Drugi początek | rozdział 6

We wtorek Tetsuyi udało w większości zakończyć prace inwentaryzacyjne. Pozostało mu jeszcze do sklasyfikowania parę książek, które czytelnicy zwrócili w ostatnich dniach, jednak je można było dodać do spisu w każdej chwili. W związku z tym inwentaryzacja oficjalnie dobiegła końca, a chłopak doczekał się niewielkiej premii. Kiedy Sato Kazuo mu ją wręczał, próbował grzecznie odmówić, jednak tylko niepotrzebnie zdenerwował tym przełożonego – mężczyzna twierdził, że jeszcze nie zdarzyło mu się mieć pod sobą pracownika, który w pojedynkę uporałby się z całym zbiorem biblioteki w tak ograniczonym czasie, dlatego bezwzględnie pragnął go nagrodzić.
Jeszcze tego samego dnia Kuroko odwiedził bank Aozora, by złożyć zaświadczenie o swoich obecnych zarobkach w celu podjęcia kolejnej próby wzięcia kredytu. Niska, drobna Japonka w idealnie dopasowanej garsonce jak zwykle miłym i spokojnym głosem poinformowała, że decyzja banku zostanie przesłana korespondencyjnie w przeciągu dwóch tygodni.
Musiał czekać.
Po powrocie do opustoszałego mieszkania skończył czytać książkę, którą dostał od Kagamiego. Okazała się niesamowicie porywająca. Zaczął już poprzedniego dnia po pracy, o czym nie omieszkał rano poinformować mężczyzny. Do tej pory miło mu było przywoływać w myślach tamtą chwilę – wyraz twarzy Taigi próbującego pozostać tym faktem niewzruszonym był naprawdę komiczny i to nie tylko za sprawą jego niesfornych brwi.
Kolejne dni mijały bardzo szybko. Kuroko zdążył na dobre przyzwyczaić się do obrazu peronu, na którym codziennie oczekiwał go Kagami. Chłopakowi wydawało się, że każdego poranka ma okazję poznać mężczyznę od innej strony. Czasem był niewsypany, czasem ponury, czasem pełen energii i humoru. Nie zmieniało się tylko to, z jaką otwartością i bezpośredniością traktował Tetsuyę. Tak szczere zachowanie z początku nieco go krępowało. Czuł się bardzo źle z myślą, że nie może odwdzięczyć się Taidze podobną postawą, jednak wyższy nie próbował na niego naciskać, czy choćby oczekiwać tego samego w zamian. Chłopak jeszcze nie spotkał się z takim podejściem, nie zaobserwował również podobnej relacji u nikogo innego.
Zanim się zorientował, przywiązał się do Kagamiego. Być może miała na to wpływ wdzięczność za uratowanie życia, może zwykła podatność na tak życzliwy sposób traktowania, którego brakowało mu ze względu na stosunki z Haizakim. Faktem było jednak, że przez ten krótki czas bardzo polubił Taigę i sama jego obecność sprawiała mu przyjemność. Nie wiedział, czy ma do tego prawo, ale czasem w myślach zdarzało mu się nazwać mężczyznę swoim przyjacielem. Obecnie żadnego nie miał, dlatego idea ta wydawała mu się równie nierealna, co przyprawiająca o unikatowe dla niego uczucie: szczęście.
Gdy spotkali się na stacji pod koniec tygodnia, Kuroko przekazał wyższemu całe naręcze książek związanych z zagadnieniem pierwszej pomocy, które wypożyczył na swoje nazwisko, nie chcąc kłopotać go, prosząc, by przyjechał po nie do biblioteki. Kagami pobladł nieco na ten widok, ale ostatecznie udało mu się wcisnąć wszystkie pozycje do swojego plecaka. Tetsuya nawet nie chciał wyobrażać sobie, ile ten mógł w tamtej chwili ważyć, jednak Taiga wydawał się bardziej przejęty materiałem, który miał do przyswojenia, aniżeli kilogramami.
Przy pożegnaniu zapadła na chwilę cisza, gdy Kagami rzucił swoje zwyczajowe „Do jutra, Kuroko!”. On również przywykł do towarzystwa niższego, tak bardzo, że przez chwilę zapomniał, że zobaczą się dopiero w poniedziałek. Gdyby nie zbliżający się wielkimi krokami egzamin teoretyczny, od którego wyniku poniekąd zależała jego kariera strażaka, i związana z nim nauka, zapewne byłby gotów pojawić się na stacji również i w sobotę, tylko po to, by móc spędzić choć trochę więcej czasu z Tetsuyą. Nie chciał narzucać się chłopakowi, dlatego nie proponował po raz kolejny spotkania, które wykraczałoby poza ich poranną rutynę. Miał nadzieję, że niższy pamięta o tym, że już parę razy wspominana przez niego mimochodem inicjatywa o wyjściu do Maji Burger jest cały czas aktualna.
*
W momencie przyłożenia swojej karty do czytnika otwierającego bramki w metrze, serce Kuroko zaczęło bić szybciej i mocniej, obijając się przy tym niemal boleśnie o żebra. Nie miał pojęcia dlaczego, ale świadomość, że za chwilę jak zwykle spotka się z Kagamim, przyprawiła go o delikatne poddenerwowanie. Z trudem przełknął ślinę przez ściśnięte gardło i wcisnął lekko spocone dłonie w kieszenie swojego płaszcza, ruszając po schodach w dół, na peron. I tak jak niemal co dzień, już z oddali mógł dostrzec górującą nad tłumem sylwetkę uwieńczoną czupryną płomiennie rudych, roztrzepanych włosów.
Nim podszedł do Taigi, wziął parę głębokich oddechów, by się uspokoić. W myślach przeklinał się za swoje niepojęte reakcje, których przyczyny nie umiał się doszukać.
─ Dzień dobry, Kagami-kun ─ przywitał się, upewniwszy się wcześniej, że jego głos nie drży.
Mężczyzna omal nie podskoczył. Już wcześniej był spięty, dlatego zareagował na nagłe pojawienie się Tetsuyi o wiele intensywniej niż zazwyczaj. Starał się dojrzeć niższego odkąd tylko dotarł na peron, jednak ten jak zwykle go zaskoczył.
─ Cholera, nie strasz! Hej…
Coś było nie tak.
Kagami uciekł od niego spojrzeniem, gdy tylko nawiązali kontakt wzrokowy – mimo iż było to zjawisko dość powszechne wśród Japończyków, Taiga prawie nigdy go nie respektował. Jego spojrzenie było śmiałe, stanowcze i nieugięte. Kuroko wyobrażał sobie, iż niektórzy zapewne biorą je wręcz za niegrzeczne, jednak amerykańska swoboda widać weszła mu w krew.
Ryży nerwowym gestem podrapał się po karku; jego głos brzmiał odrobinę sztucznie, kiedy starał się zachować swój zwyczajny ton i nawiązać rozmowę.
─ Wcześnie dziś jesteś.
Kuroko zmarszczył lekko brwi na tę uwagę.
─ To źle? Mam się wrócić i przyjść za dziesięć minut? ─ spróbował zażartować.
─ N-nie nie, nie! Nie o to mi chodziło! Po prostu… Tak jakby mam sprawę. ─ Taiga westchnął ciężko, krzywiąc się nieco. ─ Mówiłem mu, żeby dał spokój, ale się uparł…
─ Słucham?
─ No… Okazało się, że chyba się znacie.
─ Ale o kogo chodzi…?
─ Kurokocchi!
W tamtym momencie wydarzyło się kilka rzeczy równocześnie. Z głośników rozmieszczonych na stacji popłynęła informacja o pięciominutowym opóźnieniu pociągu, Kagami mruknął pod nosem przekleństwo i wywrócił oczami, a sam Kuroko o mało nie został zwalony z nóg przez ciężar, który się na nim uwiesił.
─ Kurokocchi, to naprawdę ty!
Tetsuya dopiero po chwili zorientował się, kto tak entuzjastycznie go powitał. Co prawda był odwrócony do swojego „napastnika” tyłem, jednak jego głos oraz specyficzny sposób przekształcania nazwiska były charakterystyczne tylko dla jednej osoby, którą w życiu poznał.
Podczas gdy on próbował zrozumieć zaistniałą sytuację, Kise Ryouta – jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy japońskiego modelingu budząca na peronie żywe poruszenie, trajkotał dalej w najlepsze:
─ Nie mogę w to uwierzyć! Kagamicchi już jakiś czas temu zaczął o tobie opowiadać, ale w życiu bym się nie spodziewał, że chodzi o TEGO Kuroko! Gdzieś ty się podziewał przez tyle lat?! Wszyscy próbowaliśmy się do ciebie odezwać, jakoś skontaktować, ale…
W głowie chłopaka wciąż kłębiła się niezliczona ilość pytań, jednak one wszystkie w jednej chwili stały się po prostu nieważne, gdy dotarło do niego, że musi w tej chwili uciąć monolog Kise, zanim ten zacznie on jeszcze bardziej dociekać powodu, dla którego zerwał kontakt z całą swoją drużyną koszykarską z gimnazjum.
Nie mógł na to pozwolić. Na pewno nie przy Kagamim, który stał z boku zażenowany, przyglądając się sytuacji ze zmarszczonymi brwiami.
Sam zdziwił się, jak bezproblemowo przyszło mu wyrwanie się z niedźwiedziego uścisku, w którym trzymał go Kise. Wystarczyło naprzeć na przedramiona mężczyzny, by ten puścił go, gwałtownie milknąc. Zamiast tego wlepił w Tetsuyę zmartwione, wyczekujące spojrzenie swoich miedzianych oczu, których ramę stanowił wachlarz długich, pięknych rzęs.
Kuroko wiedział, że potok słów, którym zasypał go model, jest tylko dla zachowania pozorów. Ryouta, przynajmniej gdy wcześniej się znali, był osobą o twardym, nieustępliwym, a przy tym błyskotliwym usposobieniu. Chłopak wiedział, że pierwsza lepsza, błaha wymówka nie zmyli jego dawnego przyjaciela z drużyny.
Przez chwilę zrobiło mu się słabo. Wszystkie tłumione od dawna emocje gwałtownie natarły na niego od środka, niemal forsując żelazną bramę opanowania, za którą je zamknął. Czuł drżenie dłoni i zimny pot spływający po plecach, jednak za wszelką cenę nie chciał dać ponieść się narastającej panice.
Przez chwilę przeszła mu przez głowę myśl, by się poddać. Wyrzucić z siebie prawdę, która zatruwała mu życie. Być może Kise mógłby pomóc wymyślić mu jakieś rozwiązanie obecnych problemów lub przynajmniej wspomóc dobrą radą – przecież tak robili przyjaciele, którzy spotykali się po latach. Nadrabiali w rozmowie czas, który spędzili osobno, by móc potem wspominać wspólnie spędzone chwile i dywagować na temat teraźniejszości.
Przynajmniej tak wyglądało to w książkach, które czytał Kuroko.
Nagle emocje opadły. Zostały zmazane niczym napis na piasku, który zabiera ze sobą morska fala. Wystarczyło, by spojrzał na Kagamiego, a jego serce skurczyło się boleśnie. Oczywiście, wina Taigi samego w sobie była znikoma – mężczyzna z widoczną dozą niepewności przenosił spojrzenie z Tetsuyi na Ryoutę, z pewnością będąc ciekawym, skąd się znają, co ich łączyło oraz dlaczego zerwali kontakt. Była to jak najbardziej naturalna reakcja, którą chłopak doskonale rozumiał. Gdyby tylko mógł, z pewnością wytłumaczyłby Kagamiemu wszystko, o co ten by spytał. Był mu bardzo wdzięczny za bezinteresowną szczerość okazywaną przy każdym kolejnym spotkaniu. Problem jednak tkwił w strachu, który rozprzestrzeniał się po ciele Kuroko jak trucizna. Patrząc Taidze w oczy widział błysk życia, który zgasł w jego wyobraźni. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi konsekwencje swojego zwierzenia się przyjaciołom.
Mieszkał z Haizakim pięć lat, jednak tak naprawdę nie znał tego człowieka. Nie miał pojęcia do czego mógł być zdolny, jakie były granice sadyzmu, którego był w stanie się dopuścić. Bez cienia skruchy niszczył psychikę Tetsuyi, nie wspominając o katowaniu go fizycznie.
Co by zrobił, gdyby tak długo i skutecznie skrywana od lat prawda wyszła na jaw…?
Kuroko nie miał zamiaru ryzykować.
─ Miło cię widzieć, Kise-kun ─ odezwał się głosem wypranym z emocji. Te chłodne powitanie nieco ostudziło entuzjazm Ryouty.
─ Mi ciebie też, Kurokocchi. Naprawdę bardzo miło. Tylko zastanawiam się, dlaczego mogę to powiedzieć dopiero teraz? Minęło tyle czasu…
─ Myślę, że to nie jest rozmowa na teraz ─ wtrącił stanowczo Kagami. Kuroko nie spodziewał się, iż mężczyzna tak szybko włączy się do dyskusji, jednak był mu wdzięczny.
W tamtej chwili Taiga również sprawiał wrażenie, jakby coś sobie postanowił. Jego zdecydowany ton i stalowe spojrzenie, którym zgromił chcącego zaprzeczyć Ryoutę, pozostawały jednoznaczne – zmusiły modela do kapitulacji.
─ Niech będzie… Czekałem tyle lat, poczekam jeszcze trochę, co mi tam! Najważniejsze, że znów się widzimy! Koniecznie musimy się spotkać i odnowić kontakt!
─ Weźcie się umówcie na jakiś zjazd absolwentów, a nie… ─ mruknął ryży, wzruszając ramionami. ─ Sorry, że tak wyszło, Kuroko, ale jak mówiłem: uparł się, żeby tu ze mną przyleźć.
─ No wiesz co?! ─ oburzył się Kise. ─ Kurokocchi na pewno jest szczęśliwy, że mnie widzi! Jeśli coś ci się nie podoba, to możesz sobie iść. ─ Pokazał Kagamiemu język, na co tamten prychnął ze złości.
Tetsuya zignorował uwagę Ryouty i uśmiechnął się do Taigi.
─ Nic się nie stało, Kagami-kun.
─ Kurokocchi?!
Nim Kise zdążył ponownie ponarzekać, na stację wjechał opóźniony pociąg. Ludzie na peronie wyglądali na zniecierpliwionych i zdenerwowanych, dlatego gdy tylko się zatrzymał, niemal rzucili się do wejścia. Wciąż jednak wykazali się nieodłącznym pierwiastkiem japońskiej ogłady, pozwalając wysiadającym w pierwszej kolejności opuścić wagony.
─ Też jedziesz w tę stronę, Kise-kun? ─ spytał Kuroko, gdy we trójkę weszli w tłum ustawiony w prowizoryczną kolejkę.
─ Tak, wyjątkowo tak. Wysiadam w Senkawie, mam tam zlecenie. Mieszkam w Shibuyi, ale wczoraj zdjęcia się przeciągnęły i musiałem zanocować w hotelu przy porcie. No i zwykle nie jeżdżę metrem, Aominecchi podwozi mnie samochodem. Ale dzisiaj nie mógł ─ poskarżył się.
─ Aomine-kun?
─ Mhm! Dalej utrzymujemy kontakt.
─ I razem mieszkacie ─ dodał mimochodem Kagami.
Reakcja Ryouty była natychmiastowa – zmrużył niebezpiecznie oczy i klepnął Taigę z całej siły w ramię, na co ten zauważalnie się skrzywił.
─ Zmniejszamy koszty! Mieszkanie w samym centrum jest super wygodne, ale też super drogie!
─ Ta, jasne, szczególnie dla modela i gracza pierwszego składu Alvark Tokyo.
─ Zaraz zostaniesz na tej stacji, Kagamicchi!
─ Pytasz Kuroko o życie prywatne, więc to chyba nie problem, że najpierw podzielisz się swoim, co?
─ Naprawdę, nie trzeba… ─ westchnął Tetsuya, czym wywołał u Taigi parsknięcie śmiechem, a u Ryouty jęk pełen zawodu.
Mężczyźni weszli do wagonu, próbując przecisnąć się przez największy tłok zgromadzony przy drzwiach. Kagami raźno ruszył przed siebie – był niczym taran; Kise i Kuroko podążyli za nim, rzucając podróżnym przepraszające spojrzenia. Znaczna część ludzi, których mijali, nie dawała po sobie poznać irytacji, kiedy tylko dostrzegali Ryoutę. Mężczyzna wybił się na rynku modelingowym już w liceum. Od tamtego czasu był powszechnie rozpoznawalny. Tetsuya pamiętał, że już w gimnazjum miewał pojedyncze sesje. Ponoć proponowano mu ich znacznie więcej, jednak jego rodzice nie byli zbyt przychylnie nastawieni do powoli rozwijającej się kariery syna.
Pod wpływem nacisków Haizakiego, Kuroko zaczął separować się od przyjaciół, by w końcu zupełnie stracić z nimi kontakt. Pamiętał dzień, w którym wstąpił do jednej z księgarni w centrum, a jego wzrok mimowolnie zawędrował na regał z prasą. Gdy zobaczył Kise na okładce znanego czasopisma modowego, było to dla niego niczym kopnięcie leżącego. Wzrok Ryouty, chociaż w zamyśle nieskierowany bezpośrednio do niego, sprawił, że dopadły go niewiarygodne wyrzuty sumienia. Nie miał odwagi, by z każdym ze swoich bliskich zakończyć znajomość wprost, chciał po prostu stać się dla nich niewidoczny. Wszyscy wybrali odmienne licea, dlatego nie było to takie trudne, a gdy przez przypadek natknął się na kogoś na mieście, dyskretnie wycofywał się, by dana osoba nawet go nie zauważyła.
Zmienił numer, zmienił miejsce zamieszkania. Zniknął nagle, bez słowa, mając nadzieję, że przyjaciele szybko o nim zapomną.
Pełna świadomość swoich czynów brutalnie nim wstrząsnęła, gdy stanął ze zdjęciem modela twarzą w twarz. Z boku owa sytuacja mogła wydawać się wręcz kuriozalna, lecz Kuroko bardzo ją przeżył.
Od tamtego czasu fotografie Ryouty towarzyszył mu stosunkowo często, gdy ten pojawiał się w kolejnych gazetach lub na bilbordach. I mimo iż mężczyzna nie mógł tego wiedzieć, Tetsuya za każdym razem cicho go przepraszał, gdy tylko dostrzegał jego wizerunek.
Przez te wszystkie lata wygląd Kise nie zmienił się za bardzo. Lub po prostu chłopak widywał go tak często, że nie był w stanie dostrzec niewielkich zmian. Gdy próbował porównać go z obrazem sprzed lat, rysy twarzy Ryouty nieco wyostrzyły się i uszlachetniły, a sylwetka zmężniała – jednak w porównaniu z Kagamim była o wiele smuklejsza i mniej masywna. Miała w sobie coś z delikatności. Znacznie węższe ramiona i biodra niż u przeciętego mężczyzny w tym wieku tylko to podkreślały, nadając Kise niemal nastoletni wygląd. Pod tym względem dodatkowym atutem były jasne blond włosy, które magicznie odejmowały lat. Były nieco krótsze, niż pamiętał je Kuroko, aczkolwiek w niezmiennie dobrej kondycji i o specyficznym blasku, gdy odbijało się od nich światło.
Tetsuya zaczął zastanawiać się, dlaczego model zdecydował się na podróż metrem. Dziwiło go, że nie bał się zostać rozpoznanym i otoczonym przez wianuszek wielbicieli proszących o wspólne zdjęcie i autograf, jednak Ryouta wyglądał tak swobodnie i pewnie, jakby coś takiego w ogóle nie przyszło mu do głowy. Rzucane w ich stronę spojrzenia pasażerów zdradzały, iż znali blondyna, jednak nikt nie zdobył się na odwagę, by go zaczepić.
─ Nie przejmuj się ludźmi, Kurokocchi. Zawsze się tak gapią. ─ Kise jakby czytał mu w myślach. ─ Rozumiem, że nie chcesz teraz opowiadać, co się stało w liceum, więc może powiedz po prostu, co u ciebie. Pracujesz w bibliotece, tak? Kagamicchi się wygadał. ─ Zaśmiał się lekko, a Taiga wywrócił oczami. ─ Och, właśnie! Jak ci się podobała książka?
─ Słucham?
─ Noo, Kagamicchi ostatnio prosił mnie, żebym…
─ Rany, Kise, czy ty musisz być taką gadułą?!
Kuroko niewiele rozumiał z zaistniałej sytuacji. Nie miał pojęcia, o jaką książkę pytał model. Dopiero wspomnienie o Kagamim oraz jego nagła reakcja podpowiedziały mu, że pytanie Ryouty może mieć związek z kryminałem Hideo Yokoyamy.
─ Przepraszam, ale chyba niezbyt rozumiem ─ powiedział zdezorientowany.
Blondyn popatrzył na niego, po czym przeniósł wzrok na Taigę. Zrobił tak jeszcze parę razy, aż w końcu uśmiechnął się szeroko, jak gdyby nie dostrzegając gromów, które ciskał w jego stronę ryży.
─ Kagamicchi ci nie powiedział? Kiedy ostatnio się spotkaliśmy, poprosił mnie o pomoc w wyborze książki dla swojego nowego znajomego, niejakiego Kuroko. Bardzo mu na tym zależało, więc razem staraliśmy się znaleźć coś odpowiedniego. Tak było, prawda? ─ zagadnął wyższego, nie kryjąc szczerej radości, którą niemal promieniował.
Za sobą usłyszeli parę rozmarzonych westchnień stojących nieopodal nastolatek.
Kagami nie odezwał się ani słowem. Przez chwilę wyglądał tak, jakby rozważał, czy wyrzucić blondyna z pociągu oknem czy drzwiami, jednak ostatecznie poddał się, mrucząc coś do siebie po angielsku i rumieniąc. Jego reakcja była dla Kuroko rozbrajająca, zwłaszcza, że przy wręczaniu mu prezentu ryży przedstawił wersję, która wykluczała jego wkład do marginalnego minimum. Oczywiście, chłopakowi było miło już wtedy, ale po usłyszeniu na własne uszy tego, jak było naprawdę, niemal nie posiadał się z radości.
─ To była bardzo dobra książka ─ odezwał się, by oszczędzić Taidze zakłopotania. ─ Osobiście preferuję raczej literaturę klasyczną, ale ten kryminał był tak wciągający, że czytałem go w każdej wolnej chwili.
─ Słyszysz, Kagamicchi? ─ zawołał rozentuzjazmowany blondyn. ─ Mówiłem ci, że Yokoyama-san to najlepszy pisarz ostatnich lat!
─ Interesujesz się książkami, Kise-kun?
─ Ostatnio coraz bardziej. Aominecchi nie ma czasu, żeby ze mną pisać w ciągu dnia, dlatego zawsze biorę ze sobą do pracy coś do czytania. Czasem bardzo się nudzę, kiedy czekamy na kogoś z załogi albo na decyzję fotografa, czy będziemy powtarzać ujęcia. No i moja praca na planie ogranicza się tylko do pozowania, to nie trwa długo, a często muszę czekać na oficjalny koniec sesji. A ty, Kurokocchi? Możesz pozwolić sobie na czytanie w pracy?
─ To może wydać się nietypowe, ale zazwyczaj nie ─ odparł Tetsuya. ─ Biblioteka, w której pracuję, nie jest specjalnie duża, ale ma obszerne zbiory. Zawsze znajdzie się coś do zrobienia. Nawet w luźniejsze dni, kiedy jestem akurat na recepcji i mam trochę więcej czasu, kataloguję oddane książki albo sprawdzam, czy czytelnicy nie zalegają z terminami i wysyłam im powiadomienia.
─ Inaczej wyobrażałem sobie tę robotę ─ mruknął Kagami. Udzielił mu się spokój Kuroko; niemal cała czerwień odpłynęła z jego policzków, a spięte ciało rozluźniło się, gdy oparł się o poręcz.
─ Ja też ─ przyznał niższy. ─ Przynajmniej nie podejrzewałem, że wymaga aż tyle pracy.
─ Ja miałem na odwrót. Nastawiłem się na to, że w magazynie będzie cały czas coś do zrobienia, ale często wyrabiałem się ze wszystkim jakieś dwie, trzy godziny przed końcem zmiany, a nie mogłem wyjść wcześniej. Ale jak mam tylko chwilę, to uczę się do egzaminów, więc nie powiem, żebym się nudził.
─ Właśnie, Kagamicchi, to chyba już niedługo ─ zreflektował się blondyn.
─ Taaa… Pierwszy będzie dwunastego maja, w następną sobotę.
─ Będę trzymać kciuki!
Pociąg zatrzymał się, a damski głos oznajmił, iż dojechali już do Gokokuji. Była to stacja, na której Kagami wysiadał (jeśli akurat się nie zagapił), dlatego westchnął ciężko i zarzucił na ramię swój plecak. Po tym, jak Kise przedstawił Kuroko prawdziwe pochodzenie książki, którą mu dał, jego humor widocznie się pogorszył. Co prawda nie był już zdenerwowany, jednak jego samopoczucie nie wróciło do normy. Tetsuya miał wrażenie, że po części ma na to wpływ sama obecność Ryouty, jednak nie rozumiał  dlaczego.
Ryży rzucił im na pożegnanie krótkie „Na razie!”, po czym szybko opuścił wagon. Niższy jeszcze chwilę patrzył za nim, aż jego sylwetka nie zginęła w tłumie na schodach prowadzących do wyjścia.
─ Chyba nie powinienem paplać tak o tej książce ─ westchnął Kise, gdy pociąg już ruszył.
─ Może. Ale mimo wszystko cieszę się, że Kagami-kun tak się postarał. To bardzo miłe.
─ Co ci wcześniej powiedział?
─ Że dostał ją od kuzyna, ale nie ma czasu, żeby przeczytać.
Ramiona Kise zatrzęsły się od śmiechu, na co Kuroko po prostu nie mógł odpowiedzieć inaczej niż uśmiechem.
─ Nie podejrzewałbym, że Kagamicchi wymyśli coś takiego! To słodkie… Naprawdę musiało mu zależeć, skoro poprosił mnie o pomoc. Zwykle nie chodzimy po sklepach, tylko gramy w kosza.
Tetsuya poczuł, jak teraz to jego policzki nabierają kolorów. Mimowolnie cieszył się, że zaraz wysiada i będzie mógł ochłonąć w samotności.
─ Jak się poznaliście? ─ Tetsuya sam się sobie dziwił, że wcześniej nie przyszło mu do głowy, by zapytać.
─ Na boisku do ulicznej koszykówki. Pokłócił się o coś z Aominecchim, nawet nie wiem dokładnie o co im poszło, ale omal nie doszło do bójki ─ parsknął. ─ Poszedłem tylko na moment do sklepu, a jak wróciłem, to już skakali sobie do gardeł. Zaproponowałem, żeby zagrali one-on-one. Kagamicchi wtedy przegrał, ale bardzo chciał do nas jakiś kontakt, żeby w przyszłości się odegrać. No i jakoś tak wyszło, że od tamtej pory widujemy się dość regularnie i gramy jeszcze z kilkoma znajomymi Aominecchiego z drużyny.
─ Więc Aomine-kun postanowił zostać sportowcem, jak zamierzał?
─ Dokładnie, chociaż w liceum się na to nie zapowiadało. Ale to już dłuższa historia! Musimy się spotkać, żeby nadrobić zaległości. Dasz mi swój numer, Kurokocchi?
Chłopak nie wahał się długo. Już wcześniej przewidział, że Kise go o to poprosi, jednak nie mógł odpowiedzieć pozytywnie. Nie miał komórki, a gdyby Ryouta zadzwonił kiedyś na jego telefon domowy, istniało spore ryzyko, że odebrałby Haizaki.
Musiał odmówić. Jego życie było pełne wyrzeczeń, do których, jak myślał, zdążył już przywyknąć. Tym razem jednak żałował tego bardziej, niż czegokolwiek innego.
─ Naprawdę mi przykro, Kise-kun, ale w tej chwili nie ma ze mną kontaktu. Zmieniałem sieć, ale wystąpił jakiś problem i cały czas czekam na nowy numer, a obecny jest nieaktywny.
Blondyn wyraźnie posmutniał. Tetsuya miał nadzieje, że nie będzie naciskać, jednak bardzo się pomylił. Ryouta nie miał w zwyczaju dawać za wygraną. Zawsze, gdy zależało mu na czymś, lub na kimś, był nieustępliwy. Jego spojrzenie było łagodne, ale jednocześnie pełne wyrzutu i zdecydowane. 
Takie bolało najbardziej.
─ Nie mam podstaw, by ci nie wierzyć, Kurokocchi, ale jak to sobie wyobrażasz? Zamierzasz znowu odejść bez słowa? Gdybyś nie poznał Kagamicchiego, już nigdy byśmy się nie spotkali. Wiem, że w gimnazjum byliśmy jeszcze dziećmi, ale powiedz, nasza przyjaźń naprawdę tak mało dla ciebie znaczyła?
Kuroko nawet się nie zorientował, kiedy zapiekły go oczy. Chciał coś powiedzieć, jednak gula w gardle skutecznie mu to uniemożliwiła. Nie śmiał spojrzeć Kise w twarz. W końcu miał okazję, by przeprosić go osobiście, ale sumienie ciążyło mu tak bardzo, że nie widział w tym sensu, jeśli i tak nie mógł wytłumaczyć blondynowi swoich motywów.
Kiedy pociąg zatrzymał się na stacji Ikebukuro, minął Ryoutę i wyszedł bez słowa. Czuł się, jakby za plecami zostawił cząstkę siebie. Po raz kolejny ogarnęła go bezradność, jednak tym razem towarzyszyło jej wzmocnione postanowienie, by jak najszybciej uwolnić się od Haizakiego i naprawić dawniej popełnione błędy.

4 komentarze:

  1. Nie mogę tak pozostawić tego cudownego rozdziału bez jakiegokolwiek komentarza. Potrafię powiedzieć tylko jedno - cudo. Nie potrafię wytknąć ci błędów, bo żadnych nie ma. Fabuła, charaktery, styl pisania... to wszystko jest cudne oraz tak realistyczne. Gdy czytam rozdziały tego opowiadania nie mam problemów z wyobrażeniem sobie danych sytuacji, a często to się zdarza, także gratulacje! Czekam też na więcej ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję najmocniej! ;^; Przy czytaniu każdego komentarza jestem wręcz wzruszona, tyle ciepłych słów na raz to dla mnie najlepsza nagroda za wysiłek, który wkładam w pisanie. Dla takich chwil warto się starać! ♥
      Pozdrawiam i ściskam cieplutko.

      Usuń
  2. Hej,
    no i tak jak podejrzewałam ci znajomi od kosza to znajomi Kuroko z gimnazjum, haha wydała się prawda z tą książką tak to urocze Kagami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, no i tak jak podejrzewałam... znajomi od kosza to znajomi Kuroko z gimnazjum, wydała się prawda z tą książką, to bardzo urocze Kagami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń