Drugi początek | rozdział 4

Tetsuya przyłapał się na mimowolnym uśmiechu, który wypłynął na jego wargi, gdy tylko dostrzegł w tłumie czekających na metro Japończyków rude, sterczące w artystycznym nieładzie włosy Kagamiego. Tego dnia chłopak znalazł się na peronie nieco później niż zwykle. Był przekonany, że nie zdąży na swój pociąg, a co za tym szło – nie spotka się z nowym znajomym, jednak jego obawa okazała się bezpodstawna. Co prawda na metro o 6.25 się spóźnił, jednak Taiga stał dokładnie w tym samym miejscu, w którym Kuroko dnia poprzedniego.
Kagami wydawał się odrobinę niespokojny. Rozglądał się wokół, chcąc pozostać dyskretnym, o czym świadczyły jego mocno zmarszczone brwi i delikatne rumieńce, jednak sposób, w jaki się prezentował, przynosił wręcz odwrotny skutek. Zdecydowana większość osób na platformie stała spokojnie, prowadząc subtelne rozmowy, czy też w ciszy kontemplując plakaty reklamowe na betonowej ścianie peronu. Taiga nie dość, iż wyróżniał się z tłumu swoją aparycją, to jeszcze swoim zachowaniem dodatkowo przyciągał wzrok i prowokował szepty na swój temat, o których widocznie nawet nie zdawał sobie sprawy.
Kuroko pragnął mu tego oszczędzić, dlatego szybko do niego podszedł i stanął obok.
─ Dzień dobry, Kagami-kun.
─ Hej, Kuro… Woah, co jest?!
Taiga dopiero po chwili zdał sobie sprawę, komu odpowiada. Wzdrygnął się, zaskoczony, wbijając w Tetsuyę oskarżycielskie spojrzenie.
─ Nie musiałeś się tak skradać, wiesz?! No i jesteś później niż zwykle ─ burknął.
Kuroko musiał się szczerze postarać, by powstrzymać szerszy uśmiech.
─ Skąd wiesz, że zawsze jeżdżę wcześniej?
─ To… Ja… ─ Taiga najwidoczniej nie przewidział takiego pytania, ponieważ zapowietrzył się i spąsowiał jeszcze bardziej, niż kiedy wypatrywał Tetsuyi. ─ Tak mi się powiedziało! Skąd miałbym, kurde, wiedzieć?
─ No tak, oczywiście ─ przytaknął Kuroko, nie chcąc bardziej peszyć swojego towarzysza. ─ Trochę zaspałem. Prawie nigdy mi się to nie zdarza, ale usnąłem wczoraj przed telewizorem.
Kagami tylko wzruszył ramionami, starając się oddać obojętność kogoś, kto wcale nie robił drugiej osobie wyrzutu o spóźnienie jeszcze chwilę wcześniej.
─ A leciało coś ciekawego? ─ spytał niby od niechcenia.
─ Na Fuji TV jakiś program informacyjny. Ale nie słuchałem za bardzo. Chciałem po prostu przez chwilę się wyłączyć. To dla mnie forma relaksu.
─ Naprawdę? Jak ja chcę się zrelaksować, to biegam, albo gram w kosza. Obok bloku, w którym mieszkam, jest takie stare boisko. Nie cieszy się popularnością, ale często wychodzę na nie sobie potrenować, albo rozegrać jakiś meczyk z kumplami.
Tetsuya pokiwał powoli głową. Taiga wyglądał na kogoś, kto poprzez sport rozładowuje niechciane emocje, czy też po prostu wyrywa się codziennej rutynie, gdy ta stanie się zbyt monotonna.
─ Długo razem gracie? ─ spytał szczerze ciekaw.
─ Noo całkiem. Ze trzy lata będą. A co? Chcesz dołączyć?
─ Nie, raczej nie. Nie przepadam za sportem ─ skłamał szybko.
W rzeczywistości był skrytym fanem koszykówki. Teraz, gdy mieszkał z Haizakim, nie mógł pozwolić sobie na zapisanie się do klubu sportowego, czy też na zwykłe mecze towarzyskie ze znajomymi, ponieważ Shougo nie akceptował jakichkolwiek jego wyjść poza pracą lub zakupami. W przeszłości jednak Kuroko silnie wiązał swoje życie z tym sportem. Był członkiem pierwszego składu szkolnej drużyny w gimnazjum, z którą wygrali wiele emocjonujących meczów i zawodów, które zapewniły im sławę niemal na całą Japonię.
Bardzo mu tego brakowało.
Kagami widocznie dostrzegł na jego twarzy cień rozrzewnienia, ponieważ uniósł sceptycznie jedną brew i odchrząknął znacząco.
─ Na pewno?
─ Kategorycznie.
Taiga miał zamiar dodać coś jeszcze, jednak na stację wtoczył się pociąg. Na stacji zapanowało stonowane poruszenie. Mężczyźni ustawili się w kolejce. Gdy minęła ich chmara wysiadających, ruszyli za swoimi poprzednikami i weszli do wagonu. Kagami zawczasu chwycił Kuroko za ramię i pociągnął za sobą w głąb przedziału, skutecznie odciągając od największego tłumu, który ciasno stłoczył się w przejściu.
─ Dziękuję ─ sapnął Tetsuya, kiedy metro ruszyło. ─ Chyba uratowałeś mnie przed zgnieceniem, Kagami-kun.
─ Pewnie. Czasem ci ludzie są jak prasa hydrauliczna. ─ Wywrócił oczami. ─ Ciekaw jestem, jak wcześniej sobie radziłeś ─ dodał po chwili z zaczepnym uśmiechem.
Kuroko nie odpowiedział od razu. Uśmiechnął się lekko i sugestywnie skierował swoje spojrzenie w dół, na swój szczupły tors.  
─ Czasem jeden przejazd jest jak dzień w gorsecie…
Ramiona Taiga zatrzęsły się nieznacznie, kiedy próbował stłumić śmiech, jednak żart Kuroko wypowiedziany tak poważnym i oficjalnym tonem spowodował, że nie wytrzymał i parsknął głośno na cały wagon, kręcąc przy tym głową  z rozbawieniem. Parę osób spojrzało na niego krytycznie, jednak nie przejął się tym w żadnym stopniu. Podobnie jak Kuroko, który na chwilę stracił poczucie rzeczywistości. Głęboki, szczery śmiech Taigi jeszcze chwilę brzmiał mu w uszach, zdając się bezpośrednio zarażać szczęściem.
─ Więc to dlatego jesteś takim chudzielcem… ─ mruknął mężczyzna, kiedy już się uspokoił. Na jego ustach nadal błąkał się uśmiech, a w tęczówkach w kolorze czerwonego wina skrzyły się iskierki rozbawienia.
─ Ja widać ─ odparł Tetsuya, odwracając wzrok.
Kagami odchrząknął. Jego głos nabrał powagi, jednak w dalszym ciągu brzmiał bardzo melodyjnie – przynajmniej tak zaczął uważać Kuroko, od kiedy usłyszał jego śmiech.
─ Nic dziwnego… Nie obraź się, że to mówię, ale łatwo stracić cię z oczu. O-oczywiście to nie tak, że nie wyróżniasz się z tłumu, c-czy coś…! Ale czasem potrafisz tak po prostu wyrosnąć jak spod ziemi. Zupełnie jak dzisiaj!
─ Mam raczej dość subtelną aurę. Łatwo mnie przeoczyć, często dla innych ludzi jestem po prostu niewidoczny, więc nie masz się czym przejmować, Kagami-kun ─ odparł spokojnie Tetsuya. Już dawno przywykł do podobnych komentarzy.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, jednak zrezygnował w chwili, kiedy wrócił spojrzeniem do rozmówcy i z zaskoczeniem odkrył, iż ten lekko się rumieni.
─ Nie jesteś niewidoczny, Kuroko ─ powiedział cicho, ale jednocześnie stanowczo.
Pociąg gwałtownie zahamował. Maszyna wciąż znajdowała się w tunelu, nie dojechała jeszcze na kolejną stację, dlatego wiele osób, które nie spodziewały się takiego rozwoju wypadków, poleciało do przodu, zatrzymując się na barierkach lub pozostałych pasażerach.
Tetsuya zdołał utrzymać się w pionie tylko dzięki temu, że wcześniej profilaktycznie trzymał się poręczy, jednak mężczyzna za nim nie miał tyle szczęścia. Telefon, na którym pisał maila, wypadł mu z rąk, a masywne ciało runęło na Kuroko bezwładnie. Chłopak poczuł silne uderzenie w czaszkę, a następnie ciężar, który niemal pozbawił go tchu. Jego instynkt zadziałał szybciej, niż umysł, który wciąż nie potrafił przyswoić tego, co się działo – zacisnął szczelnie powieki, przygotowany na kolejną falę bólu przy spotkaniu z podłogą, lecąc w przód.
Wydał z siebie ciche sapnięcie szoku, gdy jego twarz, zamiast z twardą powierzchnią, spotkała się z czymś miękkim i ciepłym. Do nozdrzy wdarł się subtelny męski zapach przywodzący na myśl woń porannej, leśnej rosy.
Nie będąc pewnym, co się właściwie stało, powoli otworzył oczy.
Dopiero wtedy zorientował się, że wylądował wprost w objęciach Kagamiego. Taiga przyciągnął go do siebie w ostatnim momencie przed zaliczeniem spektakularnej, kolokwialnej gleby. Tuż koło nich zwijał się z bólu mężczyzna, który omal nie przygniótł sobą Tetuyi.
─ W porządku? ─ zapytał wyższy z wyraźnie słyszalną nutą troski.
Kuroko przez chwilę nie był w stanie pozbierać myśli, ponieważ zamiast na zadanym pytaniu, skupił się na silnym i pewnym uścisku, w którym trzymał go Kagami. Przez długą chwilę potrafił się odezwać, wykrztusić ani jednego słowa.
─ Tak… Myślę, że tak. Dziękuję, Kagami-kun ─ odpowiedział w końcu powoli i bez przekonania. Odrobinę niechętnie nacisnął dłońmi na klatkę piersiową mężczyzny. Taiga zrozumiał niewypowiedzianą sugestię i puścił Tetsuyę równie szybko, jak gdyby ten wręcz parzył.
─ N-nie ma za co, to był odruch ─ bąknął i odwrócił wzrok.
Rozejrzał się po wagonie. Nikomu z pasażerów nic się nie stało, jednak znaczna część była wyraźnie zaskoczona. Niektórzy podróżni podnosili się z podłogi mrucząc do siebie coś o braku szacunku do obywateli lub rzucając nieme przekleństwa i otrzepując przybrudzone uniformy służbowe.
W końcu pociąg ruszył, a z głośników popłynęły oficjale przeprosiny maszynisty, który zmuszony był zahamować tak gwałtownie z powodu, który określił jako „nagłe niebezpieczeństwo”. Ogłoszenie nie zostało sprecyzowane, jednak wszyscy podróżni mogli domyślać się, że prawdopodobnie chodziło o kogoś, kto chciał popełnić samobójstwo na najbliższej stacji.
Tetsuya miał nadzieję, że do tego nie doszło i była to jedynie nieudana próba.
─ Rany, mogliby wcześniej ostrzegać, a nie teraz przepraszać ─ mruknął Kagami. Niezręczna cisza, która między nimi zapadła, widocznie zaczęła mu doskwierać.
─ Cóż, to był raczej nagły wypadek. Powinniśmy się cieszyć, że pociąg się nie wykoleił. Mogłoby być niebezpiecznie, gdybyśmy znaleźli się na zakręcie.
─ Też prawda… Pamiętam, jak kiedyś w Waszyngtonie doszło do wypadku, bo w metrze zderzyły się dwa pociągi. Wtedy były nawet ofiary śmiertelne, nie mówiąc już o rannych…
─ To naprawdę poważne. Czy w Waszyngtonie często dochodzi do katastrof kolejowych? ─ zainteresował się Kuroko.
Kagami milczał przez chwilę. Zmarszczył brwi i spojrzał w górę, jakby usiłując przypomnieć sobie jeszcze jakiś wypadek z ostatnich lat, o którym by słyszał.
─ Raczej nie… Ale nie wiem też o wszystkim. Nie mieszkałem tam, po prostu leciało kiedyś w wiadomościach.
─ W takim razie gdzie mieszkałeś w Stanach, Kagami-kun?
─ W Nowym Jorku. A ty, Kuroko? Od zawsze w Tokio?
─ Nie do końca. Mieszkałem z rodzicami w Kawasaki, ale przeprowadziłem się w liceum.
─ Czemu?
Ciało Tetsuyi spięło się, nim on sam zdążył zrozumieć dlaczego. Spojrzał na Kagamiego, jednak ten przejawiał czyste, naturalne zainteresowanie. „To normalne, że jest ciekawy. Mało który licealista wyprowadza się od rodziców” – skarcił się w myślach Kuroko, zły na siebie, że zareagował tak gwałtownie, doszukując się w swoim rozmówcy jakichkolwiek oznak świadczących o tym, iż ten stał się podejrzliwy.
─ Chodziłem do liceum w Tokio, więc chcieli, żebym miał bliżej. Pomogli mi wynająć mieszkanie ─ skłamał, nie śmiejąc spojrzeć Kagamiemu w oczy. Spodziewał się, że prędzej czy później zmuszony będzie nagiąć prawdę, w końcu robił to już nie raz, kiedy czuł się przyparty do muru, jednak przy Taidze ciężko mu było trzymać się ustalonych przez siebie zasad gry pozorów.
─ To chyba nieczęste?
Tetsuya spojrzał na rozmówcę z niezrozumieniem. Widząc to, Kagami szybko sprecyzował:
─ Mam na myśli to, że w Japonii dzieciaki wyprowadzają się od starych dość późno, nie? A przynajmniej tak mi się wydaje…? ─ dodał niepewnie.
─ Chyba masz rację. Z mojej klasy tylko ja jeden mieszkałem sam, ale wszyscy inni mieli do szkoły raczej blisko.
Taiga skinął głową na znak, że rozumie, po czym wypalił, nim zdążył się powstrzymać:
─ I co, potem już nie wróciłeś do domu rodzinnego?
─ Jakoś tak wyszło, że nie.
Pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji. Parę osób wysiadło, jednak miejsce, które zwolniły, szybko zostało zastąpione przez wsiadających. Tłok w wagonie zgęstniał, zaczęło robić się duszno pomimo włączonej klimatyzacji.
Kagami nie był typem kogoś, kto zbytnio przejmowałby się tak lekkomyślnie rzucanymi słowami, ponieważ przez lata ta cecha zaczęła go wręcz charakteryzować. Jednak w tamtym momencie pożałował, że w ogóle się odzywał. Wystarczyło, by spojrzał na Kuroko i dostrzegł na jego twarzy wyraz smutku, którego chłopakowi nie udało się ukryć pod maską powagi i opanowania.
Nie trudno było się domyśleć, że tęskni za bliskimi. Taiga nie chciał drążyć tak delikatnego tematu, w który niefortunnie zabrnął, ale po reakcji niższego Kagami stwierdził, że Tetsuya wygląda, jakby z jakiegoś konkretnego powodu po prostu nie mógł wrócić do domu, choć bardzo tego chciał.
Sytuacja Taigi prezentowała się nieco podobnie. Czuł się winny temu, iż jego rozmówca widocznie zmarkotniał, dlatego postanowił podzielić się z nim czymś, co również i jemu łatwo nie przechodziło przez gardło.
─ Moi starzy rozwiedli się, kiedy kończyłem college. Właściwie to dlatego przyleciałem do Japonii. Byłem na nich wściekły ─ zaśmiał się smutno. Wzruszył ramionami, gdy poczuł na sobie wzrok Kuroko. ─ Wszystko było okay, aż nagle, jakoś tydzień przed zakończeniem szkoły, wypalili z tym, że się rozstają. To było… bardzo niespodziewane. Trochę to dziwne, ale wtedy nie czułem, że mi przykro, czy coś… Po prostu strasznie się wkurzyłem, bo to tak, jakby całe życie mnie okłamywali. Nie chciałem na nich patrzeć, ani z nimi gadać, wyniosłem się do kumpla na kilka dni. Potem było uroczyste rozdanie świadectw, ale nie przyszli. W sumie mogli nie znać daty, więc nic dziwnego. Ale wtedy poczułem się jeszcze gorzej, dlatego po prostu spakowałem manatki i wyleciałem do Japonii. I tyle. Więc jeśli uraziłem cię, wypytując o stosunki z rodziną, to sorry, nie chciałem… Ale moje też nie są jakoś szczególnie dobre, więc jeśli byś chciał kiedyś o tym pogadać, to wal śmiało.
Kuroko nie wiedział, jak powinien na to odpowiedzieć. Kagami bardzo go zaskoczył. Co prawda w przeszłości wiele osób się przed nim otwierało, ponieważ uważało go za osobę wzbudzającą zaufanie i zdolną doradzić w wielu kwestiach, nawet tych dotyczących życia prywatnego, jednak odkąd Tetsuya ograniczył stosunki z innymi ludźmi do niezbędnego minimum, już dawno zapomniał jakie to uczucie, kiedy ktoś bezinteresownie mu się zwierzał.
─ Nic się nie stało ─ odpowiedział cicho. Odchrząknął, czując gulę w gardle. ─ Dziękuję, że mi powiedziałeś, Kagami-kun. Postaram się odwdzięczyć szczerością, ale… nie tym razem. ─ Uśmiechnął się słabo, gestem wskazując na rozpiskę z nazwami kolejnych stacji.
Następna była Gokokuji.
─ Aaa, faktycznie… ─ Kagami zaśmiał się, nerwowo drapiąc przy tym po głowie. ─ No nic, chyba musimy umówić się na jakiś wypad, żeby dłużej pogadać. Teraz muszę spadać, bo jeszcze trochę, a się spóźnię…
Pociąg wyhamował łagodnie, drzwi otworzyły się z cichym sykiem. Taiga wyszczerzył się, co w zabawny sposób skontrastowało z jego groźnie zmarszczonymi brwiami.
─ W ten weekend mam wolne, ale w poniedziałek masz być wcześniej, Kuroko, bo skopię ci tyłek na dzień dobry! ─ zagroził, po czym zdążył wybiec, nim chmara wsiadających ludzi zagrodziła mu przejście.
Tetsuya westchnął cicho i pokręcił lekko głową, mrużąc oczy, jednak na jego ustach zagościł delikatny, szczery uśmiech. Kolejny tego dnia. Co prawda nie wiedział, czy powinien traktować tę drobną pogróżkę poważnie, jednak nie zamierzał ryzykować, by sprawdzić, czy Kagami faktycznie „skopie mu tyłek”.
Pozostałe dwa przystanki dłużyły mu się niemiłosiernie. Kiedy zaś znalazł się na stacji w Ikebukuro, omal nie pojechał dalej przez swoje zamyślenie. W ostatniej chwili udało mu się wyskoczyć z pociągu – niemal czuł, jak drzwi metra zasuwają się na jego wątłym ciele i miażdżą je doszczętnie.
„Kagami-kun na pewno miałby ubaw…”
Zatrzymał się gwałtownie, kiedy dotarło do niego, że podświadomie w dalszym ciągu myśli o swoim nowym znajomym. Czuł się tym faktem lekko zafrapowany, jednak sam przed sobą próbował usprawiedliwić się tym, że przecież to pierwsza osoba od bardzo dawna, z którą może normalnie porozmawiać. Do powstania ich relacji nieco przysłużył się fakt nieobecności Haizakiego w domu, gdyby nie to, Kuroko prawdopodobnie kilka razy rozważyłby każdą inną opcję, tylko nie kolejny powrót na stację, na której po raz pierwszy spotykał się z Taigą; ale mimowolnie musiał przyznać, że naprawdę polubił towarzystwo Kagamiego. Rozmowy z mężczyzną przychodziły naturalnie, nie były ani trochę wymuszone czy pozorne.
Faktem było, że coś ich do siebie ciągnęło. Tetsuya wiedział, że jego czujność została uśpiona – w jakimś stopniu się tym przejmował i uważał za błąd, jednak w obecnej sytuacji bardzo trudno byłoby mu zrezygnować z kontaktu z ryżym, gdyby zmusiła go do tego sytuacja. Nawet jeśli dotychczas spotkali się tylko trzy razy, Taiga przestał być dla niego nieznajomym. W jego przypadku był to mały przełom.
Kuroko nawet nie chciał myśleć o dniu, w którym Haizaki w końcu wróci i chłopak znów będzie skazany na życie pod presją, którą ten wywierał. Czuł się na to bardziej nieprzygotowany, niż kiedykolwiek wcześniej.
Na dworze było nieco chłodno i wietrznie, jednak w powietrzu dało się wyczuć wyraźny zapach wiosny, która przyszła na dobre. Przez niebo spowite ołowianymi chmurami przebijało się słońce, którego promienie padały na zieleniące się soczyście drzewa i krzewy. Kuroko szedł szybkim, sprężystym krokiem po chodniku przy jednej z ruchliwszych ulic, jednak w pewnym momencie skręcił w lewo, w znacznie spokojniejszy zakątek Toshimy. Mijał kolejno niewielkie, prywatne sklepiki z pamiątkami, jeden supermarket, dwa sklepy z gazetami i mangami, parę pojedynczych, zabytkowych domów, aż w końcu stanął przed budynkiem biblioteki, w której pracował. Wysoki na siedem pięter gmach, którego budulcem, zgodnie z modernistycznymi trendami, była czerwona cegła, prezentował się bardzo okazale, jednak miał w sobie pewien urok, którego pozbawione były pozostałe awangardowe obiekty w pobliżu. W oknie przy wejściu wisiał barwny plakat informacyjny.
Japan Library of Mystery Literature już na pierwszy rzut oka wydawała się emanować cząstką człowieka, którym był jej właściciel, Sato Kazuo.
Tetsuya pchnął przeszklone drzwi oznaczone niewielką, zieloną naklejką z białym napisem PUSH i wszedł do środka. Skręcił w prawo i ruszył ku pomieszczeniu dla pracowników, gdy nagle zatrzymał się, widząc biały wózek na książki, na którym spoczywało kilka tomów. Uśmiechnął się subtelnie i podążył wzrokiem ku wystawie, na której krzątał się drobny staruszek, tyłem do niego, ustawiając nowe pozycje.
─ Dzień dobry, Sato-san. ─ Skłonił się lekko, gdy przełożony przerwał swoje zajęcie i odwrócił się.
─ Witaj, witaj. Jak samopoczucie, chłopcze? ─ spytał uprzejmie.
─ W porządku. Jestem w pełni sił ─ przyznał szczerze. ─ A u pana?
Nie musiał pytać, by to wiedzieć. Wystarczyło spojrzeć, z jakim entuzjazmem staruszek komponował wystawę z nowo zamówionych książek z dostawy, którą zapewne odebrał osobiście jeszcze przed świtem.
─ Znakomicie! Przyjechały nowości, jestem pewien, że zwiększymy obroty biblioteki. Zwłaszcza, że znaczna większość to książki naukowe, a na wielu uczelniach zbliżają się testy.
─ Ja również tak myślę. Pomóc w rozkładaniu na półki?
─ Nie trzeba, chłopcze, dwójka twoich kolegów już się tym zajmuje. Ciebie poprosiłbym o przeprowadzenie inwentaryzacji. Myślę, że uwiniesz się z tym do wtorku…?
─ Oczywiście.
─ W takim razie do dzieła. Jutrzejsza dodatkowa zmiana chyba się przyda, prawda? ─ zaśmiał się mężczyzna.
Kuroko uśmiechnął się szerzej i skinął głową. Gdyby ktoś zapytał go w tamtej chwili, nie potrafiłby wyrazić, jak wielką radość sprawił mu szef, powierzając tak ważne i pracochłonne zadanie, którym dotychczas trudnił się on sam jeden, chcąc upewnić się, że wszystko zostanie zrobione jak należy. Tetsuya, odkąd pamiętał, skrycie zdawał sobie sprawę o specjalnych względach, którymi obdarzał go Sato Kazuo, jednak nigdy nie śmiałby pomyśleć, iż mężczyzna ufa mu aż w takim stopniu, by poniekąd powierzyć mu los swojej ukochanej biblioteki.
Po przebraniu się w pomieszczeniu socjalnym w najważniejszy element stroju służbowego – beżową, swetrową męską kamizelkę z przypiętą plakietką z imieniem i nazwiskiem, chłopak odświeżył się w łazience. Następnie, kiedy już schował wszystkie swoje rzeczy do metalowej szafki, która była mu przydzielona, opuścił pomieszczenie i skierował się do biura biblioteki, w którym przechowywane były wszystkie najważniejsze dokumenty, karty biblioteczne oraz rejestry książek.
Nie mógł się już doczekać, aby zacząć uzupełniać wszystkie formularze niezbędne do przeprowadzenia inwentaryzacji. Sam z resztą był ciekaw, jak wiele książek posiadają w swoich zbiorach, ile zostało zgubionych, zniszczonych lub niezwróconych. Jednak najbardziej interesującą go częścią była lista tzw. książek wycofanych, które z pewnych względów wylądowały w podziemnym magazynie już kilkadziesiąt lat wcześniej, gdy na miejscu Japan Library of Mystery Literature znajdowała się biblioteka publiczna, którą zlikwidowano, by później móc nadać jej miano prywatnej, wyremontować i otworzyć na nowo.
Kuroko interesował się literaturą odkąd pamiętał, dlatego na myśl zgłębiania tajemnic jednej z najbardziej okazałych bibliotek w całym Tokio nie potrafił ukryć delikatnego uśmiechu. Na chwilę zapomniał o Haizakim, o swoim zatrutym, toksycznym życiu, codziennej żmudnej egzystencji. Jego głowę przepełniało powierzone mu zadanie, które zamierzał wypełnić jak najlepiej.

Ale gdzieś tam, przysłonięta innymi, plątała się również myśl o Kagamim i poniedziałkowym poranku, na który podświadomie już czekał. 

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział, bardzo podobała mi się scena w metrze. Paść w ręce ukochanego! To takie romantyczne! :P Żarty, żartami, ale naprawdę podobała mi się ich rozmowa. Wszystko fajnie i w ogóle, ale znając ciebie za rozdział lub dwa wdepnie Haizaki i wszystko się spieprzy ;-; Mam nadzieję, że za niedługo pojawi się M I Ł O Ś Ć i Kagami zmieni się w rycerza w lśniącej zbroi XD.
    Weny moja droga weny! Mam ten sam problem ze swoim rozdziałem jak ty. To za mozolnie idzie XD Co siadam do komputera to tylko otwieram rozdział, przez 10 min wpatruję się w ekran i kończę aktualizując dane do opowiadania kms. Mam nadzieję, że następny rozdział będzie ci się pisało lepiej
    ~Bae

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeeej, dziękuję za te pochwały, strasznie się cieszę, że podobał Ci się ten dialog, ponieważ długo nad nim pracowałam ^^'
      Skąd wiedziałaś?! XDD
      Też mam taką nadzieję, ale nadzieja matką głupich... :') Pewnie przez pracę będzie tak samo jak teraz XD Obym tylko zdążyła napisać w tydzień *-*
      Dziękuję za komentarz 💙

      Usuń
  2. Hej,
    miła była ta rozmowa metrze, bardzo mu się podobała i tak wpaść w ręce ukochanego, coś mi mówi że Kagami jest bardzo zainteresowany Kuroko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, bardzo miła była ta rozmowa w metrze, bardzo mu się podobała... coś mi się wydaje, że Kagami jest bardzo zainteresowany Kuroko... ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń