Tetsuya
przyłapał się na mimowolnym uśmiechu, który wypłynął na jego wargi, gdy tylko
dostrzegł w tłumie czekających na metro Japończyków rude, sterczące w
artystycznym nieładzie włosy Kagamiego. Tego dnia chłopak znalazł się na
peronie nieco później niż zwykle. Był przekonany, że nie zdąży na swój pociąg,
a co za tym szło – nie spotka się z nowym znajomym, jednak jego obawa okazała
się bezpodstawna. Co prawda na metro o 6.25 się spóźnił, jednak Taiga stał
dokładnie w tym samym miejscu, w którym Kuroko dnia poprzedniego.
Kagami
wydawał się odrobinę niespokojny. Rozglądał się wokół, chcąc pozostać
dyskretnym, o czym świadczyły jego mocno zmarszczone brwi i delikatne rumieńce,
jednak sposób, w jaki się prezentował, przynosił wręcz odwrotny skutek. Zdecydowana
większość osób na platformie stała spokojnie, prowadząc subtelne rozmowy, czy
też w ciszy kontemplując plakaty reklamowe na betonowej ścianie peronu. Taiga
nie dość, iż wyróżniał się z tłumu swoją aparycją, to jeszcze swoim zachowaniem
dodatkowo przyciągał wzrok i prowokował szepty na swój temat, o których
widocznie nawet nie zdawał sobie sprawy.
Kuroko
pragnął mu tego oszczędzić, dlatego szybko do niego podszedł i stanął obok.
─ Dzień
dobry, Kagami-kun.
─ Hej, Kuro…
Woah, co jest?!
Taiga
dopiero po chwili zdał sobie sprawę, komu odpowiada. Wzdrygnął się, zaskoczony,
wbijając w Tetsuyę oskarżycielskie spojrzenie.
─ Nie
musiałeś się tak skradać, wiesz?! No i jesteś później niż zwykle ─ burknął.
Kuroko
musiał się szczerze postarać, by powstrzymać szerszy uśmiech.
─ Skąd
wiesz, że zawsze jeżdżę wcześniej?
─ To… Ja… ─
Taiga najwidoczniej nie przewidział takiego pytania, ponieważ zapowietrzył się
i spąsowiał jeszcze bardziej, niż kiedy wypatrywał Tetsuyi. ─ Tak mi się
powiedziało! Skąd miałbym, kurde, wiedzieć?
─ No tak,
oczywiście ─ przytaknął Kuroko, nie chcąc bardziej peszyć swojego towarzysza. ─
Trochę zaspałem. Prawie nigdy mi się to nie zdarza, ale usnąłem wczoraj przed
telewizorem.
Kagami tylko
wzruszył ramionami, starając się oddać obojętność kogoś, kto wcale nie robił
drugiej osobie wyrzutu o spóźnienie jeszcze chwilę wcześniej.
─ A leciało
coś ciekawego? ─ spytał niby od niechcenia.
─ Na Fuji TV jakiś program informacyjny. Ale
nie słuchałem za bardzo. Chciałem po prostu przez chwilę się wyłączyć. To dla
mnie forma relaksu.
─ Naprawdę?
Jak ja chcę się zrelaksować, to biegam, albo gram w kosza. Obok bloku, w którym
mieszkam, jest takie stare boisko. Nie cieszy się popularnością, ale często
wychodzę na nie sobie potrenować, albo rozegrać jakiś meczyk z kumplami.
Tetsuya
pokiwał powoli głową. Taiga wyglądał na kogoś, kto poprzez sport rozładowuje
niechciane emocje, czy też po prostu wyrywa się codziennej rutynie, gdy ta
stanie się zbyt monotonna.
─ Długo razem
gracie? ─ spytał szczerze ciekaw.
─ Noo
całkiem. Ze trzy lata będą. A co? Chcesz dołączyć?
─ Nie,
raczej nie. Nie przepadam za sportem ─ skłamał szybko.
W
rzeczywistości był skrytym fanem koszykówki. Teraz, gdy mieszkał z Haizakim,
nie mógł pozwolić sobie na zapisanie się do klubu sportowego, czy też na zwykłe
mecze towarzyskie ze znajomymi, ponieważ Shougo nie akceptował jakichkolwiek jego
wyjść poza pracą lub zakupami. W przeszłości jednak Kuroko silnie wiązał swoje
życie z tym sportem. Był członkiem pierwszego składu szkolnej drużyny w
gimnazjum, z którą wygrali wiele emocjonujących meczów i zawodów, które
zapewniły im sławę niemal na całą Japonię.
Bardzo mu
tego brakowało.
Kagami
widocznie dostrzegł na jego twarzy cień rozrzewnienia, ponieważ uniósł sceptycznie
jedną brew i odchrząknął znacząco.
─ Na pewno?
─ Kategorycznie.
Taiga miał
zamiar dodać coś jeszcze, jednak na stację wtoczył się pociąg. Na stacji
zapanowało stonowane poruszenie. Mężczyźni ustawili się w kolejce. Gdy minęła
ich chmara wysiadających, ruszyli za swoimi poprzednikami i weszli do wagonu.
Kagami zawczasu chwycił Kuroko za ramię i pociągnął za sobą w głąb przedziału,
skutecznie odciągając od największego tłumu, który ciasno stłoczył się w
przejściu.
─ Dziękuję ─
sapnął Tetsuya, kiedy metro ruszyło. ─ Chyba uratowałeś mnie przed zgnieceniem,
Kagami-kun.
─ Pewnie.
Czasem ci ludzie są jak prasa hydrauliczna. ─ Wywrócił oczami. ─ Ciekaw jestem,
jak wcześniej sobie radziłeś ─ dodał po chwili z zaczepnym uśmiechem.
Kuroko nie
odpowiedział od razu. Uśmiechnął się lekko i sugestywnie skierował swoje
spojrzenie w dół, na swój szczupły tors.
─ Czasem
jeden przejazd jest jak dzień w gorsecie…
Ramiona
Taiga zatrzęsły się nieznacznie, kiedy próbował stłumić śmiech, jednak żart
Kuroko wypowiedziany tak poważnym i oficjalnym tonem spowodował, że nie
wytrzymał i parsknął głośno na cały wagon, kręcąc przy tym głową z rozbawieniem. Parę osób spojrzało na niego
krytycznie, jednak nie przejął się tym w żadnym stopniu. Podobnie jak Kuroko,
który na chwilę stracił poczucie rzeczywistości. Głęboki, szczery śmiech Taigi
jeszcze chwilę brzmiał mu w uszach, zdając się bezpośrednio zarażać szczęściem.
─ Więc to
dlatego jesteś takim chudzielcem… ─ mruknął mężczyzna, kiedy już się uspokoił.
Na jego ustach nadal błąkał się uśmiech, a w tęczówkach w kolorze czerwonego
wina skrzyły się iskierki rozbawienia.
─ Ja widać ─
odparł Tetsuya, odwracając wzrok.
Kagami
odchrząknął. Jego głos nabrał powagi, jednak w dalszym ciągu brzmiał bardzo
melodyjnie – przynajmniej tak zaczął uważać Kuroko, od kiedy usłyszał jego
śmiech.
─ Nic
dziwnego… Nie obraź się, że to mówię, ale łatwo stracić cię z oczu.
O-oczywiście to nie tak, że nie wyróżniasz się z tłumu, c-czy coś…! Ale czasem
potrafisz tak po prostu wyrosnąć jak spod ziemi. Zupełnie jak dzisiaj!
─ Mam raczej
dość subtelną aurę. Łatwo mnie przeoczyć, często dla innych ludzi jestem po
prostu niewidoczny, więc nie masz się czym przejmować, Kagami-kun ─ odparł
spokojnie Tetsuya. Już dawno przywykł do podobnych komentarzy.
Chciał
jeszcze coś powiedzieć, jednak zrezygnował w chwili, kiedy wrócił spojrzeniem
do rozmówcy i z zaskoczeniem odkrył, iż ten lekko się rumieni.
─ Nie jesteś
niewidoczny, Kuroko ─ powiedział cicho, ale jednocześnie stanowczo.
Pociąg
gwałtownie zahamował. Maszyna wciąż znajdowała się w tunelu, nie dojechała
jeszcze na kolejną stację, dlatego wiele osób, które nie spodziewały się
takiego rozwoju wypadków, poleciało do przodu, zatrzymując się na barierkach
lub pozostałych pasażerach.
Tetsuya
zdołał utrzymać się w pionie tylko dzięki temu, że wcześniej profilaktycznie
trzymał się poręczy, jednak mężczyzna za nim nie miał tyle szczęścia. Telefon,
na którym pisał maila, wypadł mu z rąk, a masywne ciało runęło na Kuroko
bezwładnie. Chłopak poczuł silne uderzenie w czaszkę, a następnie ciężar, który
niemal pozbawił go tchu. Jego instynkt zadziałał szybciej, niż umysł, który
wciąż nie potrafił przyswoić tego, co się działo – zacisnął szczelnie powieki,
przygotowany na kolejną falę bólu przy spotkaniu z podłogą, lecąc w przód.
Wydał z
siebie ciche sapnięcie szoku, gdy jego twarz, zamiast z twardą powierzchnią, spotkała
się z czymś miękkim i ciepłym. Do nozdrzy wdarł się subtelny męski zapach
przywodzący na myśl woń porannej, leśnej rosy.
Nie będąc
pewnym, co się właściwie stało, powoli otworzył oczy.
Dopiero
wtedy zorientował się, że wylądował wprost w objęciach Kagamiego. Taiga
przyciągnął go do siebie w ostatnim momencie przed zaliczeniem spektakularnej,
kolokwialnej gleby. Tuż koło nich zwijał się z bólu mężczyzna, który omal nie
przygniótł sobą Tetuyi.
─ W
porządku? ─ zapytał wyższy z wyraźnie słyszalną nutą troski.
Kuroko przez
chwilę nie był w stanie pozbierać myśli, ponieważ zamiast na zadanym pytaniu,
skupił się na silnym i pewnym uścisku, w którym trzymał go Kagami. Przez długą
chwilę potrafił się odezwać, wykrztusić ani jednego słowa.
─ Tak…
Myślę, że tak. Dziękuję, Kagami-kun ─ odpowiedział w końcu powoli i bez
przekonania. Odrobinę niechętnie nacisnął dłońmi na klatkę piersiową mężczyzny.
Taiga zrozumiał niewypowiedzianą sugestię i puścił Tetsuyę równie szybko, jak
gdyby ten wręcz parzył.
─ N-nie ma
za co, to był odruch ─ bąknął i odwrócił wzrok.
Rozejrzał
się po wagonie. Nikomu z pasażerów nic się nie stało, jednak znaczna część była
wyraźnie zaskoczona. Niektórzy podróżni podnosili się z podłogi mrucząc do
siebie coś o braku szacunku do obywateli lub rzucając nieme przekleństwa i
otrzepując przybrudzone uniformy służbowe.
W końcu
pociąg ruszył, a z głośników popłynęły oficjale przeprosiny maszynisty, który
zmuszony był zahamować tak gwałtownie z powodu, który określił jako „nagłe
niebezpieczeństwo”. Ogłoszenie nie zostało sprecyzowane, jednak wszyscy
podróżni mogli domyślać się, że prawdopodobnie chodziło o kogoś, kto chciał
popełnić samobójstwo na najbliższej stacji.
Tetsuya miał
nadzieję, że do tego nie doszło i była to jedynie nieudana próba.
─ Rany,
mogliby wcześniej ostrzegać, a nie teraz przepraszać ─ mruknął Kagami.
Niezręczna cisza, która między nimi zapadła, widocznie zaczęła mu doskwierać.
─ Cóż, to
był raczej nagły wypadek. Powinniśmy się cieszyć, że pociąg się nie wykoleił.
Mogłoby być niebezpiecznie, gdybyśmy znaleźli się na zakręcie.
─ Też
prawda… Pamiętam, jak kiedyś w Waszyngtonie doszło do wypadku, bo w metrze
zderzyły się dwa pociągi. Wtedy były nawet ofiary śmiertelne, nie mówiąc już o
rannych…
─ To
naprawdę poważne. Czy w Waszyngtonie często dochodzi do katastrof kolejowych? ─
zainteresował się Kuroko.
Kagami
milczał przez chwilę. Zmarszczył brwi i spojrzał w górę, jakby usiłując przypomnieć
sobie jeszcze jakiś wypadek z ostatnich lat, o którym by słyszał.
─ Raczej
nie… Ale nie wiem też o wszystkim. Nie mieszkałem tam, po prostu leciało kiedyś
w wiadomościach.
─ W takim
razie gdzie mieszkałeś w Stanach, Kagami-kun?
─ W Nowym
Jorku. A ty, Kuroko? Od zawsze w Tokio?
─ Nie do
końca. Mieszkałem z rodzicami w Kawasaki, ale przeprowadziłem się w liceum.
─ Czemu?
Ciało
Tetsuyi spięło się, nim on sam zdążył zrozumieć dlaczego. Spojrzał na
Kagamiego, jednak ten przejawiał czyste, naturalne zainteresowanie. „To
normalne, że jest ciekawy. Mało który licealista wyprowadza się od rodziców” – skarcił
się w myślach Kuroko, zły na siebie, że zareagował tak gwałtownie, doszukując
się w swoim rozmówcy jakichkolwiek oznak świadczących o tym, iż ten stał się
podejrzliwy.
─ Chodziłem
do liceum w Tokio, więc chcieli, żebym miał bliżej. Pomogli mi wynająć
mieszkanie ─ skłamał, nie śmiejąc spojrzeć Kagamiemu w oczy. Spodziewał się, że
prędzej czy później zmuszony będzie nagiąć prawdę, w końcu robił to już nie
raz, kiedy czuł się przyparty do muru, jednak przy Taidze ciężko mu było
trzymać się ustalonych przez siebie zasad gry pozorów.
─ To chyba
nieczęste?
Tetsuya
spojrzał na rozmówcę z niezrozumieniem. Widząc to, Kagami szybko sprecyzował:
─ Mam na
myśli to, że w Japonii dzieciaki wyprowadzają się od starych dość późno, nie? A
przynajmniej tak mi się wydaje…? ─ dodał niepewnie.
─ Chyba masz
rację. Z mojej klasy tylko ja jeden mieszkałem sam, ale wszyscy inni mieli do
szkoły raczej blisko.
Taiga skinął
głową na znak, że rozumie, po czym wypalił, nim zdążył się powstrzymać:
─ I co,
potem już nie wróciłeś do domu rodzinnego?
─ Jakoś tak
wyszło, że nie.
Pociąg
zatrzymał się na kolejnej stacji. Parę osób wysiadło, jednak miejsce, które
zwolniły, szybko zostało zastąpione przez wsiadających. Tłok w wagonie
zgęstniał, zaczęło robić się duszno pomimo włączonej klimatyzacji.
Kagami nie
był typem kogoś, kto zbytnio przejmowałby się tak lekkomyślnie rzucanymi
słowami, ponieważ przez lata ta cecha zaczęła go wręcz charakteryzować. Jednak
w tamtym momencie pożałował, że w ogóle się odzywał. Wystarczyło, by spojrzał
na Kuroko i dostrzegł na jego twarzy wyraz smutku, którego chłopakowi nie udało
się ukryć pod maską powagi i opanowania.
Nie trudno
było się domyśleć, że tęskni za bliskimi. Taiga nie chciał drążyć tak
delikatnego tematu, w który niefortunnie zabrnął, ale po reakcji niższego
Kagami stwierdził, że Tetsuya wygląda, jakby z jakiegoś konkretnego powodu po
prostu nie mógł wrócić do domu, choć bardzo tego chciał.
Sytuacja
Taigi prezentowała się nieco podobnie. Czuł się winny temu, iż jego rozmówca
widocznie zmarkotniał, dlatego postanowił podzielić się z nim czymś, co również
i jemu łatwo nie przechodziło przez gardło.
─ Moi starzy
rozwiedli się, kiedy kończyłem college.
Właściwie to dlatego przyleciałem do Japonii. Byłem na nich wściekły ─
zaśmiał się smutno. Wzruszył ramionami, gdy poczuł na sobie wzrok Kuroko. ─
Wszystko było okay, aż nagle, jakoś tydzień przed zakończeniem szkoły, wypalili
z tym, że się rozstają. To było… bardzo niespodziewane. Trochę to dziwne, ale
wtedy nie czułem, że mi przykro, czy coś… Po prostu strasznie się wkurzyłem, bo
to tak, jakby całe życie mnie okłamywali. Nie chciałem na nich patrzeć, ani z
nimi gadać, wyniosłem się do kumpla na kilka dni. Potem było uroczyste rozdanie
świadectw, ale nie przyszli. W sumie mogli nie znać daty, więc nic dziwnego.
Ale wtedy poczułem się jeszcze gorzej, dlatego po prostu spakowałem manatki i
wyleciałem do Japonii. I tyle. Więc jeśli uraziłem cię, wypytując o stosunki z
rodziną, to sorry, nie chciałem… Ale moje też nie są jakoś szczególnie dobre,
więc jeśli byś chciał kiedyś o tym pogadać, to wal śmiało.
Kuroko nie
wiedział, jak powinien na to odpowiedzieć. Kagami bardzo go zaskoczył. Co
prawda w przeszłości wiele osób się przed nim otwierało, ponieważ uważało go za
osobę wzbudzającą zaufanie i zdolną doradzić w wielu kwestiach, nawet tych
dotyczących życia prywatnego, jednak odkąd Tetsuya ograniczył stosunki z innymi
ludźmi do niezbędnego minimum, już dawno zapomniał jakie to uczucie, kiedy ktoś
bezinteresownie mu się zwierzał.
─ Nic się
nie stało ─ odpowiedział cicho. Odchrząknął, czując gulę w gardle. ─ Dziękuję,
że mi powiedziałeś, Kagami-kun. Postaram się odwdzięczyć szczerością, ale… nie
tym razem. ─ Uśmiechnął się słabo, gestem wskazując na rozpiskę z nazwami
kolejnych stacji.
Następna
była Gokokuji.
─ Aaa,
faktycznie… ─ Kagami zaśmiał się, nerwowo drapiąc przy tym po głowie. ─ No nic,
chyba musimy umówić się na jakiś wypad, żeby dłużej pogadać. Teraz muszę
spadać, bo jeszcze trochę, a się spóźnię…
Pociąg
wyhamował łagodnie, drzwi otworzyły się z cichym sykiem. Taiga wyszczerzył się,
co w zabawny sposób skontrastowało z jego groźnie zmarszczonymi brwiami.
─ W ten
weekend mam wolne, ale w poniedziałek masz być wcześniej, Kuroko, bo skopię ci
tyłek na dzień dobry! ─ zagroził, po czym zdążył wybiec, nim chmara
wsiadających ludzi zagrodziła mu przejście.
Tetsuya
westchnął cicho i pokręcił lekko głową, mrużąc oczy, jednak na jego ustach
zagościł delikatny, szczery uśmiech. Kolejny tego dnia. Co prawda nie wiedział,
czy powinien traktować tę drobną pogróżkę poważnie, jednak nie zamierzał
ryzykować, by sprawdzić, czy Kagami faktycznie „skopie mu tyłek”.
Pozostałe
dwa przystanki dłużyły mu się niemiłosiernie. Kiedy zaś znalazł się na stacji w
Ikebukuro, omal nie pojechał dalej przez swoje
zamyślenie. W ostatniej chwili udało mu się wyskoczyć z pociągu – niemal czuł,
jak drzwi metra zasuwają się na jego wątłym ciele i miażdżą je doszczętnie.
„Kagami-kun na pewno miałby ubaw…”
Zatrzymał się gwałtownie, kiedy dotarło do
niego, że podświadomie w dalszym ciągu myśli o swoim nowym znajomym. Czuł się
tym faktem lekko zafrapowany, jednak sam przed sobą próbował usprawiedliwić się
tym, że przecież to pierwsza osoba od bardzo dawna, z którą może normalnie
porozmawiać. Do powstania ich relacji nieco przysłużył się fakt nieobecności
Haizakiego w domu, gdyby nie to, Kuroko prawdopodobnie kilka razy rozważyłby
każdą inną opcję, tylko nie kolejny powrót na stację, na której po raz pierwszy
spotykał się z Taigą; ale mimowolnie musiał przyznać, że naprawdę polubił
towarzystwo Kagamiego. Rozmowy z mężczyzną przychodziły naturalnie, nie były
ani trochę wymuszone czy pozorne.
Faktem było, że coś ich do siebie ciągnęło.
Tetsuya wiedział, że jego czujność została uśpiona – w jakimś stopniu się tym
przejmował i uważał za błąd, jednak w obecnej sytuacji bardzo trudno byłoby mu
zrezygnować z kontaktu z ryżym, gdyby zmusiła go do tego sytuacja. Nawet jeśli
dotychczas spotkali się tylko trzy razy, Taiga przestał być dla niego
nieznajomym. W jego przypadku był to mały przełom.
Kuroko nawet nie chciał myśleć o dniu, w
którym Haizaki w końcu wróci i chłopak znów będzie skazany na życie pod presją,
którą ten wywierał. Czuł się na to bardziej nieprzygotowany, niż kiedykolwiek
wcześniej.
Na dworze było nieco chłodno i wietrznie,
jednak w powietrzu dało się wyczuć wyraźny zapach wiosny, która przyszła na
dobre. Przez niebo spowite ołowianymi chmurami przebijało się słońce, którego
promienie padały na zieleniące się soczyście drzewa i krzewy. Kuroko szedł szybkim,
sprężystym krokiem po chodniku przy jednej z ruchliwszych ulic, jednak w pewnym
momencie skręcił w lewo, w znacznie spokojniejszy zakątek Toshimy. Mijał kolejno niewielkie, prywatne sklepiki z pamiątkami,
jeden supermarket, dwa sklepy z gazetami i mangami, parę pojedynczych,
zabytkowych domów, aż w końcu stanął przed budynkiem biblioteki, w której
pracował. Wysoki na siedem pięter gmach, którego budulcem, zgodnie z
modernistycznymi trendami, była czerwona cegła, prezentował się bardzo okazale,
jednak miał w sobie pewien urok, którego pozbawione były pozostałe awangardowe
obiekty w pobliżu. W oknie przy wejściu wisiał barwny plakat informacyjny.
Japan
Library of Mystery Literature już
na pierwszy rzut oka wydawała się emanować cząstką człowieka, którym był
jej właściciel, Sato Kazuo.
Tetsuya pchnął przeszklone drzwi oznaczone
niewielką, zieloną naklejką z białym napisem PUSH i wszedł do środka. Skręcił w
prawo i ruszył ku pomieszczeniu dla pracowników, gdy nagle zatrzymał się,
widząc biały wózek na książki, na którym spoczywało kilka tomów. Uśmiechnął się
subtelnie i podążył wzrokiem ku wystawie, na której krzątał się drobny staruszek,
tyłem do niego, ustawiając nowe pozycje.
─ Dzień
dobry, Sato-san. ─ Skłonił się lekko, gdy przełożony przerwał swoje zajęcie i
odwrócił się.
─ Witaj,
witaj. Jak samopoczucie, chłopcze? ─ spytał uprzejmie.
─ W
porządku. Jestem w pełni sił ─ przyznał szczerze. ─ A u pana?
Nie musiał
pytać, by to wiedzieć. Wystarczyło spojrzeć, z jakim entuzjazmem staruszek
komponował wystawę z nowo zamówionych książek z dostawy, którą zapewne odebrał
osobiście jeszcze przed świtem.
─
Znakomicie! Przyjechały nowości, jestem pewien, że zwiększymy obroty biblioteki.
Zwłaszcza, że znaczna większość to książki naukowe, a na wielu uczelniach
zbliżają się testy.
─ Ja również
tak myślę. Pomóc w rozkładaniu na półki?
─ Nie
trzeba, chłopcze, dwójka twoich kolegów już się tym zajmuje. Ciebie poprosiłbym
o przeprowadzenie inwentaryzacji. Myślę, że uwiniesz się z tym do wtorku…?
─
Oczywiście.
─ W takim
razie do dzieła. Jutrzejsza dodatkowa zmiana chyba się przyda, prawda? ─
zaśmiał się mężczyzna.
Kuroko
uśmiechnął się szerzej i skinął głową. Gdyby ktoś zapytał go w tamtej chwili,
nie potrafiłby wyrazić, jak wielką radość sprawił mu szef, powierzając tak
ważne i pracochłonne zadanie, którym dotychczas trudnił się on sam jeden, chcąc
upewnić się, że wszystko zostanie zrobione jak należy. Tetsuya, odkąd pamiętał,
skrycie zdawał sobie sprawę o specjalnych względach, którymi obdarzał go Sato
Kazuo, jednak nigdy nie śmiałby pomyśleć, iż mężczyzna ufa mu aż w takim
stopniu, by poniekąd powierzyć mu los swojej ukochanej biblioteki.
Po
przebraniu się w pomieszczeniu socjalnym w najważniejszy element stroju
służbowego – beżową, swetrową męską kamizelkę z przypiętą plakietką z imieniem
i nazwiskiem, chłopak odświeżył się w łazience. Następnie, kiedy już schował
wszystkie swoje rzeczy do metalowej szafki, która była mu przydzielona, opuścił
pomieszczenie i skierował się do biura biblioteki, w którym przechowywane były
wszystkie najważniejsze dokumenty, karty biblioteczne oraz rejestry książek.
Nie mógł się
już doczekać, aby zacząć uzupełniać wszystkie formularze niezbędne do przeprowadzenia
inwentaryzacji. Sam z resztą był ciekaw, jak wiele książek posiadają w swoich
zbiorach, ile zostało zgubionych, zniszczonych lub niezwróconych. Jednak
najbardziej interesującą go częścią była lista tzw. książek wycofanych, które z
pewnych względów wylądowały w podziemnym magazynie już kilkadziesiąt lat
wcześniej, gdy na miejscu Japan Library of Mystery Literature znajdowała się biblioteka publiczna, którą
zlikwidowano, by później móc nadać jej miano prywatnej, wyremontować i otworzyć
na nowo.
Kuroko interesował
się literaturą odkąd pamiętał, dlatego na myśl zgłębiania tajemnic jednej z
najbardziej okazałych bibliotek w całym Tokio nie potrafił ukryć delikatnego
uśmiechu. Na chwilę zapomniał o Haizakim, o swoim zatrutym, toksycznym życiu,
codziennej żmudnej egzystencji. Jego głowę przepełniało powierzone mu zadanie,
które zamierzał wypełnić jak najlepiej.
Ale gdzieś
tam, przysłonięta innymi, plątała się również myśl o Kagamim i poniedziałkowym
poranku, na który podświadomie już czekał.
Świetny rozdział, bardzo podobała mi się scena w metrze. Paść w ręce ukochanego! To takie romantyczne! :P Żarty, żartami, ale naprawdę podobała mi się ich rozmowa. Wszystko fajnie i w ogóle, ale znając ciebie za rozdział lub dwa wdepnie Haizaki i wszystko się spieprzy ;-; Mam nadzieję, że za niedługo pojawi się M I Ł O Ś Ć i Kagami zmieni się w rycerza w lśniącej zbroi XD.
OdpowiedzUsuńWeny moja droga weny! Mam ten sam problem ze swoim rozdziałem jak ty. To za mozolnie idzie XD Co siadam do komputera to tylko otwieram rozdział, przez 10 min wpatruję się w ekran i kończę aktualizując dane do opowiadania kms. Mam nadzieję, że następny rozdział będzie ci się pisało lepiej
~Bae
Ojeeej, dziękuję za te pochwały, strasznie się cieszę, że podobał Ci się ten dialog, ponieważ długo nad nim pracowałam ^^'
UsuńSkąd wiedziałaś?! XDD
Też mam taką nadzieję, ale nadzieja matką głupich... :') Pewnie przez pracę będzie tak samo jak teraz XD Obym tylko zdążyła napisać w tydzień *-*
Dziękuję za komentarz 💙
Hej,
OdpowiedzUsuńmiła była ta rozmowa metrze, bardzo mu się podobała i tak wpaść w ręce ukochanego, coś mi mówi że Kagami jest bardzo zainteresowany Kuroko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo miła była ta rozmowa w metrze, bardzo mu się podobała... coś mi się wydaje, że Kagami jest bardzo zainteresowany Kuroko... ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga