesz, mi obojętnie.
Czyste,
suche ubrania na zmianę, które ze sobą przyniósł, zostawił na blacie obok
umywalki, po czym odwrócił się, by opuścić łazienkę. Po prawdzie nie chciał
zostawiać Tetsuyi w tej chwili samego, jednak podświadomie czuł, że tak
powinien.
W tej samej
chwili chłopakiem wstrząsnął nagły impuls – nim zdołał zastanowić się nad tym,
co robi, złapał wyższego za tył koszulki, sprawiając, że ten się zatrzymał.
─ Dziękuję.
Poza panem
Sato, który był dla niego nad wyraz wyrozumiały i uprzejmy, jeszcze nikt nigdy
nie okazał mu tyle dobroci, co Kagami. Kuroko nie był w stanie zrozumieć,
dlaczego robi dla niego tak wiele, nie domagając się niczego w zamian. Pozornie
błahe, drobne gesty pełne serdeczności, którymi Taiga obdarzał go na co dzień,
zostawiały w jego wnętrzu trwały ślad. Niższy nie byłby w stanie o nich
zapomnieć. Wdzięczność, którą pałał do mężczyzny, wręcz paliła go od środka,
jednak on nie był w stanie zrobić nić więcej, jak za nią podziękować.
─ Kąp się,
bo już wstawiłem zupę.
Kuroko nie
mógł dostrzec uśmiechu Kagamiego, ponieważ mężczyzna stał do niego tyłem; z
resztą on sam wbijał zawstydzony wzrok w podłogę. Posłusznie jednak skinął
głową, po czym puścił ryżego. Gdy ten wychodził, zostawił uchylone drzwi.
Chłopak przez chwilę się w nie wpatrywał, czując rozchodzącą się po jego ciele
miłą ulgę. W myślach zbeształ się za to infantylne zachowanie, jednak, choćby
chciał, nie mógł negować faktu, iż niewielka przerwa między drzwiami a framugą skutecznie
ukoiła jego skołatane nerwy.
Włączył
kran, by napuścić wody do kąpieli i zaczął się rozbierać. Bluzę Taigi, którą
wcześniej na sobie miał, złożył w kostkę i zostawił na blacie obok ręcznika.
Swoje przemoczone ubrania zostawił na podłodze. Kiedy był już nagi, podszedł do
krawędzi wanny. Chwilę przypatrywał się gorącemu strumieniowi, który napływał
do środka z pluskiem. Powoli przełożył jedną, a następie drugą nogę, by
zanurzyć się w przyjemnie ciepłej wodzie. Podciągnął kolana pod brodę, którą na
nich oparł. Przez chwilę poczuł się bardzo niepewnie, jednak wystarczyło jedno
spojrzenie na niedomknięte drzwi i głęboki wdech, by nie dał się ponieść
emocjom. Słyszał szum telewizora i krzątaninę Kagamiego w kuchni. Raz nawet do
jego uszu dotarł brzdęk talerzy i towarzyszące mu głośne „Shit!”.
Kiedy wanna
była już napełniona do tego stopnia, by zakrywać nagie, blade ciało, Tetsuya
zakręcił kran. Sięgnął dłonią po butelkę z płynem do kąpieli, która stała na
brzegu. Nabrał odrobinę na dłoń, po czym zaczął pocierać wychłodzoną skórę. Do
jego nozdrzy wdarł się przyjemny, acz ciężki zapach świerku. Na myśl o tym, że
właśnie pokrywa się zapachem Taigi, spalił buraka, kręcąc głową w
niedowierzaniu. Odkąd po raz pierwszy wyczuł tę leśną woń na mężczyźnie, do
głowy mu nie przyszło, że kiedyś będzie mu dane pachnieć tak samo.
Mył się
spokojnie, pochłonięty własnymi myślami. Woda była nagrzana do tego stopnia, że
parowała delikatnie. Przez to nawet nie poczuł podmuchu chłodnego powietrza,
który ruszył drzwiami.
Drgnął
gwałtownie, gdy po łazience rozległo się głuche trzaśnięcie. Nim zorientował
się, co się stało, jego ciało instynktownie spięło się, a serce, ogarnięte
nagłym przypływem adrenaliny, zaczęło bić szybciej. Podniósł wzrok na drzwi,
jednak te były zamknięte.
Nie potrafił
kontrolować swoich myśli, które przeniosły go do tamtego dnia. Strach ścisnął mu gardło, a do oczu napłynęły łzy.
Chciał wyjść z wanny jak najszybciej, jednak nie był w stanie nawet drgnąć, nie
mówiąc o dźwignięciu się na nogi. Nie mógł odwrócić wzroku od zamkniętych
drzwi. Patrzył na nie tak długo, aż w końcu pomieszczenie, w którym się
znajdował, zaczęło wirować. Wydawało mu się, że znów jest w mieszaniu
Haizakiego, a jego właściciel pochyla się nad nim. Czuł zapach krwi, który
mieszał się z odorem potu, uryny i alkoholu. Widział nad sobą Shougo – jego
usta wykrzywiały się w obleśnym uśmiechu, gdy wystawiał język, którym
przejechał po swoim kciuku.
Krzyknął,
czując rozdzierający ból. Jego własny głos wydobywający się ze ściśniętej
krtani był bodźcem, dzięki któremu udało mu się wyrwać z sideł strachu i
wyimaginowanych, oplatających go ramion. Nie był pewien, jak to się dokładnie
stało, ale wypadł z wanny z głośnym plaskiem, rozlewając wodę na podłogę i
swoje ubrania. Dyszał ciężko jak po biegu, a przed oczami miał mroczki.
Nawet nie
zarejestrował, gdy w drzwiach stanął Kagami.
─ Ej, wszystko
w po… Cholera!
Mężczyzna w
jednej chwili znalazł się przy nim. Uklęknął tuż obok, mocząc tym samym swoje
dresy. Chwycił Tetsuyę za ramiona i potrząsnął lekko, chcąc skupić na sobie
spojrzenie rozbieganych tęczówek. Do Kuroko zdawało się jednak nic nie
docierać. Zaczął się wyrywać, dysząc tak szybko i ciężko, jak gdyby był na
granicy hiperwentylacji. W pewnym momencie zakrztusił się rozpaczliwie
zaczerpniętym haustem powietrza i zaczął kaszleć.
Taiga bał
się, że jeśli tego nie przerwie, Tetsuya zrobi sobie przez przypadek krzywdę.
Nie wiedział, czy dobrze przystępuje, ale nie był typem osoby, która
poświęcałaby zbyt dużo na rozmyślania w sytuacji, w której trzeba działać.
Przyciągnął do siebie chłopaka, łamiąc tym samym jego desperackie próby
odepchnięcia go. Objął go mocno jedną ręką w pasie, a drugą wsunął w mokre,
niebieskie kosmyki.
─ Już dobrze
─ mruknął cicho, gładząc chłopaka uspokajająco po włosach.
Kuroko
zamarł. Przestał się szarpać i na moment wstrzymał oddech, drżąc na całym
ciele. W głowie dalej miał obraz Haizakiego, czuł na sobie jego dotyk, który
budził głęboko zakorzeniony, paniczny
strach. Dopiero po chwili zaczęły docierać do niego realne, zewnętrzne bodźce –
zapach świerku, ciepło, mocny i stanowczy, ale nie agresywny uścisk. Kojąca
obecność drugiej osoby spowodowała, że tama uczuć pękła, a do oczu napłynęły
świeże łzy. Zatrząsł się od szlochu i zacisnął dłonie na tyle koszulki Taigi.
Kagami
trzymał go w objęciach, dopóki się nie uspokoił. W tym czasie nie odezwał się
ani jednym słowem. Nie robił nic więcej, prócz gładzenia chłopaka po włosach.
Kiedy poczuł, iż przestał się trząść, a płacz ustał, puścił go na chwilę, by
sięgnął po przyszykowany wcześniej ręcznik. Zarzucił mu go na ramiona, po czym
przytulił raz jeszcze, wzdychając cicho. On także potrzebował chwili, by
uspokoić się po tym, jak zaskoczyło, a jednocześnie zaniepokoiło go zachowanie
Tetsuyi.
─ Chcesz
pogadać o tym, co się stało? ─ spytał cicho.
Niższy
pociągnął nosem, jeszcze bardziej wtulając policzek w pierś mężczyzny. Z trudem
powstrzymywał kolejny napad płaczu. Był na siebie wściekły, a jednocześnie
ogarnęła go niemal paraliżująca bezradność. Zastanawiał się, co Kagami musi sobie
o nim teraz myśleć. Cokolwiek by to jednak nie było, Kuroko czuł się wręcz
zobowiązany wyjaśnić zaistniałą sytuację. Taiga zadał pytanie w taki sposób, iż
chłopak miał możliwość odmowy, ale na to nie pozwalało mu z każdą chwilą
ciążące coraz bardziej sumienie.
Po raz
pierwszy, odkąd zamieszkał z Haizakim, zdecydował się zrzucić ze swoich barków
choć część ciężaru, który nagromadził się na nich od tamtego czasu.
─ Parę lat
temu zostałem zgwałcony ─ wydusił z siebie, czując palący wstyd. ─ To… To się
stało właśnie w wannie. Od tamtego czasu korzystam tylko z prysznica.
Przepraszam cię, Kagami-kun, naprawdę nie podejrzewałem, że tak zareaguję, ale
te drzwi… Nagle się zamknęły. Przez chwilę mi się wydawało, że znowu jestem
tam, a on… ─ urwał krótko, czyniąc przy tym nieporadny gest dłonią. Przygryzł
wargę i zacisnął powieki, zduszając w sobie łzy.
Bał się, że
Kagami go puści, jednak on tylko zacieśnił uścisk, w jakim go trzymał.
─ Już
wszystko w porządku. Jesteś ze mną, Kuroko. To może brzmieć jak największy
banał na świecie, ale postaraj się o tym nie myśleć. Przepraszam, chciałem
przewietrzyć, więc pewnie zrobił się przeciąg. Zapomniałem o tych drzwiach.
Wybacz.
Słowa Taigi
emanowały spokojem i łagodnością. Jednak wbrew temu, chłopak wyraźnie wyczuł,
jak jego szczęki zaciskają się, a ciało delikatnie drży. Poczuł, że coś jest
nie tak, mimo że mężczyzna wyraźnie nie chciał, by ten zauważył jego stan.
Kuroko
zrozumiał, co się dzieje, gdy tylko odsunął się od ryżego, by przetrzeć
zaczerwienione oczy. Od Kagamiego biła niewysłowiona wściekłość. Odkąd się
poznali, jeszcze się nie zdarzyło, by jego aura zmieniła się w tak drastyczny
sposób, by wręcz razić swą intensywnością. Jego spojrzenie było nieobecne –
zupełnie tak, jak wzrok Tetsuyi jeszcze parę chwil wcześniej.
Chłopak
spiął się, z niepokojem przyglądając Taidze. Podświadomie obawiał się, że jest
zły na niego, jednak starał się uspokoić trzeźwymi myślami, iż przecież nie ma
ku temu podstaw.
─ Kagami-kun…
─
Przepraszam, Kuroko. Jestem po prostu totalnie wkurwiony. Rozumiem, że pewnie
nie chcesz o tym gadać, więc szanuję to, ale jeśli mi powiesz, kto ci to
zrobił, to możesz być pewien, że znajdę go i zajebię.
Cisza, która
między nimi zapadła, była przesycona wzburzonym napięciem rosnącym z każdą
chwilą. Dla Tetsuyi było to już zbyt wiele intensywnych emocji jak na jeden
wieczór. Był psychicznie wyczerpany. Zaczęło kręcić mu się w głowie, a
wszystkie kończyny ciążyły nieznośnie. Mimo to zmusił swoje ciało do ruchu.
Zdjął z ramion ręcznik, którym wcześniej okrył go Kagami, i przewiązał go sobie
w pasie. Wstał, przytrzymując się szafki, aż w końcu oparł się o blat, by nie
stracić równowagi.
─ Dziękuję
ci, Kagami-kun, ale nie da się z tym nic zrobić. Nie powinieneś się tym
przejmować.
─ Czyli mam
mieć to gdzieś?! ─ krzyknął Taiga. ─ Tak po prostu?
Mężczyzna
poderwał się z podłogi, by stanąć naprzeciw niższego. Kuroko był tak zaskoczony
tą nagłą reakcją, że musiał zaprzeć się całą siłą woli, by się nie cofnąć.
─ Nie do
końca o to mi chodziło ─ odparł cicho. ─ Jestem wdzięczny za wszystko, co dla
mnie robisz, dlatego chciałem uniknąć obarczania cię swoimi uczuciami.
Przepraszam. Ale jeśli twierdzisz, że respektujesz moje zdanie na ten temat,
to…
Przerwał mu
nagły świst, a zaraz po nim niewielki, acz wyraźnie odczuwalny ból. Nim zdążył
zorientować się, co zamierza ryży, ten wziął zamach i trzepnął go otwartą
dłonią w głowę.
─ Idioto! ─
warknął. ─ Kto jak kto, ale wydawało mi się, że ty powinieneś ogarniać, na czym
polegają relacje międzyludzkie! Mówienie o swoich problemach i wspólne szukanie
wyjścia z ciężkich sytuacji nie jest „obarczaniem” drugiej osoby! Wbij to sobie
do tego pustego łba i przemyśl, zanim kiedykolwiek walniesz podobny tekst! A
teraz w końcu się ubierz, do cholery, bo za minutę chcę cię widzieć wysuszonego
w salonie ─ wyrzucił z siebie na jednym oddechu, po którym sapnął ciężko, jakby
pozbywając się z siebie resztek zebranej w nim złości.
Nim Tetsuya
zdążył choćby przytaknąć, Kagami wyszedł z łazienki, nie oglądając się na
niego. Chłopak nie zamierzał jeszcze bardziej mu się narażać. W dalszym ciągu
będąc w lekkim szoku, wytarł się ręcznikiem i zaczął zakładać poszczególne
części garderoby. Z radością odkrył, że jego własne bokserki były suche,
dlatego wciągnął je na siebie i przyjrzał się reszcie rzeczy, które przyniósł
mu mężczyzna. Niezgrabnie złożone, ciemnoszare dresy były tylko odrobinę na
niego za duże. Na pewno nie należały do Kagamiego, chyba że ten trzymałby w
mieszkaniu ubrania ze swoich nastoletnich lat, w co Kuroko szczerze wątpił.
Następna była koszulka – podobnie jak bluza, którą wcześniej na sobie miał,
sięgała mu do połowy ud. Był to prosty, biały t-shirt na krótki rękaw z
wytartym, czarnym napisem na przedzie. Nie ulegało wątpliwości, kto był jego
właścicielem, jednak co do spodni Tetsuya miał wątpliwości.
Wytarł włosy
ręcznikiem, który następnie rozwiesił na pustym wieszaku koło marmurowego
blatu, po czym spuścił wodę z wanny i pozbierał mokre ubrania z podłogi.
Opuścił łazienkę, nie będąc pewnym, gdzie powinien się skierować. Przed sobą
miał korytarz, na końcu którego znajdowały się drzwi wejściowe, po prawo
zamknięte shoji, natomiast na lewo
drzwi do, jak mniemał, toalety, a zaraz koło nich przejście do kolejnego
pomieszczenia, skąd światło padało podłużną smugą na drewniane panele w
przedpokoju. To właśnie tam skierował się Kuroko.
Salon, do
którego trafił, był tak ogromny, że z wrażenia aż zatrzymał się w progu. Po
prawo od wejścia znajdował się podłużny, narożny, zajmujący niemal dwie
długości ścian, kamienny blat kuchenny, którego powierzchnia imitowała barwę
sodalitu. Kagami krzątał się przy nim, co jakiś czas mieszając zawartość garnka
ustawionego na lśniącej, czarnej płycie indukcyjnej. Nad jego głową znajdował
się ciąg ciemnych, drewnianych szafek. Miały one od spodu zamontowane lampki,
dlatego cała przestrzeń była bardzo dobrze oświetlona.
Część
kuchenną od reprezentacyjnej oddzielała podłużna, wolnostojąca wyspa, która
mogła pełnić również funkcję stołu. Kuroko podszedł do niej, mijając po drodze
podłużną sofę, która ustawiona była przodem do drewnianej meblościanki
zapełnionej w głównej mierze książkami i filmami na DVD. Nie chcąc przeszkadzać
Taidze, wdrapał się na jeden ze stołków barowych, które ustawione były pod
blatem wyspy. Mokre ubrania, które przyniósł ze sobą, położył na kolanach i
wbił spojrzenie w plecy mężczyzny. Ten zaś, jakby podświadomie wyczuwając jego
wzrok, odwrócił się i wzdrygnął.
─ Kurde,
serio?! Jak długo tu jesteś…? Ostrzegaj następnym razem, bo zajdę na zawał!
Wystarczyłoby chociaż chrząknięcie, wiesz? Raany…
─
Przepraszam. Dopiero przyszedłem. Nie chciałem cię sobą rozpraszać.
─ A teraz to
co niby robisz…? ─ mruknął Kagami sam do siebie.
Kuroko
wzruszył ramionami i zeskoczył ze stołka, wskazując na swoje rzeczy.
─ Mógłbym je
gdzieś rozwiesić, żeby wyschły?
─ J-jasne.
Daj, zaniosę do sypialni. Tam jest grzejnik, więc pewnie do rana będą suche.
Popilnuj zupy.
Taiga wziął
od niego ubrania, po czym zniknął w wyjściu z pomieszczenia. Tetsuya zaś
posłusznie podszedł do płyty grzewczej. Prócz garnka z bulgoczącą zupą,
ustawiona była na niej patelnia z przykrywką. Chłopak jednak nie mógł
stwierdzić, co się na pod nią znajdowało, ponieważ cała zaparowała. Zapachy,
które mieszały się i docierały do jego nozdrzy sprawiły, że zaburczało mu w
brzuchu. Nie jadł nic od lunchu w pracy, więc smakowita woń pobudziła jego
żołądek do bolesnych skurczów. Z trudem odwrócił wzrok od garnka z apetycznie
prezentującą się zawartością, by rozejrzeć się po wyposażeniu kuchni. Z
wyjątkiem ryżowaru, który był ustawiony zaraz obok płyty indukcyjnej, na blacie
nie znajdował się żaden cięższy sprzęt, który ograniczałby wolną przestrzeń,
która wręcz zachęcała do użytku. Zamiast tego przy zabudowanej granatowymi
kafelkami ścianie stał okazale prezentujący się stojak na noże, a zaraz obok
niego dwie zwinięte, bambusowe matki do robienia sushi. Zdecydowanie więcej rzeczy znajdowało się przy drugiej
ścianie, po prawej strony Tetsuyi. Chłopak miał wręcz wrażenie, że w tamtym
miejscu powstała malutka hodowla świeżych ziół. Wszystkie roślinki były
podobnej wielkości oraz stały w takich samych, stalowych doniczkach; różniły
się tylko wielkością i kształtem listków. Nie miał jednak więcej czasu, by
dokładniej im się przyjrzeć, ponieważ wrócił Kagami.
─ Jestem.
Siadaj, gdzie chcesz, już nakładam.
Kuroko
skinął głową. Miał właśnie minąć ryżego i usiąść przy wyspie, jednak ten dodał
niespodziewanie:
─ Ee… No i
sorry za to, że cię walnąłem. Tam, w łazience. Trochę mnie poniosło… ─ przyznał
niechętnie.
─ Miałeś
rację, Kagami-kun. Nie musisz za to przepraszać. Szczerze mówiąc to moja wina,
bo odzwyczaiłem się od dzielenia z kimkolwiek swoimi prywatnymi sprawami.
─ W razie
czego zawsze możesz o nich ze mną pogadać. Mam nadzieję, że cię do tego nie
zniechęciłem…
─ Wręcz
przeciwnie ─ odparł szczerze, po czym uśmiechnął się delikatnie i usiadł
ponownie na stołku przy wyspie.
Jedzenie,
które przygotował Taiga, było obłędne – przynajmniej tak w myślach ocenił je
Tetsuya. Gorąca zupa miso-shiru
rozgrzała go od środka, a porcja tataki
podanego z pastą czosnkową, cebulą, imbirem oraz ryżem sprawiła, ze napełnił
żołądek do granic możliwości. W trakcie posiłku nie odezwał się, rozkoszując smakiem
potraw oraz nasłuchując szumu deszczu za oknem. Ulewa nie zmniejszyła się;
Kuroko wydawało się, że tajfun wręcz przybrał na sile. W tamtej chwili tym
bardziej cieszył się, że nocował u Kagamiego, ponieważ w mieszkaniu Haizakiego
instalacja elektryczna często zawodziła przy każdym większym oberwaniu chmury i
musiałby obejść się bez światła przynajmniej do rana.
Po kolacji
Kuroko komplementował umiejętności kulinarne gospodarza (przyprawiając go tym o
dumny uśmiech i lekki rumieniec) i zgłosił swoją chęć pomocy przy zmywaniu,
jednak ryży wygonił go z kuchni, twierdząc, że jako gość może co najwyżej
usiąść na kanapie i pooglądać wiadomości. Niższy niechętnie przystał na to
polecenie, usadawiając się wygodnie. Zamiast jednak utkwić swój wzrok w
telewizorze, nie mógł oderwać go od Taigi. Oparł podbródek na oparciu sofy,
siadając bokiem, by móc swobodnie obserwować krzątaninę mężczyzny w kuchni. Cierpliwie
czekał, aż skończy, by z nim porozmawiać.
Po upływie
piętnastu minut Kagami doprowadził całą część przeznaczoną do przygotowywania
posiłków do stanu, w jakim znajdowała, nim zaczął gotować. Przeszedł do salonu
i uwalił się na kanapie, zajmując sobą resztę pozostałego wolnego miejsca koło
Tetsuyi, który zmieścił się na zaskakująco niewielkiej przestrzeni.
─ Rany,
zmęczyłem się ─ sapnął Taiga, po czym ziewnął, nawet nie trudząc się, by
zasłonić przy tym usta.
Na ten gest
Kuroko uśmiechnął się lekko i pokręcił głową z rozbawieniem.
─ Przecież
mogłem ci pomóc.
─ Ale co
wtedy byłby ze mnie za gospodarz?
Niższy
westchnął bezradnie, wiedząc, że w tej kwestii Taiga raczej nie zmieni zdania.
Postanowił subtelnie zmienić więc temat.
─ Mieszkasz
tu sam, Kagami-kun?
─ Ano. Chyba
widać. Skąd to pytanie?
Tetsuya
wzruszył ramionami.
─ Masz
bardzo duże mieszkanie jak na kogoś, kto mieszka w pojedynkę… A poza tym te
spodnie, które mi dałeś, raczej do ciebie nie należą. Mylę się?
Ryży milczał
chwilę, po czym roześmiał się głośno.
─ Rany,
Kuroko, przerażasz mnie! Nic się przed tobą nie ukryje, he?
─ Po prostu
łączę fakty.
─ Nie
wiedziałem, że to może być dla kogoś tak oczywiste ─ burknął, po czym westchnął
głośno. ─ Noo, ale masz rację. Po części. Te mieszkanie jest raczej… dla par.
N-no bo wiesz, jedna sypialnia, ale za to całkiem sporawy metraż całości jak na
japońskie standardy.
─ Och… Więc
masz kogoś, Kagami-kun? ─ bąknął Tetsuya.
Taiga
poczerwieniał i zamachał gwałtownie rękoma, omal nie trącając przy tym rozmówcy.
─ Nie, nie
mam! Eee… Miałem, jak się tutaj wprowadzałem. Znaczy no… Nie wiem, czy chce ci
się tego słuchać ─ mruknął, drapiąc się po karku.
─ W
porządku. Wątpię, żebyś miał podzielić się ze mną czymś bardziej wstrząsającym,
niż moje dzisiejsze wyznanie.
─ Niby
racja. Dobra, Kuroko, będę z tobą szczery. Kiedy opowiadałem ci o swoich
rodzicach, wspominałem chyba o kumplu, u którego pomieszkiwałem, kiedy nawiałem
z domu.
─ Tak było.
─ No to… Tak
naprawdę spotykaliśmy się.
Kagami
zamilkł na chwilę, z niepokojem zerkając na niższego, jakby bojąc się, że ten
zaraz wstanie i wyjdzie, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Twarz Tetsuyi
wyrażała absolutne opanowanie, wzrok utkwiony miał w neutralnym punkcie
pomieszczenia, by nie peszyć nim mężczyzny. Głowa delikatnie przechylona w bok
zdradzała ciekawość.
─ Nie
skłamałem, kiedy powiedziałem, że uciekłem ze Stanów do Japonii i na początku
miałem problem z tym, żeby się tutaj odnaleźć, ale rok później Tatsuya… T-to
znaczy, ten chłopak, też tu przyjechał i jakiś czas wspólnie wynajmowaliśmy to
mieszkanie. Zostało po nim parę rzeczy, trochę ciuchów… Zapomniał przy
wyprowadzce.
─ Um… Więc
co się stało?
─ W sumie
sam nie wiem. ─ Wzruszył ramionami. ─ Tak naprawdę zawsze traktowaliśmy się jak
bracia, tylko z czasem to się tak jakoś rozwinęło. To, co między nami było,
przypominało bardziej… zauroczenie? Wzajemną fascynację? Na pewno nie miłość. Poza
tym przez tamten rok przerwy dużo się zmieniło. Odległość jednak robi swoje. Przestaliśmy
się dogadywać, często kłóciliśmy… Myślę, że każdy z nas ciągnął to w Japonii ze
względu na to, że byliśmy do siebie przywiązani. Ale w końcu postanowiłem to
zakończyć. Tak się złożyło, że akurat tego samego dnia on wyznał mi, że chyba
się zakochał. W innym.
Kuroko
odruchowo skinął głową, powoli przyswajając sobie to, o czym mówił Kagami. Nie
był do końca pewien, jak powinien zareagować. Powiedzieć, że mu przykro?
Wyrazić jakiś gest solidarności? Sam Kagami nie pomagał mu w odczytaniu swoich
prawdziwych odczuć, sprawiając wrażenie zdystansowanego i obojętnie
nastawionego do tego, o czym mówił. Chłopak zdawał sobie sprawę, że może to być
spowodowane odstępem czasu, który
osłabił emocje.
Postanowił
spytać:
─ Jak się po
tym czułeś, Kagami-kun?
─ Szczerze mówiąc
dziwnie, bo właśnie nie czułem nic specjalnego. Próbowałem się nawet zmusić do
zwykłej złości, która w takiej sytuacji byłaby raczej naturalna, ale nie
mogłem. No, może gdzieś tam podświadomie było mi szkoda tych wszystkich chwil,
które spędziliśmy razem. Wiesz, wtedy dotarło do mnie, że to naprawdę koniec, a
znaliśmy się w sumie odkąd przyleciałem do Stanów jako dzieciak. Mimo to
pamiętam, że wtedy pomyślałem, że tak będzie po prostu lepiej. I tyle.
─ Czyli… nie
utrzymujecie kontaktu?
─ Nie no, od
czasu do czasu piszemy do siebie albo dzwonimy, żeby pogadać. Dobrze mu się
układa z tamtym facetem. O, no i zawsze wysyłamy sobie kartki na Nowy Rok! ─
dodał, kiedy jego wzrok mimowolnie zawędrował na meblościankę. Kuroko postąpił
za jego przykładem. Na półce obok włączonego telewizora stały ustawione rządkiem
trzy kartki.
─ To miłe.
─ Ano.
Szkoda by było, gdybyśmy zakończyli wtedy znajomość. Zastanawiałem się, czy nie
przeszkadza to chłopakowi Tatusyi, ale podobno kiedyś stracił w podobny sposób
przyjaciela, więc nam kibicuje.
Zapadła
cisza. Obaj zwrócili wzrok na telewizor, gdzie akurat zakończył się pogram z
wiadomościami, a zaczęła prognoza pogody na najbliższe dni. Na informację o
deszczowym tygodniu Kuroko odrobinę zmarkotniał. Liczył na to, że ostatnie,
słoneczne dni utrzymają się nieco dłużej. Po cichu miał nadzieję, że może znów
uda mu się odwiedzić Kiyosumi Garden.
─ Kuroko…?
Mogę o coś spytać?
Minęła
chwila, zanim niższy uświadomił sobie, że Kagami próbuje skupić na sobie jego
uwagę. Zwrócił na ryżego spojrzenie swoich dużych, niebieskich oczu i skinął
powoli głową.
─
Oczywiście.
─ Sorry za
wścibskość, ale skoro tak szczerze ze sobą gadamy… Czy to przez to, co mi
dzisiaj powiedziałeś, urwał ci się kontakt z Kise?
Tetsuya zacisnął
drobne dłonie na przydługim materiale koszulki i odwrócił wzrok. Przez moment w
milczeniu wpatrywał się w telewizor, jednak nie docierało do niego nic z
obrazów, które zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wrócił myślami do wiosny tuż
po rozpoczęciu trzeciej klasy liceum, kiedy z dnia na dzień został pozbawiony
dachu nad głową. Starał się nie winić za to swoich rodziców. Od zawsze był na
tyle empatyczną osobą, iż w wielu przeróżnych, nawet tych najcięższych
sytuacjach stawiał siebie na miejscu innych osób, by móc przyswoić sobie
motywy, którymi się kierują. Czasem zapominał w tym wszystkim o jednym, małym
szczególe – sobie. Mimo to tamtego dnia wydawało mu się, że rozumiał. Widział w
oczach matki niewysłowiony żal, od ojca biła stanowczość i rozczarowanie.
Zdawał sobie sprawę, że zawiódł rodziców, jednak powód tego był zbyt złożony,
by mógł tak po prostu przeprosić i obiecać poprawę. Wiedział, że nie potrafi
się zmienić. Nie w tym jednym. Dlatego opuścił dom i rodzinę.
Zawsze wydawało
mu się, że potrafi dość szybko przystosować się do sytuacji, w której się
znajduje. Przyjmował rzeczywistość taką, jaką była, analizował ją i po prostu
starał się w niej przetrwać. Jednak kiedy odwrócili się od niego rodzice, zdał
sobie sprawę, na czyjej łasce się znajduje. Gdyby nie Haizaki, prawdopodobnym
było, że zwróciłby się po pomoc do przyjaciół, jednak Shougo nie dał mu na to
najmniejszej szansy, bardzo szybko uzależniając go od siebie.
Nowe realia
okazały się zbyt trudne i ryzykowne, by jego życie mogło toczyć się tak jak
dotychczas. Przerwał więzy łączące go z bliskimi, odciął się od wszystkich
ludzi, na których mu zależało. Próbował usprawiedliwić się troską o ich
bezpieczeństwo, ale prawdziwa przyczyna leżała w nim i jego sceptycznym podejściu
– był świadom, że prędzej czy później przysporzyłby swoją osobą nie lada
problemów. Chciał oszczędzić tego innym.
Odchrząknął
cicho, zdając sobie sprawę, że zbyt długo zwleka z odpowiedzią. Taiga nie
wyglądał, jakby zamierzał naciskać, jednak przyglądał się mu z pewną dozą
niepewności i zmartwienia.
─ To się
stało później ─ odparł szczerze Tetsuya. ─ Gdyby Kise-kun zauważył, że coś jest
nie tak, na pewno nie pozwoliłby mi, abym się odsunął. ─ Uśmiechnął się smutno.
─ Przestałem utrzymywać kontakt z przyjaciółmi, bo popełniłem dużo błędów,
przez które znajomość ze mną mogłaby stać się dla innych prawdziwym problemem.
Starałem się ich na nic nie narażać. Jeśli uważasz, że przesadzam, Kagami-kun,
jednego możesz być pewien: nie jestem na tyle bezuczuciową osobą, by z byle
powodu zawieść bliskie mi osoby. Po prostu nigdy nie mógłbym pogodzić się z
myślą, że narażam ich na realne niebezpieczeństwo.
Wbrew
pozorom, Taiga wcale nie zamierzał się z nim kłócić.
─ Nie znamy
się za dobrze, Kuroko, ale według mnie jesteś w porządku. Wierzę ci. Skoro tak
uznałeś, to znaczy, że nie było innego wyjścia. Tylko… Jak jest teraz?
To pytanie
zaskoczyło go. Nagle zdał sobie sprawę, że od chwili kiedy zerwał kontakt z
bliskimi, w zasadzie nic się nie zmieniło. Dalej mieszkał z Haizakim, a jego
jednym celem było wyrwanie się spod destrukcyjnych wpływów mężczyzny.
Egzystował w obawie o każdy kolejny dzień, nie mogąc pozbyć się strachu, który
stał się nieodłącznym elementem codzienności.
Jednak mimo
wszystko kontynuował znajomość z Kagamim. Rozmawiał z nim, spotykali się, miał
nawet u niego nocować. I coś nie pozwalało mu tego przerwać. Nie potrafił już
wyobrazić sobie samotnej podróży do pracy, braku obecności kogoś, z kim czuł
się po prostu dobrze i naturalnie, a nawet trwanie w ciszy sprawiało
przyjemność.
Pokręcił
głową bezradnie, nie potrafiąc udzielić odpowiedzi.
Dopiero
jakiś czas później zdał sobie sprawę, że ten drobny szczegół, który wkradł się
w jego życie niespodziewanie był czymś, co je odmienił.
hgdsjcksjd
OdpowiedzUsuńNo to zaczynam swoje omawianie nowego rozdziału. Jak napisałaś, że będzie się działo w rozdziale to miałam dwa możliwe scenariusze:
1) Coś większego między nimi zajmie.
2) Haizaki wparuje wkurzony do domu Kagami'ego i chce go pobić, ale wtedy nasz rycerz w srebrnej zbroi dzielnie odpowiada oraz wygrywa...
A tu takie zaskoczenie! Akcja o wiele bardziej mi się podoba niż możliwa scena z mojej głowy. Nie spodziewałam się, że Kuroko będzie bał się wanny, ale to było do takiego stopnia genialne iż moje serduszko w dalszym ciągu szybciutko bije.
Mam nadzieję, że rozdział będzie już za niedługo (bo chociaż nie lubię regularnego dodawania to się wkurzam jeśli coś co uwielbiam wychodzi baaardzo powoli)!
Czekam i weny oraz dziękuję za dedykację <3
Zastanawiałam się, czy tą sceną trochę nie przegnę, ale nawet jeśli - było warto B) xD Miałam doskonałą okazję na większą interakcję między chłopaczkami, więc oczywiście musiałam ją wykorzystać!
UsuńBardzo mnie cieszy, że opowiadanie cały czas Ci się podoba! Już pracuję nad kolejnym rozdziałem, szkoła troszkę poczeka... ^^
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Shugo całkowicie zdominował życie Kuroko, ale Kagami och tak naprawde wesprze widać to po tej reakcji jak sie wkurzył kiedy dowiedział się co go spotkało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia