We wtorek Tetsuyi udało w
większości zakończyć prace inwentaryzacyjne. Pozostało mu jeszcze do
sklasyfikowania parę książek, które czytelnicy zwrócili w ostatnich dniach,
jednak je można było dodać do spisu w każdej chwili. W związku z tym
inwentaryzacja oficjalnie dobiegła końca, a chłopak doczekał się niewielkiej
premii. Kiedy Sato Kazuo mu ją wręczał, próbował grzecznie odmówić, jednak
tylko niepotrzebnie zdenerwował tym przełożonego – mężczyzna twierdził, że
jeszcze nie zdarzyło mu się mieć pod sobą pracownika, który w pojedynkę
uporałby się z całym zbiorem biblioteki w tak ograniczonym czasie, dlatego
bezwzględnie pragnął go nagrodzić.
Jeszcze tego samego dnia Kuroko
odwiedził bank Aozora, by złożyć zaświadczenie o swoich obecnych
zarobkach w celu podjęcia kolejnej próby wzięcia kredytu. Niska, drobna Japonka
w idealnie dopasowanej garsonce jak zwykle miłym i spokojnym głosem
poinformowała, że decyzja banku zostanie przesłana korespondencyjnie w
przeciągu dwóch tygodni.
Musiał czekać.
Po powrocie do opustoszałego
mieszkania skończył czytać książkę, którą dostał od Kagamiego. Okazała się
niesamowicie porywająca. Zaczął już poprzedniego dnia po pracy, o czym nie
omieszkał rano poinformować mężczyzny. Do tej pory miło mu było przywoływać w
myślach tamtą chwilę – wyraz twarzy Taigi próbującego pozostać tym faktem
niewzruszonym był naprawdę komiczny i to nie tylko za sprawą jego niesfornych
brwi.
Kolejne dni mijały bardzo szybko.
Kuroko zdążył na dobre przyzwyczaić się do obrazu peronu, na którym codziennie
oczekiwał go Kagami. Chłopakowi wydawało się, że każdego poranka ma okazję
poznać mężczyznę od innej strony. Czasem był niewsypany, czasem ponury, czasem
pełen energii i humoru. Nie zmieniało się tylko to, z jaką otwartością i bezpośredniością
traktował Tetsuyę. Tak szczere zachowanie z początku nieco go krępowało. Czuł
się bardzo źle z myślą, że nie może odwdzięczyć się Taidze podobną postawą,
jednak wyższy nie próbował na niego naciskać, czy choćby oczekiwać tego samego
w zamian. Chłopak jeszcze nie spotkał się z takim podejściem, nie zaobserwował
również podobnej relacji u nikogo innego.
Zanim się zorientował, przywiązał
się do Kagamiego. Być może miała na to wpływ wdzięczność za uratowanie życia,
może zwykła podatność na tak życzliwy sposób traktowania, którego brakowało mu
ze względu na stosunki z Haizakim. Faktem było jednak, że przez ten krótki czas
bardzo polubił Taigę i sama jego obecność sprawiała mu przyjemność. Nie
wiedział, czy ma do tego prawo, ale czasem w myślach zdarzało mu się nazwać
mężczyznę swoim przyjacielem. Obecnie żadnego nie miał, dlatego idea ta
wydawała mu się równie nierealna, co przyprawiająca o unikatowe dla niego
uczucie: szczęście.
Gdy spotkali się na stacji pod
koniec tygodnia, Kuroko przekazał wyższemu całe naręcze książek związanych z
zagadnieniem pierwszej pomocy, które wypożyczył na swoje nazwisko, nie chcąc
kłopotać go, prosząc, by przyjechał po nie do biblioteki. Kagami pobladł nieco
na ten widok, ale ostatecznie udało mu się wcisnąć wszystkie pozycje do swojego
plecaka. Tetsuya nawet nie chciał wyobrażać sobie, ile ten mógł w tamtej chwili
ważyć, jednak Taiga wydawał się bardziej przejęty materiałem, który miał do
przyswojenia, aniżeli kilogramami.
Przy pożegnaniu zapadła na chwilę
cisza, gdy Kagami rzucił swoje zwyczajowe „Do jutra, Kuroko!”. On również
przywykł do towarzystwa niższego, tak bardzo, że przez chwilę zapomniał, że
zobaczą się dopiero w poniedziałek. Gdyby nie zbliżający się wielkimi krokami
egzamin teoretyczny, od którego wyniku poniekąd zależała jego kariera strażaka,
i związana z nim nauka, zapewne byłby gotów pojawić się na stacji również i w
sobotę, tylko po to, by móc spędzić choć trochę więcej czasu z Tetsuyą. Nie
chciał narzucać się chłopakowi, dlatego nie proponował po raz kolejny spotkania,
które wykraczałoby poza ich poranną rutynę. Miał nadzieję, że niższy pamięta o
tym, że już parę razy wspominana przez niego mimochodem inicjatywa o wyjściu do
Maji Burger jest cały czas aktualna.
*
W momencie przyłożenia swojej
karty do czytnika otwierającego bramki w metrze, serce Kuroko zaczęło bić
szybciej i mocniej, obijając się przy tym niemal boleśnie o żebra. Nie miał
pojęcia dlaczego, ale świadomość, że za chwilę jak zwykle spotka się z Kagamim,
przyprawiła go o delikatne poddenerwowanie. Z trudem przełknął ślinę przez
ściśnięte gardło i wcisnął lekko spocone dłonie w kieszenie swojego płaszcza,
ruszając po schodach w dół, na peron. I tak jak niemal co dzień, już z oddali
mógł dostrzec górującą nad tłumem sylwetkę uwieńczoną czupryną płomiennie rudych,
roztrzepanych włosów.
Nim podszedł do Taigi, wziął parę
głębokich oddechów, by się uspokoić. W myślach przeklinał się za swoje
niepojęte reakcje, których przyczyny nie umiał się doszukać.
─ Dzień dobry, Kagami-kun ─
przywitał się, upewniwszy się wcześniej, że jego głos nie drży.
Mężczyzna omal nie podskoczył.
Już wcześniej był spięty, dlatego zareagował na nagłe pojawienie się Tetsuyi o
wiele intensywniej niż zazwyczaj. Starał się dojrzeć niższego odkąd tylko
dotarł na peron, jednak ten jak zwykle go zaskoczył.
─ Cholera, nie strasz! Hej…
Coś było nie tak.
Kagami uciekł od niego
spojrzeniem, gdy tylko nawiązali kontakt wzrokowy – mimo iż było to zjawisko
dość powszechne wśród Japończyków, Taiga prawie nigdy go nie respektował. Jego
spojrzenie było śmiałe, stanowcze i nieugięte. Kuroko wyobrażał sobie, iż
niektórzy zapewne biorą je wręcz za niegrzeczne, jednak amerykańska swoboda
widać weszła mu w krew.
Ryży nerwowym gestem podrapał się
po karku; jego głos brzmiał odrobinę sztucznie, kiedy starał się zachować swój
zwyczajny ton i nawiązać rozmowę.
─ Wcześnie dziś jesteś.
Kuroko zmarszczył lekko brwi na
tę uwagę.
─ To źle? Mam się wrócić i
przyjść za dziesięć minut? ─ spróbował zażartować.
─ N-nie nie, nie! Nie o to mi
chodziło! Po prostu… Tak jakby mam sprawę. ─ Taiga westchnął ciężko, krzywiąc
się nieco. ─ Mówiłem mu, żeby dał spokój, ale się uparł…
─ Słucham?
─ No… Okazało się, że chyba się
znacie.
─ Ale o kogo chodzi…?
─ Kurokocchi!
W tamtym momencie wydarzyło się
kilka rzeczy równocześnie. Z głośników rozmieszczonych na stacji popłynęła
informacja o pięciominutowym opóźnieniu pociągu, Kagami mruknął pod nosem
przekleństwo i wywrócił oczami, a sam Kuroko o mało nie został zwalony z nóg
przez ciężar, który się na nim uwiesił.
─ Kurokocchi, to naprawdę ty!
Tetsuya dopiero po chwili
zorientował się, kto tak entuzjastycznie go powitał. Co prawda był odwrócony do
swojego „napastnika” tyłem, jednak jego głos oraz specyficzny sposób
przekształcania nazwiska były charakterystyczne tylko dla jednej osoby, którą w
życiu poznał.
Podczas gdy on próbował zrozumieć
zaistniałą sytuację, Kise Ryouta – jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy
japońskiego modelingu budząca na peronie żywe poruszenie, trajkotał dalej w
najlepsze:
─ Nie mogę w to uwierzyć! Kagamicchi
już jakiś czas temu zaczął o tobie opowiadać, ale w życiu bym się nie
spodziewał, że chodzi o TEGO Kuroko! Gdzieś ty się podziewał przez tyle lat?!
Wszyscy próbowaliśmy się do ciebie odezwać, jakoś skontaktować, ale…
W głowie chłopaka wciąż kłębiła
się niezliczona ilość pytań, jednak one wszystkie w jednej chwili stały się po
prostu nieważne, gdy dotarło do niego, że musi w tej chwili uciąć monolog Kise,
zanim ten zacznie on jeszcze bardziej dociekać powodu, dla którego zerwał
kontakt z całą swoją drużyną koszykarską z gimnazjum.
Nie mógł na to pozwolić. Na pewno
nie przy Kagamim, który stał z boku zażenowany, przyglądając się sytuacji ze
zmarszczonymi brwiami.
Sam zdziwił się, jak
bezproblemowo przyszło mu wyrwanie się z niedźwiedziego uścisku, w którym
trzymał go Kise. Wystarczyło naprzeć na przedramiona mężczyzny, by ten puścił
go, gwałtownie milknąc. Zamiast tego wlepił w Tetsuyę zmartwione, wyczekujące
spojrzenie swoich miedzianych oczu, których ramę stanowił wachlarz długich,
pięknych rzęs.
Kuroko wiedział, że potok słów,
którym zasypał go model, jest tylko dla zachowania pozorów. Ryouta,
przynajmniej gdy wcześniej się znali, był osobą o twardym, nieustępliwym, a
przy tym błyskotliwym usposobieniu. Chłopak wiedział, że pierwsza lepsza, błaha
wymówka nie zmyli jego dawnego przyjaciela z drużyny.
Przez chwilę zrobiło mu się
słabo. Wszystkie tłumione od dawna emocje gwałtownie natarły na niego od
środka, niemal forsując żelazną bramę opanowania, za którą je zamknął. Czuł
drżenie dłoni i zimny pot spływający po plecach, jednak za wszelką cenę nie
chciał dać ponieść się narastającej panice.
Przez chwilę przeszła mu przez
głowę myśl, by się poddać. Wyrzucić z siebie prawdę, która zatruwała mu życie.
Być może Kise mógłby pomóc wymyślić mu jakieś rozwiązanie obecnych problemów
lub przynajmniej wspomóc dobrą radą – przecież tak robili przyjaciele, którzy
spotykali się po latach. Nadrabiali w rozmowie czas, który spędzili osobno, by
móc potem wspominać wspólnie spędzone chwile i dywagować na temat teraźniejszości.
Przynajmniej tak wyglądało to w
książkach, które czytał Kuroko.
Nagle emocje opadły. Zostały
zmazane niczym napis na piasku, który zabiera ze sobą morska fala. Wystarczyło,
by spojrzał na Kagamiego, a jego serce skurczyło się boleśnie. Oczywiście, wina
Taigi samego w sobie była znikoma – mężczyzna z widoczną dozą niepewności
przenosił spojrzenie z Tetsuyi na Ryoutę, z pewnością będąc ciekawym, skąd się
znają, co ich łączyło oraz dlaczego zerwali kontakt. Była to jak najbardziej
naturalna reakcja, którą chłopak doskonale rozumiał. Gdyby tylko mógł, z
pewnością wytłumaczyłby Kagamiemu wszystko, o co ten by spytał. Był mu bardzo
wdzięczny za bezinteresowną szczerość okazywaną przy każdym kolejnym spotkaniu.
Problem jednak tkwił w strachu, który rozprzestrzeniał się po ciele Kuroko jak
trucizna. Patrząc Taidze w oczy widział błysk życia, który zgasł w jego
wyobraźni. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi konsekwencje swojego
zwierzenia się przyjaciołom.
Mieszkał z Haizakim pięć lat,
jednak tak naprawdę nie znał tego człowieka. Nie miał pojęcia do czego mógł być
zdolny, jakie były granice sadyzmu, którego był w stanie się dopuścić. Bez
cienia skruchy niszczył psychikę Tetsuyi, nie wspominając o katowaniu go
fizycznie.
Co by zrobił, gdyby tak długo i
skutecznie skrywana od lat prawda wyszła na jaw…?
Kuroko nie miał zamiaru
ryzykować.
─ Miło cię widzieć, Kise-kun ─
odezwał się głosem wypranym z emocji. Te chłodne powitanie nieco ostudziło
entuzjazm Ryouty.
─ Mi ciebie też, Kurokocchi.
Naprawdę bardzo miło. Tylko zastanawiam się, dlaczego mogę to powiedzieć
dopiero teraz? Minęło tyle czasu…
─ Myślę, że to nie jest rozmowa
na teraz ─ wtrącił stanowczo Kagami. Kuroko nie spodziewał się, iż mężczyzna
tak szybko włączy się do dyskusji, jednak był mu wdzięczny.
W tamtej chwili Taiga również
sprawiał wrażenie, jakby coś sobie postanowił. Jego zdecydowany ton i stalowe
spojrzenie, którym zgromił chcącego zaprzeczyć Ryoutę, pozostawały jednoznaczne
– zmusiły modela do kapitulacji.
─ Niech będzie… Czekałem tyle
lat, poczekam jeszcze trochę, co mi tam! Najważniejsze, że znów się widzimy!
Koniecznie musimy się spotkać i odnowić kontakt!
─ Weźcie się umówcie na jakiś
zjazd absolwentów, a nie… ─ mruknął ryży, wzruszając ramionami. ─ Sorry, że tak
wyszło, Kuroko, ale jak mówiłem: uparł się, żeby tu ze mną przyleźć.
─ No wiesz co?! ─ oburzył się
Kise. ─ Kurokocchi na pewno jest szczęśliwy, że mnie widzi! Jeśli coś ci się
nie podoba, to możesz sobie iść. ─ Pokazał Kagamiemu język, na co tamten
prychnął ze złości.
Tetsuya zignorował uwagę Ryouty i
uśmiechnął się do Taigi.
─ Nic się nie stało, Kagami-kun.
─ Kurokocchi?!
Nim Kise zdążył ponownie
ponarzekać, na stację wjechał opóźniony pociąg. Ludzie na peronie wyglądali na
zniecierpliwionych i zdenerwowanych, dlatego gdy tylko się zatrzymał, niemal
rzucili się do wejścia. Wciąż jednak wykazali się nieodłącznym pierwiastkiem
japońskiej ogłady, pozwalając wysiadającym w pierwszej kolejności opuścić
wagony.
─ Też jedziesz w tę stronę,
Kise-kun? ─ spytał Kuroko, gdy we trójkę weszli w tłum ustawiony w
prowizoryczną kolejkę.
─ Tak, wyjątkowo tak. Wysiadam
w Senkawie, mam tam zlecenie. Mieszkam w Shibuyi, ale
wczoraj zdjęcia się przeciągnęły i musiałem zanocować w hotelu przy porcie. No
i zwykle nie jeżdżę metrem, Aominecchi podwozi mnie samochodem. Ale dzisiaj nie
mógł ─ poskarżył się.
─ Aomine-kun?
─ Mhm! Dalej utrzymujemy kontakt.
─ I razem mieszkacie ─ dodał
mimochodem Kagami.
Reakcja Ryouty była
natychmiastowa – zmrużył niebezpiecznie oczy i klepnął Taigę z całej siły w
ramię, na co ten zauważalnie się skrzywił.
─ Zmniejszamy koszty! Mieszkanie
w samym centrum jest super wygodne, ale też super drogie!
─ Ta, jasne, szczególnie dla
modela i gracza pierwszego składu Alvark Tokyo.
─ Zaraz zostaniesz na tej stacji,
Kagamicchi!
─ Pytasz Kuroko o życie prywatne,
więc to chyba nie problem, że najpierw podzielisz się swoim, co?
─ Naprawdę, nie trzeba… ─
westchnął Tetsuya, czym wywołał u Taigi parsknięcie śmiechem, a u Ryouty jęk
pełen zawodu.
Mężczyźni weszli do wagonu,
próbując przecisnąć się przez największy tłok zgromadzony przy drzwiach. Kagami
raźno ruszył przed siebie – był niczym taran; Kise i Kuroko podążyli za nim,
rzucając podróżnym przepraszające spojrzenia. Znaczna część ludzi, których
mijali, nie dawała po sobie poznać irytacji, kiedy tylko dostrzegali Ryoutę.
Mężczyzna wybił się na rynku modelingowym już w liceum. Od tamtego czasu był
powszechnie rozpoznawalny. Tetsuya pamiętał, że już w gimnazjum miewał
pojedyncze sesje. Ponoć proponowano mu ich znacznie więcej, jednak jego rodzice
nie byli zbyt przychylnie nastawieni do powoli rozwijającej się kariery syna.
Pod wpływem nacisków Haizakiego,
Kuroko zaczął separować się od przyjaciół, by w końcu zupełnie stracić z nimi
kontakt. Pamiętał dzień, w którym wstąpił do jednej z księgarni w centrum, a
jego wzrok mimowolnie zawędrował na regał z prasą. Gdy zobaczył Kise na okładce
znanego czasopisma modowego, było to dla niego niczym kopnięcie leżącego. Wzrok
Ryouty, chociaż w zamyśle nieskierowany bezpośrednio do niego, sprawił, że
dopadły go niewiarygodne wyrzuty sumienia. Nie miał odwagi, by z każdym ze
swoich bliskich zakończyć znajomość wprost, chciał po prostu stać się dla nich
niewidoczny. Wszyscy wybrali odmienne licea, dlatego nie było to takie trudne,
a gdy przez przypadek natknął się na kogoś na mieście, dyskretnie wycofywał
się, by dana osoba nawet go nie zauważyła.
Zmienił numer, zmienił miejsce
zamieszkania. Zniknął nagle, bez słowa, mając nadzieję, że przyjaciele szybko o
nim zapomną.
Pełna świadomość swoich czynów
brutalnie nim wstrząsnęła, gdy stanął ze zdjęciem modela twarzą w twarz. Z boku
owa sytuacja mogła wydawać się wręcz kuriozalna, lecz Kuroko bardzo ją przeżył.
Od tamtego czasu fotografie
Ryouty towarzyszył mu stosunkowo często, gdy ten pojawiał się w kolejnych
gazetach lub na bilbordach. I mimo iż mężczyzna nie mógł tego wiedzieć, Tetsuya
za każdym razem cicho go przepraszał, gdy tylko dostrzegał jego wizerunek.
Przez te wszystkie lata wygląd
Kise nie zmienił się za bardzo. Lub po prostu chłopak widywał go tak często, że
nie był w stanie dostrzec niewielkich zmian. Gdy próbował porównać go z obrazem
sprzed lat, rysy twarzy Ryouty nieco wyostrzyły się i uszlachetniły, a sylwetka
zmężniała – jednak w porównaniu z Kagamim była o wiele smuklejsza i mniej
masywna. Miała w sobie coś z delikatności. Znacznie węższe ramiona i biodra niż
u przeciętego mężczyzny w tym wieku tylko to podkreślały, nadając Kise niemal
nastoletni wygląd. Pod tym względem dodatkowym atutem były jasne blond włosy,
które magicznie odejmowały lat. Były nieco krótsze, niż pamiętał je Kuroko,
aczkolwiek w niezmiennie dobrej kondycji i o specyficznym blasku, gdy odbijało
się od nich światło.
Tetsuya zaczął zastanawiać się,
dlaczego model zdecydował się na podróż metrem. Dziwiło go, że nie bał się
zostać rozpoznanym i otoczonym przez wianuszek wielbicieli proszących o wspólne
zdjęcie i autograf, jednak Ryouta wyglądał tak swobodnie i pewnie, jakby coś
takiego w ogóle nie przyszło mu do głowy. Rzucane w ich stronę spojrzenia
pasażerów zdradzały, iż znali blondyna, jednak nikt nie zdobył się na odwagę,
by go zaczepić.
─ Nie przejmuj się ludźmi,
Kurokocchi. Zawsze się tak gapią. ─ Kise jakby czytał mu w myślach. ─ Rozumiem,
że nie chcesz teraz opowiadać, co się stało w liceum, więc może powiedz po
prostu, co u ciebie. Pracujesz w bibliotece, tak? Kagamicchi się wygadał. ─
Zaśmiał się lekko, a Taiga wywrócił oczami. ─ Och, właśnie! Jak ci się podobała
książka?
─ Słucham?
─ Noo, Kagamicchi ostatnio prosił
mnie, żebym…
─ Rany, Kise, czy ty musisz być
taką gadułą?!
Kuroko niewiele rozumiał z
zaistniałej sytuacji. Nie miał pojęcia, o jaką książkę pytał model. Dopiero
wspomnienie o Kagamim oraz jego nagła reakcja podpowiedziały mu, że pytanie
Ryouty może mieć związek z kryminałem Hideo Yokoyamy.
─ Przepraszam, ale chyba niezbyt
rozumiem ─ powiedział zdezorientowany.
Blondyn popatrzył na niego, po
czym przeniósł wzrok na Taigę. Zrobił tak jeszcze parę razy, aż w końcu
uśmiechnął się szeroko, jak gdyby nie dostrzegając gromów, które ciskał w jego
stronę ryży.
─ Kagamicchi ci nie powiedział?
Kiedy ostatnio się spotkaliśmy, poprosił mnie o pomoc w wyborze książki dla
swojego nowego znajomego, niejakiego Kuroko. Bardzo mu na tym zależało, więc
razem staraliśmy się znaleźć coś odpowiedniego. Tak było, prawda? ─ zagadnął
wyższego, nie kryjąc szczerej radości, którą niemal promieniował.
Za sobą usłyszeli parę
rozmarzonych westchnień stojących nieopodal nastolatek.
Kagami nie odezwał się ani
słowem. Przez chwilę wyglądał tak, jakby rozważał, czy wyrzucić blondyna z
pociągu oknem czy drzwiami, jednak ostatecznie poddał się, mrucząc coś do
siebie po angielsku i rumieniąc. Jego reakcja była dla Kuroko rozbrajająca,
zwłaszcza, że przy wręczaniu mu prezentu ryży przedstawił wersję, która
wykluczała jego wkład do marginalnego minimum. Oczywiście, chłopakowi było miło
już wtedy, ale po usłyszeniu na własne uszy tego, jak było naprawdę, niemal nie
posiadał się z radości.
─ To była bardzo dobra książka ─
odezwał się, by oszczędzić Taidze zakłopotania. ─ Osobiście preferuję raczej
literaturę klasyczną, ale ten kryminał był tak wciągający, że czytałem go w
każdej wolnej chwili.
─ Słyszysz, Kagamicchi? ─ zawołał
rozentuzjazmowany blondyn. ─ Mówiłem ci, że Yokoyama-san to najlepszy pisarz
ostatnich lat!
─ Interesujesz się książkami,
Kise-kun?
─ Ostatnio coraz bardziej.
Aominecchi nie ma czasu, żeby ze mną pisać w ciągu dnia, dlatego zawsze biorę
ze sobą do pracy coś do czytania. Czasem bardzo się nudzę, kiedy czekamy na
kogoś z załogi albo na decyzję fotografa, czy będziemy powtarzać ujęcia. No i moja
praca na planie ogranicza się tylko do pozowania, to nie trwa długo, a często
muszę czekać na oficjalny koniec sesji. A ty, Kurokocchi? Możesz pozwolić sobie
na czytanie w pracy?
─ To może wydać się nietypowe,
ale zazwyczaj nie ─ odparł Tetsuya. ─ Biblioteka, w której pracuję, nie jest
specjalnie duża, ale ma obszerne zbiory. Zawsze znajdzie się coś do zrobienia.
Nawet w luźniejsze dni, kiedy jestem akurat na recepcji i mam trochę więcej
czasu, kataloguję oddane książki albo sprawdzam, czy czytelnicy nie zalegają z
terminami i wysyłam im powiadomienia.
─ Inaczej wyobrażałem sobie tę
robotę ─ mruknął Kagami. Udzielił mu się spokój Kuroko; niemal cała czerwień
odpłynęła z jego policzków, a spięte ciało rozluźniło się, gdy oparł się o
poręcz.
─ Ja też ─ przyznał niższy. ─
Przynajmniej nie podejrzewałem, że wymaga aż tyle pracy.
─ Ja miałem na odwrót. Nastawiłem
się na to, że w magazynie będzie cały czas coś do zrobienia, ale często
wyrabiałem się ze wszystkim jakieś dwie, trzy godziny przed końcem zmiany, a
nie mogłem wyjść wcześniej. Ale jak mam tylko chwilę, to uczę się do egzaminów,
więc nie powiem, żebym się nudził.
─ Właśnie, Kagamicchi, to chyba
już niedługo ─ zreflektował się blondyn.
─ Taaa… Pierwszy będzie
dwunastego maja, w następną sobotę.
─ Będę trzymać kciuki!
Pociąg zatrzymał się, a damski
głos oznajmił, iż dojechali już do Gokokuji. Była to stacja, na
której Kagami wysiadał (jeśli akurat się nie zagapił), dlatego westchnął ciężko
i zarzucił na ramię swój plecak. Po tym, jak Kise przedstawił Kuroko prawdziwe
pochodzenie książki, którą mu dał, jego humor widocznie się pogorszył. Co
prawda nie był już zdenerwowany, jednak jego samopoczucie nie wróciło do normy.
Tetsuya miał wrażenie, że po części ma na to wpływ sama obecność Ryouty, jednak
nie rozumiał dlaczego.
Ryży rzucił im na pożegnanie
krótkie „Na razie!”, po czym szybko opuścił wagon. Niższy jeszcze chwilę
patrzył za nim, aż jego sylwetka nie zginęła w tłumie na schodach prowadzących
do wyjścia.
─ Chyba nie powinienem paplać tak
o tej książce ─ westchnął Kise, gdy pociąg już ruszył.
─ Może. Ale mimo wszystko cieszę
się, że Kagami-kun tak się postarał. To bardzo miłe.
─ Co ci wcześniej powiedział?
─ Że dostał ją od kuzyna, ale nie
ma czasu, żeby przeczytać.
Ramiona Kise zatrzęsły się od
śmiechu, na co Kuroko po prostu nie mógł odpowiedzieć inaczej niż uśmiechem.
─ Nie podejrzewałbym, że
Kagamicchi wymyśli coś takiego! To słodkie… Naprawdę musiało mu zależeć, skoro
poprosił mnie o pomoc. Zwykle nie chodzimy po sklepach, tylko gramy w kosza.
Tetsuya poczuł, jak teraz to jego
policzki nabierają kolorów. Mimowolnie cieszył się, że zaraz wysiada i będzie
mógł ochłonąć w samotności.
─ Jak się poznaliście? ─ Tetsuya
sam się sobie dziwił, że wcześniej nie przyszło mu do głowy, by zapytać.
─ Na boisku do ulicznej
koszykówki. Pokłócił się o coś z Aominecchim, nawet nie wiem dokładnie o co im
poszło, ale omal nie doszło do bójki ─ parsknął. ─ Poszedłem tylko na moment do
sklepu, a jak wróciłem, to już skakali sobie do gardeł. Zaproponowałem, żeby
zagrali one-on-one. Kagamicchi wtedy przegrał, ale bardzo chciał do nas jakiś
kontakt, żeby w przyszłości się odegrać. No i jakoś tak wyszło, że od tamtej
pory widujemy się dość regularnie i gramy jeszcze z kilkoma znajomymi
Aominecchiego z drużyny.
─ Więc Aomine-kun postanowił
zostać sportowcem, jak zamierzał?
─ Dokładnie, chociaż w liceum się
na to nie zapowiadało. Ale to już dłuższa historia! Musimy się spotkać, żeby
nadrobić zaległości. Dasz mi swój numer, Kurokocchi?
Chłopak nie wahał się długo. Już
wcześniej przewidział, że Kise go o to poprosi, jednak nie mógł odpowiedzieć
pozytywnie. Nie miał komórki, a gdyby Ryouta zadzwonił kiedyś na jego telefon
domowy, istniało spore ryzyko, że odebrałby Haizaki.
Musiał odmówić. Jego życie było
pełne wyrzeczeń, do których, jak myślał, zdążył już przywyknąć. Tym razem
jednak żałował tego bardziej, niż czegokolwiek innego.
─ Naprawdę mi przykro, Kise-kun,
ale w tej chwili nie ma ze mną kontaktu. Zmieniałem sieć, ale wystąpił jakiś
problem i cały czas czekam na nowy numer, a obecny jest nieaktywny.
Blondyn wyraźnie posmutniał.
Tetsuya miał nadzieje, że nie będzie naciskać, jednak bardzo się pomylił.
Ryouta nie miał w zwyczaju dawać za wygraną. Zawsze, gdy zależało mu na czymś,
lub na kimś, był nieustępliwy. Jego spojrzenie było łagodne, ale jednocześnie
pełne wyrzutu i zdecydowane.
Takie bolało najbardziej.
─ Nie mam podstaw, by ci nie
wierzyć, Kurokocchi, ale jak to sobie wyobrażasz? Zamierzasz znowu odejść bez
słowa? Gdybyś nie poznał Kagamicchiego, już nigdy byśmy się nie spotkali. Wiem,
że w gimnazjum byliśmy jeszcze dziećmi, ale powiedz, nasza przyjaźń naprawdę
tak mało dla ciebie znaczyła?
Kuroko nawet się nie zorientował,
kiedy zapiekły go oczy. Chciał coś powiedzieć, jednak gula w gardle skutecznie
mu to uniemożliwiła. Nie śmiał spojrzeć Kise w twarz. W końcu miał okazję, by
przeprosić go osobiście, ale sumienie ciążyło mu tak bardzo, że nie widział w
tym sensu, jeśli i tak nie mógł wytłumaczyć blondynowi swoich motywów.
Kiedy pociąg zatrzymał się na
stacji Ikebukuro, minął Ryoutę i wyszedł bez słowa. Czuł się, jakby
za plecami zostawił cząstkę siebie. Po raz kolejny ogarnęła go bezradność,
jednak tym razem towarzyszyło jej wzmocnione postanowienie, by jak najszybciej
uwolnić się od Haizakiego i naprawić dawniej popełnione błędy.
Nie mogę tak pozostawić tego cudownego rozdziału bez jakiegokolwiek komentarza. Potrafię powiedzieć tylko jedno - cudo. Nie potrafię wytknąć ci błędów, bo żadnych nie ma. Fabuła, charaktery, styl pisania... to wszystko jest cudne oraz tak realistyczne. Gdy czytam rozdziały tego opowiadania nie mam problemów z wyobrażeniem sobie danych sytuacji, a często to się zdarza, także gratulacje! Czekam też na więcej ;3
OdpowiedzUsuńDziękuję najmocniej! ;^; Przy czytaniu każdego komentarza jestem wręcz wzruszona, tyle ciepłych słów na raz to dla mnie najlepsza nagroda za wysiłek, który wkładam w pisanie. Dla takich chwil warto się starać! ♥
UsuńPozdrawiam i ściskam cieplutko.
Hej,
OdpowiedzUsuńno i tak jak podejrzewałam ci znajomi od kosza to znajomi Kuroko z gimnazjum, haha wydała się prawda z tą książką tak to urocze Kagami...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no i tak jak podejrzewałam... znajomi od kosza to znajomi Kuroko z gimnazjum, wydała się prawda z tą książką, to bardzo urocze Kagami...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga